Zachód przestał ślepo ufać Prisztinie. Władze w Kosowie czekają poważne decyzje
USA, co prawda, wciąż podkreślają, że traktują Kosowo jako sojusznika, a UE - że jest dla niego miejsce we Wspólnocie, ale Prisztina coraz bardziej traci zaufanie Zachodu. Wszystko wskazuje bowiem na to, że jest ona bardziej zainteresowana wymuszaniem respektowania swojej władzy w regionach zamieszkałych przez Serbów niż rzeczywistą chęcią unormowania sytuacji w północnej części kraju. To zaś sprawia, że dochodzi do kolejnych konfliktów, a sytuacja jest na tyle gorąca, że NATO musi zaangażować większe siły w regionie. W tle zaś, po raz pierwszy, pojawiają się groźby nałożenia sankcji na Kosowo, jeśli w dalszym ciągu będzie ono opierało się pokojowemu rozwiązaniu problemu.
2023-06-16, 17:29
Do ponownego wzrostu napięć w Kosowie doszło przed dwoma tygodniami, gdy stanowiska burmistrzów na terytoriach zdominowanych przez Serbów zajęli albańscy politycy. Był to efekt zbojkotowania przez nich wyborów, w wyniku czego frekwencja wyniosła 3,5 proc. Miały miejsce zamieszki, w których rannych zostało 30 żołnierzy NATO, co bezpośrednio wpłynęło na decyzję Sojuszu o zwiększeniu tamtejszego kontyngentu o 700 żołnierzy. Serbskie władze tymczasem wezwały NATO do usunięcia z gmin serbskich specjalnych oddziałów kosowskiej policji, które oskarżają o prowokowanie kolejnych zamieszek i przemocy.
Oliwy do ognia dolało aresztowanie przez specjalną jednostkę kosowskiej policji Serba, którego władze w Prisztinie oskarżają o ataki na siły KFOR, kosowskich funkcjonariuszy i instytucje. Akt ten został odebrany przez lokalnych Serbów jako nowa szykana, a na kolejne protesty wzywały ich syreny alarmowe.
Protestujący czują się przy tym zdradzeni przez władze w Belgradzie, którym zarzucają "sprzedaż" Kosowa za szansę wejścia do UE. W ten sposób odbierają wszelkie rozmowy z Prisztiną, pod patronatem UE, jak i niedawne podpisanie porozumienia między Serbią i Kosowem o normalizacji. Normalizacji, która już dawno nie gościła w tym rejonie.
Jej wizja oddaliła się po tym, jak Serbowie aresztowali ostatnio trzech kosowskich policjantów. Trudno dojść, co tak naprawdę miało miejsce, gdyż każda ze stron przedstawia inną wersję zdarzenia. Belgrad przekonuje, że znajdowali się oni głęboko na terytorium serbskim w pobliżu miejscowości Raszka i że są oni członkami oddziałów specjalnych kosowskiej policji, a przy tym są bardzo dobrze uzbrojeni, wyposażeni w odbiorniki GPS i dokładne mapy terenu.
REKLAMA
Ostra reakcja Prisztiny
Prisztina stoi zaś na stanowisku, że funkcjonariusze zostali porwani z terytorium Kosowa i w reakcji na to kosowski rząd podjął decyzję o blokadzie transportu towarów z Serbii. Zakaz wjazdu na terytorium Kosowa mają też wszystkie pojazdy z serbskimi tablicami rejestracyjnymi. To zaś przywołuje wspomnienie poprzedniego konfliktu - właśnie o tablice samochodowe, gdy Prisztina zażądała od mniejszości serbskiej ich wymiany, a to doprowadziło do protestów i aktów przemocy.
Po aresztowaniu trzech funkcjonariuszy przez Serbię kosowskie władze domagają się od wspólnoty międzynarodowej potępienia Belgradu i podniosły poziom zagrożenia bezpieczeństwa w kraju. Belgrad tymczasem oskarża Prisztinę o dążenia do wybuchu wojny.
Koniec z bezwarunkowym zaufaniem
Tym razem jednak władze w Kosowie nie mogą cieszyć się wsparciem Zachodu. Jeden z trójki amerykańskich senatorów: Chris Murphy, z którym rozmawiał serbski prezydent Alaksandar Vuczić, ocenił, że podejmowane przez kosowskiego premiera Albina Kurtiego kroki naraziły żołnierzy NATO na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Swojego rozczarowania z postawy władz Kosowa i Serbii nie kryje również specjalny wysłannik Unii Europejskiej do spraw dialogu w Kosowie Miroslav Lajczak, który poinformował, że strony konfliktu otrzymały trzy punkty politycznego rozwiązania sytuacji, polegające na deeskalacji napięcia, przeprowadzeniu przedterminowych wyborów z udziałem kosowskich Serbów i powrocie do dialogu.
REKLAMA
Groźba sankcji
I tu pojawia się pytanie: czy w ten sposób - siłowy - władze w Kosowie liczyły, że rozwiążą konflikt z mniejszością serbską? Można było przecież przewidzieć, że albańscy burmistrzowie w zdominowanym przez Serbów rejonie kraju spotkają się jedynie z wrogością i wywoła to kolejną falę napięć.
Okazuje się przy tym, że retoryka władz w Prisztinie, polegająca na oskarżaniu Belgradu i "kryminalistów" z mniejszości serbskiej o to, że realizują plany Putina wywołania wojny w tym rejonie, nie zyskuje bezrefleksyjnego posłuchu na Zachodzie. Tym bardziej że chociaż władze w Belgradzie utrzymują kontakty z Rosją i nie chcą przyłączyć się do nakładanych na nią sankcji, to jednak potępiły inwazję na Ukrainę i dążą do zbliżenia z UE.
Potrzebna legitymizacja władzy
Jak zwracał uwagę w rozmowie z portalem Demostat Michael Davenport, szef misji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w Kosowie, albańscy burmistrzowie nie mają legitymizacji w większościowo serbskiej północy Kosowa, a to oznacza, że nie wróci w tym rejonie normalność dopóty, dopóki Serbowie nie powrócą do pracy w lokalnych i centralnych instytucjach, które wcześniej opuścili w ramach protestu.
REKLAMA
Specjalny wysłannik USA ds. Bałkanów Zachodnich Gabriel Escobar, po spotkaniu z serbskim prezydentem, jasno określił, że albańscy burmistrzowie nie powinni korzystać z budynków gmin, a po wycofaniu się policji i protestujących powinno dojść do kolejnych wyborów, w których wezmą udział Serbowie.
"Pewne wyzwania"
Po rozmowach zaś z premierem Kurtim Escobar ocenił, że "istnieją pewne wyzwania w stosunkach dwustronnych", co jednak, jak zaraz zaznaczył, nie wpłynie na relacje sojusznicze z Kosowem.
To zaś potwierdza, że w ostatnich relacjach między Waszyngtonem i Prisztiną jest gorzej, niżby wynikało ze słów Kurtiego, który zapewnia, że nie otrzymał żadnego ultimatum od USA i UE, nakłaniających go do przeprowadzenia wyborów w północnej części kraju.
Albańska redakcja Euronews dotarła bowiem do notatki, prawdopodobnie krążącej między amerykańską i unijną administracją, w której opisane są dwie fazy sankcji, które zostaną nałożone na Kosowo, jeśli do wyborów nie dojdzie. Wśród kar znalazły się m.in.: uznanie kosowskiego premiera i ministra spraw wewnętrznych za persona non grata, zmniejszenie unijnych i amerykańskich funduszy pomocowych, a także zamrożenie liberalizacji wizowej. Co więcej, ostateczną karą miałaby być bierna postawa wobec starań Serbii o nieuznawanie niepodległości Kosowa i wykluczenie go z organizacji międzynarodowych.
REKLAMA
Gra na przeczekanie
Na razie władze w Kosowie nie wykazują chęci, by ulec namowom, czy też groźbom płynącym z Zachodu. Kosowska prezydent Vjosa Osmani poinformowała, że nowe wybory zostaną przeprowadzone, jeśli pod petycją podpisze się 20 proc. wyborców. Postawienie takiego warunku w takiej sytuacji oznacza, że Prisztina wciąż mówi "nie" dla rzeczywistego rozwiązania sytuacji w regionie.
To zaś pozwala podejrzewać, że za wszelką cenę chcą uniemożliwić realizację głównego postulatu lokalnych Serbów, którzy chcą utworzenia regionu autonomicznego - Wspólnoty Gmin Serbskich - do którego ustanowienia Prisztina zobowiązała się porozumieniem brukselskim z 2013 roku.
Zatarg o gminy
O potrzebie "priorytetowego i bezzwłocznego uregulowania kwestii uwzględnienia gmin serbskich przez Kosowo" mówił również ostatnio Emmanuel Macron, który wraz z Olafem Scholzem spotkał się z władzami Serbii i Kosowa.
Dla Prisztiny jest to jednak próba pozbawienia ich władzy nad częścią swojego terytorium, a także zwiększenia wpływów Belgradu na ich państwo.
REKLAMA
To, oczywiście, słuszna obawa, gdyż Serbia nie uznaje suwerenności Kosowa i skoro nie może siłą czy też za pomocą prawa międzynarodowego wymusić powrotu w swoje granice tej byłej prowincji, to chce mieć nad nią jak największą kontrolę.
Jednak obecna, "konfrontacyjna" postawa Prisztiny, a także obawy przed zwróceniem się Belgradu w stronę Moskwy sprawiają, że Zachód może zdecydować się na wywieranie coraz mocniejszego wpływu na władze w Kosowie, by te spełniły główne postulaty Serbów, i liczyć, że dojdzie w ten sposób do uspokojenia sytuacji w regionie.
Czytaj również:
- Kosowo ponosi konsekwencje ostatnich wydarzeń. Kraj został wykluczony z ćwiczeń NATO
- 24 lata temu serbskie wojska opuściły Kosowo
Petar Petrović
REKLAMA
REKLAMA