Saryusz-Wolski o działaniu UE: najpierw zapadają decyzje, potem szuka się podstawy prawnej

Eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski powiedział w rozmowie z PAP, że "instytucje unijne coraz częściej działają z pominięciem prawa w myśl zasady: najpierw polityka, a podstawa prawna zawsze się znajdzie".

2023-07-23, 10:15

Saryusz-Wolski o działaniu UE: najpierw zapadają decyzje, potem szuka się podstawy prawnej
Europoseł Saryusz-Wolski: Unia coraz wyraźniej działa na zasadzie: "najpierw decyzja polityczna, a paragraf się zawsze znajdzie". Foto: artjazz/Shutterstock; Facebook/Saryusz-Wolski

- Od czasów Jeana-Claude'a Junckera (były przewodniczący KE - red.), który ogłosił, że od tego momentu Komisja Europejska jest polityczna, upraszczając można powiedzieć, że najpierw w Unii zapadają decyzje polityczne, a potem szuka się podstawy prawnej, paragrafu. A jak jej nie ma, to się robi różnego rodzaju by-passy, które w języku prawniczym nazywają się "ultra vires" (poza zakresem kompetencji). Albo się zatem naciąga podstawę prawną, albo się wręcz gwałci Traktat. Tak było wielokroć - mówi Saryusz-Wolski.

- Działo się tak przy konstruowaniu mechanizmu warunkowości, czyli "pieniędzy za praworządność", blokowaniu KPO, relokacji migrantów, oraz przyjmowaniu pakietu Fit for 55 - dodaje.

- Gdyby miała wejść w życie maksymalistyczna wizja ustrojowa, zawarta w propozycjach raportu grupy Verhofstadta z Parlamentu Europejskiego, to ten modus operandi uzyskałby sankcję prawną. To polityczne wymuszanie stałoby się w pełni usankcjonowaną normą - ostrzega polityk.

Traktaty UE

Przypomina, że zgodnie z wciąż obowiązującymi traktatami, Unia miała wykonywać "tylko te funkcje i dla osiągnięcia tylko tych celów, co do których państwa zgodziły się przekazać jej kompetencje w zakresie i tylko w tym zakresie w jakim to niezbędne."

REKLAMA

- To jest klasyczna definicja zasad pomocniczości i proporcjonalności, opisanych w traktatach w art. 5 TUE. Zasadniczo suwerenem są Państwa Członkowskie, które część kompetencji oddają do wspólnego zarządu. Tymczasem teraz jesteśmy świadkami dążenia do odwrócenia tej logiki: to nie Państwa Członkowskie cedowałyby suwerenność na Unię, tylko Unia miałaby własną suwerenność i pozwalałaby, bądź nie pozwalała, coś państwom robić. Dlatego ten potencjalny twór nazywam oligarchicznym superpaństwem. Obywatele i Państwa Członkowskie nie mieliby w nim ważyć tyle samo. Nie byłoby demokratycznej zasady równości, byliby równi i równiejsi. Grono dużych byłoby grupą trzymającą władzę, a pozostali musieliby się podporządkować. Byłoby to kondominium francusko-niemieckie wraz z akolitami - ocenia eurodeputowany.

Pytany, czy Trybunał Sprawiedliwości UE nie uzna takich rozwiązań za bezprawne, odpowiada: "TSUE nie jest arbitrem w tej materii, tylko stroną. Trybunał od dawna wydaje wyroki stronnicze, jednostronne, ideologiczne. TSUE to nie neutralność i stanie na gruncie żelaznej zasady działania w oparciu i w ramach prawa, tylko aktywizm sędziowski. Jest cała seria orzeczeń w tej materii, bodajże 9 trybunałów konstytucyjnych państw członkowskich, które dyscyplinowały TSUE, przypominając mu, że prawo unijne nie może przekraczać zakresu wyznaczonego przez traktaty."

Czytaj także:

[ZOBACZ TAKŻE] Szymon Szynkowski vel Sęk gościem Polskiego Radia 24:

dz/PAP, IAR

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej