Eksperci: eksport wspiera polskie PKB, musimy więc zadbać o polskie firmy transportowe
W mijającym roku handel zagraniczny istotnie wspierał polskie PKB, choć wzrosty w procentach są nieduże. Przeważał eksport, ale wynika to także z ograniczania importu dóbr inwestycyjnych, a powinniśmy sprowadzać dążąc do rozwoju produkcji. Przyszły rok może oznaczać wzrost importu towarów przeznaczonych do konsumpcji ze względu na przewidywany istotny jej wzrost. Ważna jest też dla nas wymiana usług, a w niej transport międzynarodowy, który jest dziś mocno zagrożony przez konkurencję z Ukrainy, która nie jest objęta unijnymi obostrzeniami - mówili goście audycji Rządy Pieniądza: Andrzej Sadowski z centrum im. Adama Smitha i Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
2023-12-29, 14:28
Goście audycji odnieśli się do danych GUS o obrotach w handlu zagranicznym za okres styczeń-październik 2023. Saldo było dodatnie i wyniosło plus 48,6 mld zł. W analogicznych okresie 2022 r. było ujemne i wyniosło minus 78,8 mld zł. Rok do roku eksport wzrósł o 1,2 proc., a import zmalał o 7,9 proc.
Jednak według analiz na rok 2024 nasz eksport nie będzie się już miał tak dobrze, a import będzie musiał być zwiększany ze względu na rosnący popyt konsumpcyjny.
- Na dane o handlu zagranicznym, należałoby spojrzeń szerzej łącząc wskaźnik dodatnie wartości ze wskaźnikiem inwestycji w Polsce. Wcześniej wskaźnik ten był bowiem ujemny ze względu na to, że mieliśmy duży import dóbr inwestycyjnych. Trzeba też pamiętać, że eksport jest w jakimś stopniu miarą wielkości państwa. Im większe państwo, tym mniejszy udział eksportu w jego PKB ze względu na to, że rynek wewnętrzny wystarczy dla funkcjonowania jego gospodarki. Tak jest np. w USA, gdzie eksport nie jest za duży. Natomiast w mniejszych państwach wskaźnik eksportu dochodzi do wartości niezwykle wysokich. Dlatego bardziej patrzyłbym na ile korzyści z eksportu są rzeczywiste, a nie gdy np. jest tylko efektem przesunięcia pewnych wartości w ramach korporacji działających na terenie Europy - mówił Andrzej Sadowski.
"U nas eksport był słaby"
Odnosząc się do analiz wskazujących, że w 2024 r. będziemy sprowadzali więcej dóbr konsumpcyjnych ze względu na wzrost popytu zewnętrznego Andrzej Sadowski zauważył, że występujący od wielu lat problem z inwestycjami ze względu na regulacje narasta i łatwiej będzie importować dobra konsumpcyjne niż inwestycyjne, choć jesteśmy państwem ciągle na dorobku, w którym wzrost inwestycji powinien być naturalny.
REKLAMA
- Gdy rozmawiamy o bilansie handlowym trzeba spojrzeń z tego wynika np. nadwyżka. Jeżeli z szybko rosnącego eksportu a umiarkowanie rosnącego importu to jest ona najzdrowsza. U nas eksport był słaby, wzrost w złotych wyniósł ok. 1 proc., a biorąc pod uwagę wysoką inflację pokazuje, że praktycznie raczej spadał. Podobnie było licząc w euro, gdzie wzrost eksportu wyniósł ok. 3 proc., a więc także znacznie poniżej eksportu, która była w strefie euro. Nadwyżka eksportu jest więc głównie wynikiem skurczenia się eksportu - analizował Piotr Soroczyński.
Odniósł się też do spadku konsumpcji w tym roku, co skutkowało zmniejszeniem się popytu na dobra importowane, ale wskazał też na fakt, iż przedsiębiorstwa znacznie mniej intensywnie niż zwykle odnawiają zapasy potrzebne do dalszej produkcji.
- Zamówień było bardzo mało, statystyki są ujemne. W tej sytuacji przedsiębiorstwa znacznie wolniej odtwarzały zapasy, co nie jest dobrą wróżbą. Można liczyć na to, że sytuacja w przyszłym roku się odwróci i zacznie napływać więcej zamówień. Wtedy handel zagraniczny będzie bardziej zrównoważony, mniejsza będzie nadwyżka eksportu nad importem - wyjaśniał Piotr Soroczyński.
Dodał, że w ubiegłym roku kupowaliśmy surowce dużo drożej niż w tym właśnie mijającym i dziś mamy ich nadwyżki. To istotnie wpływało na zmniejszenie kwot przeznaczanych na import w tym roku.
REKLAMA
Gotowi do podjęcia pracy
Kolejny z podjętych tematów dotyczył interesów polskich przewoźników, których ci bronią protestując na granicy z Ukrainą.
Jak zauważył Piotr Soroczyński transport to istotny element wymiany usług w obrocie międzynarodowym. Tu mamy znaczną nadwyżkę wypracowaną właśnie dzięki naszej branży transportowej. Są to zarówno przewozy towarów, jak i osób. Te drugie w trakcie pandemii przeżywał kłopoty, zaś towarowy prężnie rozwijał, gdyż wszyscy chcieli kupić towary, których sami nie produkowali, a kolejne gospodarki się zamykały.
- Kłopot jest taki, że patrząc na wspólny rynek w obrocie usługami to żadnej wspólnoty tu nie ma, a są bardzo duże obostrzenia. Dodano ich ostatnio wiele w transporcie, gdzie my mieliśmy przewagi konkurencyjne i starano się nas wyrugować. Obecna sytuacja na granicy wschodniej to walka o to, żeby przy śrubowanych dla nas normach nie pojawił się konkurent, który żadnych nrom spełniać nie musi i może przejąć ten rynek. Pomoc dla Ukrainy ze strony UE jest wskazana, bo ona walczy o przetrwanie i musi zarobić, ale nie jest tak, że my mamy się natychmiast otworzyć i oddać im cały rynek usług - podkreślał Piotr Soroczyński.
Andrzej Sadowski zaznaczył, że nasze firmy transportowe to głównie niewielkie firmy rodzinne utrzymujące nie tylko kierowców, ale wiele osób w ich rodzinach. Jeżeli będą mieli silną ukraińską konkurencję, to będą musieli firmy zamknąć.
REKLAMA
- Gdy okazało się, że dyrektywa transportowa nie wyeliminowała Polaków, nasze firmy transportowe dostosowały się, ponoszą większe koszty, ale nadal są liderem na rynku europejskich, to użyto elementu zewnętrznego wprowadzając do gry uczestnika, który nie musi spełniać żadnych kryteriów - stwierdził Andrzej Sadowski.
Powiedział też, że na Ukrainie jest ostatnio nadpodaż kierowców, którzy są w każdej chwili gotowi do podjęcia pracy, gdyż to jest metoda na uchylenie się od poboru do wojska.
Posłuchaj
PR24.pl, Anna Grabowska, DoS
REKLAMA
REKLAMA