Niechciane farmy fotowoltaiczne. Inwestorzy upatrzyli sobie Pogórze Izerskie, mieszkańcy mówią "nie"
W gminie Mirsk na Pogórzu Izerskim pojawili się inwestorzy, którzy chcą budować ogromne farmy fotowoltaiczne. Ekolodzy i część mieszkańców mówią stanowcze "nie", bo ich zdaniem ucierpi przyroda i oszpecone zostaną naturalne krajobrazy. Niechcianym inwestorom sprzyja bałagan administracyjny.
2024-01-05, 10:35
Pogórze Izerskie to malowniczy obszar w południowo-zachodniej części Dolnego Śląska. Pobliskie góry są chętnie odwiedzane przez turystów, którzy przyjeżdżają tam odpocząć od miejskiego zgiełku. Część mieszkańców wsi Giebułtów obawia się, że turyści przestaną się tam pojawiać. Wszystko przez planowaną farmę fotowoltaiczną.
- To jest mała wieś na Pogórzu Izerskim, niedaleko Mirska. Chodzi o to, że jest tam ustanowiona bardzo duża strefa Natura 2000, gdzie inwestor prywatny wystąpił o budowę farmy fotowoltaicznej. Tam miałaby powstać największa farma fotowoltaiczna w Polsce, z czego ponad 50 proc. ma zajmować obszar Natura 2000 - powiedziała Ewa Domańska, ekolożka zaangażowana w sprawę.
"Zaburzają integralność krajobrazu"
Wedle planów inwestora, farma w tym miejscu ma mieć powierzchnię ponad 100 ha. Jak poinformował burmistrz Mirska, wielkoobszarowe farmy fotowoltaiczne ani charakterem, ani skalą nie nawiązują zazwyczaj do obecnego zagospodarowania terenu.
- Stanowią nowe elementy przemysłowe, które zaburzają integralność istniejącego krajobrazu, w tym krajobrazu przyrodniczego i stanowią negatywne dominaty krajobrazowe. Wobec powyższego należy indywidualnie ocenić realizację planowanych inwestycji w tym wielkoobszarowych farm fotowoltaicznych na krajobraz - przekazał Andrzej Jasiński, burmistrz miasta i gminy Mirsk.
REKLAMA
Urzędnicy zapewniają, że ze względu na oddziaływanie inwestycji na środowisko, burmistrz podjął działania administracyjne.
"W tym celu wystąpił o opinię co do potrzeby przeprowadzenia oceny o oddziaływaniu na środowisko do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu, Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego we Lwówku Śląskim i Dyrektora Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Zarząd Zlewni we Lwówku Śląskim oraz powiadomiono społeczeństwo o postępowaniu poprzez obwieszczenia i Biuletyn Informacji Publicznej" - napisano w komunikacie.
Brakuje planu zagospodarowania
Na razie inwestycja została wstrzymana, bo RDOŚ wydał decyzję o odmowie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla planowanej inwestycji. Zdaniem Ewy Domańskiej, to nie zamyka sprawy, bo pojawiają się kolejni inwestorzy. Sprzyja im brak uchwalonego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (MPZP) dla tej okolicy.
- Jedynym teraz ratunkiem jest, żeby powstało jak najszybciej MPZP dla tego terenu. Natomiast burmistrz nie odpisuje na pytania mieszkańców, na jakim etapie to się znajduje, czy ma się ku końcowi, czy w ogóle jakakolwiek forma informacji dla mieszkańców jest utajniana, nic nie wiemy. Nikt nic nie wie, a w tym czasie już są dwie prawomocne decyzje nowych inwestorów, które gmina będzie musiała normalną drogą procedować - powiedziała Ewa Domańska.
REKLAMA
Z kolei burmistrz Mirska deklaruje, że z projektem "będzie można zapoznać się na etapie jego wyłożenia do publicznego wglądu".
Nie wiadomo, kiedy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zostanie uchwalony. Do tej pory mieszkańcom będą towarzyszyć obawy przed kolejnymi niechcianymi inwestycjami.
PR24.pl, PAP, DoS
REKLAMA