Kawalerka czy "kojec dla psa"? Rynek mieszkań nie zna litości

W ostatnim tygodniu portale społecznościowe obiegła informacja o sprzedaży kawalerki w okolicy stacji metra Kabaty w Warszawie. Cena 21 tys. zł za metr nie budziła specjalnego zdziwienia, uwagę natomiast przyciągał metraż, całe mieszkanie miało 10 m2. Czy tak mają wyglądać apartamenty, na które będzie nas stać?

2024-02-14, 11:45

Kawalerka czy "kojec dla psa"? Rynek mieszkań nie zna litości
Choć przepisy wskazują, że mieszkanie musi zajmować powierzchnię co najmniej 25 m kwadratowych, na rynku znajdziemy o wiele mniejsze lokale mieszkalne. Foto: Ventura/Shutterstock

Komentarze do ogłoszenia zamieszczone m.in. na portalu x.com były różne, od niedowierzania po oburzenie, pojawiały się porównania do "kojca dla psów", licytowanie, kto ma większą garderobę, lub bezcenne rady typu "nie chcesz, to nie kupuj". Ogłoszenie zostało już usunięte, trudno stwierdzić, czy znalazł się szczęśliwy nabywca, czy też oferujący nie wytrzymał psychicznie naporu tłumów klientów.

Może i mikro, ale dostępne

Sprawa wydaje się groteskowa, ale pokazuje jednocześnie, w jakim miejscu znajduje się rynek mieszkaniowy w Polsce, a przynajmniej w dużych miastach. Ceny poszybowały tak wysoko, że pomysł kupna mieszkania takich rozmiarów (lub "mikroapartamentu" jak odważnie deweloperzy nazywają kawalerki) może wydawać się racjonalny. Takie lokum ma jedną olbrzymią zaletę - jest dostępne. Oferuje przy tym warunki znacznie lepsze niż np. te na obrazkach z Hongkongu, gdzie tysiące niezamożnych ludzi mieszka we wspólnych wnętrzach w tzw. coffin cubicles (boksach trumiennych), które mieszczą w zasadzie łóżko i umożliwiają, co najwyżej, siedzenie w nim.

To oczywiście ekstremalny przykład, bliższe wydają się być rozwiązania znane np. z Niemiec czy Belgii, gdzie w dużych miastach powszechny jest wynajem mieszkań a przeciętnego mieszkańca zdecydowanie nie stać na ich kupno. 

Jak wygląda rynek mieszkaniowy w Polsce?

W 2023 roku ceny mieszkań na rynku pierwotnym w 7 największych miastach Polski wzrosły od 8 do 25 proc. w porównaniu z 2022 rokiem - wynika z raportu portalu otodom.pl. Większy wzrost notowano na rynku wtórnym, na którym wyniósł on od 14 do 27 proc.

REKLAMA

W Warszawie średnia cena metra kwadratowego lokali oferowanych przez firmy deweloperskie przebiła w styczniu pułap 17 tys. zł. W ubiegłym roku średnia cena ofertowa nowych mieszkań w stolicy wzrosła o ponad 3 tys. zł za metr.

Trudno nie zauważyć, że średnie pensje Polaków nie rosną w takim tempie.

Warszawa na celowniku inwestorów

W najnowszym raporcie międzynarodowej firmy CBRE świadczącej usługi doradztwa na rynku nieruchomości można znaleźć informację, że Polska jest trzecim pod względem atrakcyjności rynkiem nieruchomości w Europie. Warszawa znalazła się zaś wśród dziesięciu miast najbardziej przyciągających inwestujących w nieruchomości.

Te wiadomości, świetne dla inwestorów i posiadaczy nieruchomości, dla tych szukających swojego mieszkania, szczególnie pierwszego, mają inny smak - ceny będą rosnąć. Co ciekawe, Polska jest jednym z niewielu krajów w Europie, w którym nie doszło w ubiegłym roku do korekty cen. Bez wątpienia, oprócz dobrej kondycji gospodarki, zasługi ma tu rządowy program "Bezpieczny kredyt 2 proc." zwany przez krytyków programem "Deweloper plus".

REKLAMA

"Mieszkanie na start" kontra "Bezpieczny kredyt 2 proc."

Ministerstwo Rozwoju i Technologii przedstawiło na początku stycznia nowy projekt programu "Mieszkanie na start", który ma wspomóc Polaków w nabyciu mieszkania. Zakłada on m.in., że osoby i rodziny, których miesięczne dochody mieszczą się w określonych przez resort limitach, mogą otrzymać kredyt z preferencyjnym oprocentowaniem. W przypadku gospodarstwa 1- i 2-osobowego ma ono wynieść 1,5 proc., w przypadku 3-osobowego - 1 proc., 4-osobowego - 0,5 proc., a 5-osobowego - 0 proc. Projekt przewiduje też dopłaty do spłat kredytów, których wysokość uzależniona jest od liczby osób w rodzinie. To kwoty od 200 do 600 tys zł. 

Kryterium dochodowe

Program ten ma istotną różnicę w stosunku do "Bezpiecznego kredytu" - kryterium dochodowe. Resort wprowadził limity dochodowe kwalifikujące do programu, które wynoszą: 10 tys. zł dla gospodarstwa 1-os., 18 tys. zł dla gospodarstwa 2-os., 23 tys. zł dla gospodarstwa 3-os., 28 tys. zł dla gospodarstwa 4-os. i 33 tys. zł dla gospodarstwa 5-os.

Kryterium to sprawi, że z programu wyłączone zostaną osoby najlepiej zarabiające, co wydaje się racjonalne i jednocześnie spowoduje, że program będzie stanowić mniejsze obciążenie dla budżetu.

"Odbudowanie równowagi"

Jak zauważył analityk HREIT Bartosz Turek - program powinien mieć "mniejszy rozmach", dzięki czemu nie będzie wywierać tak dużej presji na rynek mieszkaniowy. - Jeśli jednak "Mieszkanie na start" ma być trochę okrojoną wersją "Bezpiecznego kredytu 2 proc.", to w 2024 roku mamy szanse na odbudowywanie równowagi pomiędzy popytem i podażą i mniejszą presję na wzrost cen nieruchomości niż w 2023 roku - stwierdził Turek.

REKLAMA

Równowaga na rynku, szczególnie tak społecznie istotnym, jak rynek mieszkaniowy, to bardzo pożądane zjawisko. Czy spodziewać się spadku cen? Niestety, tradycyjne "tanio już było" wydaje się wciąż aktualne.

Zobacz także:

PR24 / Adam Koniecki /wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej