Niemcy pozbywają się używanych diesli. Wiele z nich sprowadzamy do Polski
W Polsce widoczny jest znaczący wzrost liczby używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy. Importujemy na potęgę diesle, których pozbywają się przede wszystkim Niemcy.
2024-04-08, 09:55
W 2023 roku liczba aut zarejestrowanych w kraju po raz pierwszy wyniosła 736 tys., co stanowi wzrost o 5 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Przerejestrowania aut używanych na kolejnych właścicieli wzrosły aż o 31 proc., osiągając poziom 837 tys. pojazdów. Niemniej jednak jest to nadal o 60 tys. mniej niż w 2021 roku. Co więcej, liczba aut z importu, które już zostały zarejestrowane w Polsce, wyniosła 1 mln 209 tys., co stanowi wzrost o 25 proc. w porównaniu z 2022 rokiem.
Przeciętny używany samochód osobowy sprowadzany z zagranicy i zarejestrowany w Polsce miał około 12 lat, co oznacza spadek o dziewięć miesięcy w porównaniu z rokiem poprzednim. Niemniej jednak, samochody z silnikiem diesla są jeszcze starsze, średnio mają 12,8 lat, stanowiąc 57 proc. importu używanych pojazdów do Polski. Natomiast importowane elektryczne samochody mają średnio 4,9 roku, ale udział tego typu pojazdów w imporcie używanych aut wynosi zaledwie 0,6 proc.
Popularne marki
Na rynku wtórnym w Polsce najpopularniejsze marki samochodów używanych różnią się nieco od tych, które dominują na rynku nowych aut.
W rankingu samochodów używanych zdecydowanie prowadzi Toyota, mająca 12 proc. udziału w rynku. Ford, Opel i Skoda wspólnie zajmują drugie miejsce z udziałem 8 proc. w przypadku każdej marki. Volkswagen ma 7 proc. udziału w rynku. Renault osiągnął 6 proc. udziału. Audi i BMW mają po 5 proc. udziału w rynku. Marki premium nie znajdują się w ścisłej czołówce na rynku wtórnym.
REKLAMA
Na początku 2024 roku, na rynku wtórnym w Polsce, najczęściej zgłaszanymi do sprzedaży modelami aut były m.in.: Opel Astra, Audi A4, Volkswagen Golf i BMW 3.
Niemcy pozbywają się diesli
Około 60 proc. wszystkich sprowadzanych pojazdów to właśnie auta z Niemiec. Tam wysokoprężne silniki są na cenzurowanym, zwłaszcza po niesławnej aferze Dieselgate. Niemieckie sądy zezwoliły na wprowadzanie zakazów dla diesli w miastach, co skutkuje ograniczeniem ruchu tych aut. Sprowadzane diesle w Polsce są starsze (średnio 12,8 lat) i nie zawsze spełniają normy Euro 5. Mimo to ich popularność nad Wisłą rośnie.
Przypomnijmy, że Unia Europejska planuje wprowadzić nowe przepisy dotyczące emisji spalin emitowanych przez samochody.
W 2035 roku ma wejść w życie norma Euro 7, która będzie regulować emisję spalin w pojazdach spalinowych. Choć nie jest tak radykalna, jak niektórzy oczekiwali, to wprowadzi istotne zmiany. Przewiduje ona obniżenie emisji szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu (NOx) o 35 proc. względem obecnie obowiązujących norm. W przypadku ciężarówek i autobusów ma to być aż 56 proc. Emisja cząstek stałych również zostanie obniżona o 27 proc.
REKLAMA
Obecnie przepisy wymagają, aby samochód utrzymywał wartość norm przez pięć lat eksploatacji lub w ciągu 100 tys. km. Według nowych wytycznych ma to być 10 lat lub 200 tys. km przebiegu.
Producenci samochodów będą musieli dostosować swoje oferty do normy Euro 7, co może wiązać się z wydatkami na rozwój aut elektrycznych. Na przykład koncern Volkswagen może wydać 400 mln euro, a Stellantis około 350 mln euro na dostosowanie swoich modeli.
Nowe przepisy będą gwoździem do trumny dla diesli w samochodach osobowych. Montowanie dodatkowych podzespołów oczyszczających spaliny lub hybrydowych jednostek napędowych może podbić cenę tych pojazdów do mało atrakcyjnego poziomu.
Wprowadzenie tych zmian ma na celu poprawę jakości powietrza i ograniczenie negatywnego wpływu spalin na środowisko.
REKLAMA
PR24/IAR/mib/mpkor
REKLAMA