W Niemczech zmuszono uchodźców do pracy, mieli nosić worki z piaskiem. Lawina oburzenia

Zbieranie prawie dwóch milionów worków z piaskiem i praca przy wale przeciwpowodziowym za 80 centów za godzinę. W takich warunkach pracowali ludzie wytypowani przez władze jednego z niemieckich powiatów do usuwania skutków powodzi. Największe poruszenie wzbudził jednak fakt, że starosta oddelegował do pracy konkretne osoby. Głos w sprawie natychmiast zabrały organizacje zajmujące się prawami człowieka, aktywiści i lokalni dziennikarze.

Joanna Zaremba

Joanna Zaremba

2024-07-18, 17:20

W Niemczech zmuszono uchodźców do pracy, mieli nosić worki z piaskiem. Lawina oburzenia
Uchodźcy/Zdjęcie ilustracyjne. Foto: NICOLAS ECONOMOU/Nur Photo/East News

Niemcy już od kilku miesięcy mierzą się z zatrważającymi skutkami powodzi. Na przełomie 2023 i 2024 roku niszczycielski żywioł szczególnie dotknął mieszkańców powiatu Mansfeld-Südharz w Saksonii-Anhalt, we wschodniej części kraju. Jak przekazał "Deutsche Welle", ogłoszono tam wówczas stan klęski żywiołowej, który trwał kilka tygodni. We wtorek natomiast niemiecki dziennik poinformował o szokującej decyzji tamtejszych władz samorządowych.

Wywodzący się z prawicowej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) startosta André Schröder wydał nakaz, na mocy którego prace społeczne na rzecz ochrony przeciwpowodziowej musiały wykonywać osoby ubiegające się o azyl. Uchodźcy zostali zobowiązani do noszenia worków z piaskiem i do prac przy wale przeciwpowodziowym wzdłuż rzeki Helme. Po ulewnych deszczach, które dotknęły ten region, ustawiono tam ok. dwa miliony worków. Azylanci musieli m.in. zebrać je z powrotem. Władze wytypowały do pracy łącznie 64 osoby. Za godzinę wykonywania prac płacono im 80 centów. W przeliczeniu na polską walutę to około 3,40 zł.

Starają się o azyl. Władze postanowiły, że będą nosić worki z piaskiem

Co jeśli odmówili wykonywania prac? Władze samorządowe przewidziały dla takich osób karę w postaci obcięcia zasiłków. Środek ten zastosowano wobec 16 osób.

Kontrowersyjna decyzja starosty wywołała burzę w całym kraju. Aktywiści, działacze, organizacje pozarządowe, dziennikarze, a także obywatele otwarcie krytykują postępowanie lokalnych władz. "Powiat zmusza uchodźców do pracy przy ochronie przeciwpowodziowej" - czytamy na łamach niemieckiego "MiGAZIN", specjalizującego się w tematyce migracyjnej.

REKLAMA

Głos w tej sprawie zabrali też członkowie LAMSA, czyli Stowarzyszenia Regionalna Sieć Organizacji Imigranckich Saksonii-Anhalt. LAMSA działa na rzecz praw uchodźców i migrantów na poziomie kulturowym, społecznym, gospodarczym i politycznym. Pośredniczy w dialogu z politykami, przedstawicielami administracji regionu, samorządu oraz współpracuje z innymi organizacjami o podobnym obszarze działania. Eksperci stwierdzili, że "migranci nie są tanią siłą roboczą".

80 centów za godzinę

- Zobowiązanie do pracy za 80 centów na godzinę niekoniecznie nadaje się do promowania zrównoważonej integracji i dostępu do rynku pracy - powiedział cytowany przez "Deutsche Welle" Mika Kaiyama, zastępca dyrektora zarządzającego w LAMSA.

To nie jedyny głos sprzeciwu wobec decyzji starosty. Rada ds. Uchodźców Saksonii-Anhalt uznała, że jest ona sprzeczna z niemiecką konstytucją, w której znajduje się zapis o zakazie pracy przymusowej. Cytowana przez migazin.de rzeczniczka rady Christiane Bölian ujawniła, że osoby wytypowane do pracy nie zostały wystarczająco poinformowane o konsekwencjach odmowy. Tak wynikało z rozmów z uchodźcami przebywającymi w ośrodku w Hettstedt.

André Schröder broni się przed krytyką. "To nie są szykany"

REKLAMA

Nie brakuje jednak osób, które popierają decyzję polityka CDU. Starosta nie omieszkał zresztą odpowiedzieć na falę krytyki, która wylała się w jego stronę. Rozmawiał m.in. z prawicowym portalem "NZZ Deutschland". Wielokrotnie powtarzał, że osoby, które stawiły się do pracy, należycie wykonały swoje zadania i zapewniono im wszelką opiekę - m.in. ze strony organizacji non-profit. W trakcie prac, pomoc świadczyć mieli również tłumacze. - To nie są żadne szykany - mówił Schröder. 

W rozmowie z ewangelicką agencją informacyjną EDP stwierdził natomiast, że "ci, którzy otrzymują świadczenia od państwa, powinni, w ramach swoich możliwości i umiejętności, dać też państwu coś z siebie". Powiedział też, że jego decyzja ma poparcie w niemieckim prawie, a dokładniej w ustawie o świadczeniach dla osób ubiegających się o azyl - czytamy w dw.com. Jego zdania nie podzielają jednak niemieckie organizacje pozarządowe.


Źródła: dw.com/migazin.de/nzz/edp/X.com

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej