Koszmarna wizyta u kosmetyczki z Instagrama. Nie tylko "usta glonojada"

Sylwia Bagińska

Sylwia Bagińska

2024-07-19, 21:00

Koszmarna wizyta u kosmetyczki z Instagrama. Nie tylko "usta glonojada"
Polki na fotelach pseudo-specjalistów. Efekt "glonojada" to nie wszystko. Foto: Shutterstock/PhoNNN

Coraz więcej Polek decyduje się na powiększanie ust. Często lądują na fotelach pseudoprofesjonalistów znalezionych na Instagramie. Przekonała się o tym rozmówczyni portalu polskieradio24.pl, u której po zabiegu wystąpiły komplikacje. Skończyło się też tzw. efektem glonojada. Eksperci alarmują o powszechnym problemie wykonywania tego typu usług przez osoby bez kwalifikacji. Ministerstwo Zdrowia przypomina zaś, kto może przeprowadzać zabiegi medycyny estetyczno-naprawczej - są to tylko lekarze. 

W ostatnich latach medycyna estetyczna zyskała w Polsce ogromną popularność. Coraz więcej mieszkanek naszego kraju decyduje się na skorzystanie z usług profesjonalistów, aby poprawić lub zmienić swój wygląd i poczuć się lepiej. Najbardziej popularne zabiegi to m.in. powiększanie ust. Moda na bardziej atrakcyjny wygląd, napędzana przez media społecznościowe oraz celebrytów, sprawia, że rynek medycyny estetycznej rozwija się bardzo dynamicznie.

Jednakże, wraz z rosnącą popularnością tego typu zabiegów, pojawiają się również wyzwania związane z bezpieczeństwem pacjentek. Zdarza się, że zabiegi wykonywane są przez osoby bez odpowiednich kwalifikacji, co niesie ze sobą ryzyko poważnych powikłań zdrowotnych. Brak wystarczającego przeszkolenia i doświadczenia może prowadzić do nieestetycznych efektów, a nawet do poważnych problemów zdrowotnych. Przekonała się o tym m.in. pani Izabela, która swoją historią podzieliła się na łamach portalu polskieradio24.pl.

Powiększała usta u kosmetyczki z Instagrama. Pomocy szukała w klinice

29-latka z Warszawy cztery lata temu postanowiła zmienić swój wygląd. Zdecydowała się na powiększenie ust, bo jak mówi, "robi to wiele dziewczyn". Osobę, u której wykonywała zabieg, znalazła w mediach społecznościowych. Jak się później okazało, "profesjonalistka" nie była nawet kosmetologiem po studiach wyższych. Chwaliła się za to certyfikatami. - Nie zapaliła mi się czerwona lampka. Niestety zdecydowałam się na ten zabieg - relacjonuje.

Problemy zaczęły się kilka godzin później. Podwyższona temperatura ciała zmieniła się w gorączkę. - Usta były mocno spuchnięte; tak jest po każdym zabiegu, ale moje były naprawdę duże - mówi. Ówczesnej 25-latce opuchlizna towarzyszyła przez kilka dni, usta ją swędziały, obrzęki pojawiły się ponownie po 10 dniach. - Na początku myślałam, że moje usta jeszcze zmaleją, bo wyglądałam koszmarnie. Jak typowy "glonojad". Niestety okazało się, że to efekt końcowy. Już wtedy wiedziałam, że muszę wydać kolejne pieniądze, aby poprawić swój wygląd, który miał być rewelacyjny - dodaje. Pani Izabela o pomoc zwróciła się do profesjonalnej kliniki. Usta poprawiał jej chirurg plastyczny.

REKLAMA

Na forach internetowych odsyłają do lekarzy

Podobne historie można znaleźć na różnych forach internetowych. Kobiety w większości przypadków ujawniają, że korzystały z usług kosmetyczek. Wszyscy radzą im zwrócić się o pomoc do lekarza.

Wiele Polek decyduje się też na zabiegi u kosmetologów z dyplomami ukończenia studiów wyższych. Jedną z nich jest pani Alicja z Olsztyna, która w rozmowie z polskieradio24.pl wyznaje, iż z jej wiedzy wynika, "że nie ma regulacji prawnych dotyczących tego, że kosmetolodzy nie mogą powiększać ust". - Według mnie ogromnie ważne jest doświadczenie. Lekarz też może to zepsuć. Korzystałam z takiego zabiegu, efekty są zadowalające - mówi. Następnie wspomina o doświadczeniu osoby, która wykonywała zabieg. Jak dodaje, jej wiedza była imponująca. - Oczywiście bardzo niebezpieczne jest wykonywanie ust u osoby, która jest po kilkudniowych kursach. Na to nigdy bym się nie zdecydowała. Bałabym się - podkreśla.

Eksperci przypominają jednak, że w przypadku wszystkich zabiegów medycznych - nie tylko tych z zakresu estetyki - mogą pojawić się powikłania. Dlatego ważne jest, aby być pod opieką medyka.

Czytaj także: 

"Brak odpowiednich regulacji prawnych"

- Wykonywanie zabiegów medycyny estetycznej bez odpowiednich kwalifikacji, także przez kosmetyczki, to dość powszechne zjawisko w Polsce - wyjaśnia w rozmowie z portalem polskieradio24.pl Kinga Lewandowska, która prowadzi klinikę Lavenda Clinic. Jak dodaje, wynika to głównie z braku odpowiednich regulacji prawnych i nadzoru nad tego typu działalnością. - Klienci często nie są świadomi ryzyka, jakie niesie ze sobą wykonywanie takich zabiegów przez osoby bez odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia - podkreśla.

REKLAMA

Kinga Lewandowska, jak przyznaje, podczas pracy edukuje swoich pacjentów, aby korzystali z usług profesjonalistów i sprawdzali kompetencje specjalistów.

Pacjentki przychodzą po ratunek. "Upiększała się" u pseudospecjalisty

Rozmówczyni polskieradio24.pl ujawnia, że wiele razy do jej kliniki zgłaszały się po pomoc klientki, które korzystały z zabiegów medycyny estetycznej wykonanych u osób bez odpowiednich kwalifikacji. Jak mówi, komplikacje nie dotyczyły tylko niezadowalających efektów estetycznych. Chodziło również o komplikacje zdrowotne. - Pamiętam przypadek pacjentki, która przyszła do nas z poważnymi problemami po zabiegu powiększania ust. Zabieg został wykonany przez kosmetyczkę i doprowadził do infekcji oraz powstania blizny - słyszymy.

Jak dodała, lekarz zadecydował o zastosowaniu leczenia farmakologicznego. Później konieczne było przeprowadzenie zabiegów redukujących bliznę, która powstała po zakażeniu.

Źle wykonane zabiegi. "Nieodwracalne zmiany"

Jak wskazuje specjalistka branży estetycznej, potencjalne konsekwencje źle wykonanych zabiegów medycyny estetycznej są liczne i mogą być bardzo poważne. - W przypadku powiększania ust mogą to być m.in. asymetria, alergia, grudki, przewlekłe obrzęki, infekcje, a nawet martwica tkanek. Wykonanie takiego zabiegu bez wiedzy medycznej oraz możliwości poradzenia sobie z ewentualnym powikłaniem przez brak kwalifikacji może skutkować nieodwracalnymi zmianami - wyjaśnia.

REKLAMA

Ekspertka radzi, aby wszystkie przypadki źle wykonanych zabiegów, które doprowadzają do negatywnych powikłań zdrowotnych czy też estetycznych, zgłaszać do odpowiednich organów. Jak dodaje, to może umożliwić wszczęcie postępowania wyjaśniającego i, w niektórych przypadkach, nałożenie sankcji na osoby wykonujące zabiegi bez uprawnień.

Na koniec rozmowy zaznacza, że kluczowa jest edukacja pacjentów w walce z nieprofesjonalnymi zabiegami medycyny estetycznej. - Ważne jest również, aby zawsze dokładnie sprawdzać kwalifikacje i doświadczenie osoby, która ma przeprowadzać zabieg. Pamiętajmy, że zdrowie i bezpieczeństwo są najważniejsze - mówi.

Ministerstwo Zdrowia o uprawnieniach

Czy kosmetyczki mogą wykonywać tego typu zabiegi? Ministerstwo Zdrowia przypomina w komunikacie wysłanym dla portalu polskieradio24.pl, że obowiązujące przepisy wyraźnie wskazują, że procedury medycyny estetyczno-naprawczej to świadczenia zdrowotne wykonywane przez lekarzy i dentystów, bo te są obwarowane konkretnymi przepisami i dotyczą warunków, w których mogą być wykonywane.

Chodzi o uprawnienia do wykonywania iniekcji (zastrzyków), podawania leków, wszczepiania implantów, preparowania i podawania preparatów krwi, stosowania wysokospecjalistycznych urządzeń ingerujących głęboko w organizm ludzki.

REKLAMA

Kto legalnie może wykonywać zabiegi medycyny estetyczno-naprawczej? Jak wskazał resort, mowa o dermatologach, wenerologach oraz specjalistach chirurgii plastycznej, którzy uzyskali specjalizację z tego zakresu. Jednak z tych procedur mogą skorzystać także inni lekarze oraz dentyści, ale po zdobyciu dodatkowego przeszkolenia.

Co z kosmetologami? Tu Ministerstwo Zdrowia jasno wskazuje, że "medycyna estetyczno-naprawcza jest działem medycznym i nie można jej równać z kosmetologią estetyczną wykonywaną przez kosmetologów". Dalej podkreślono, że procedury medycyny estetyczno-naprawczej zawsze wchodziły w zakres realizacji świadczeń zdrowotnych, a nie kosmetologicznych.

W wyjaśnieniu czytamy, że jest to związane z koniecznością przeprowadzenia wcześniejszego badania przedmiotowego i podmiotowego, wykonania dodatkowej diagnostyki, oceny zagrożeń związanych z zastosowaniem leków i wypełnień, jak również podawaniem ich w drodze iniekcji, wykluczenia przeciwwskazań, prowadzenia dokumentacji medycznej, właściwego postępowania z odpadami medycznymi oraz posiadaniem umiejętności i uprawnień do wdrożenia leczenia skutków powikłań. Ich wykonywanie jest związane także ze stosowaniem zasad aseptyki i antyseptyki, umiejętności natychmiastowego wprowadzenia procedur przeciwwstrząsowych po pojawieniu się objawów niepożądanych oraz zastosowania leków przepisywanych na receptę.

Czytaj także: 

Ministerstwo Zdrowia przypomina, że zawód kosmetologa nie jest zawodem medycznym i nie jest także obecnie zawodem regulowanym. "Należy podkreślić, że zdobyty przez kosmetologów dyplom zawodowy nigdy nie uprawniał do wykonywania procedur medycyny estetyczno-naprawczej. Nie jest to respektowane przez środowisko kosmetologów, jak i inne osoby, które wyszły poza granice obowiązujących przepisów, wykonując m.in. w drodze iniekcji wypełnienia, botoks, stosując osocze bogatopłytkowe, nici liftingujące itp. w salonach kosmetologicznych, kosmetycznych, fryzjerskich i prywatnych domach. Nie spełniają przy tym warunków podmiotów wykonujących działalność leczniczą" - czytamy.

REKLAMA

Resort podkreśla, że w praktyce jedyne konsekwencje, jakie grożą osobom wykonującym zabiegi medycyny estetyczno-naprawczej bez odpowiednich uprawnień, to konieczność wypłaty odszkodowania po przegranym postępowaniu cywilnym.

Kontakt do autora artykułu: sylwia.baginska@polskieradio.pl

polskieradio24.pl/wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej