Mieli podpalać w Polsce i w Europie. Wpadli w ręce Ukraińców
Kilkanaście osób, które planowały podpalenia różnych obiektów w Ukrainie, Polsce i krajach bałtyckich wpadło w ręce ukraińskiej służby bezpieczeństwa. Zatrzymani działali na zlecenie Kremla. Grozi im dożywocie. Polskie służby oficjalnie nie komentują sprawy.
2024-07-26, 09:15
Łącznie w różnych częściach Ukrainy zatrzymano 19 osób. To mieszkańcy obwodów iwanofrankowskiego, dniepropietrowskiego, połtawskiego i zaporoskiego. Grupa działała na zlecenie rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Jej zadaniem było spowodowanie pożarów w centrach handlowych, na stacjach benzynowych, w aptekach i targowiskach.
"Wiemy, że kilka placówek handlowych w Polsce i krajach bałtyckich zostało zniszczonych przez pożar. Sprawcom zlecono również podpalenia jednego z centrów pomocy humanitarnej dla Ukrainy w Polsce" - podano w komunikacie ukraińskiej policji na Telegramie.
Wynajmowali podpalaczy za pieniądze
Śledczy ujawnili sposób działania podejrzanych. Za pieniądze wynajmowali oni osoby, których zadaniem było dokonanie podpaleń cywilnych obiektów. Potencjalnych wykonawców szukano między innymi wykorzystując kontakty w grupach przestępczych. Organizowano również przerzut podpalaczy za granicę i w tym celu przygotowywano dla nich fałszywe dokumenty - paszporty, prawa jazdy, karty zdrowia.
REKLAMA
Sprawcy mieli za zadanie nagrywać podpalenia, aby udokumentować swoje czyny wobec zleceniodawców.
FSB planowała wykorzystać te nagrania również do przygotowania operacji propagandowych mających na celu podważenie sytuacji społecznej i politycznej w Unii Europejskiej.
Śledztwo w sprawie prowadzi Służba Bezpieczeństwa Ukrainy i policja. Podejrzanym grozi kara dożywocia.
Były szef ABW: sprawa w gestii władz ukraińskich
Polskie służby na razie milczą. Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński powiedział, że sprawę zna, ale nie będzie jej komentował.
REKLAMA
Zdaniem byłego szefa ABW płk Grzegorza Małeckiego, "jeśli zatrzymane osoby przebywają na Ukrainie, są obywatelami ukraińskimi, to absolutnie wszystko jest w gestii władz ukraińskich".
W jego opinii strona polska uczestniczy w tej sprawie tylko jako wsparcie, zapewne informacyjne - dotyczące określonych osób. Zaznaczył, że nie może przedstawiać "kuchni operacji, która jest w toku". - Jeśli akcja służb została już sfinalizowana, to podejrzewam, że na tym etapie ich osądzenie nie będzie zbyt długo trwało - ocenił.
Wyjaśnił, że sama akcja namierzania tych osób i ich złapania była kwestią miesięcy. - Jeśli już gdzieś pojawiła się informacja o tego rodzaju planach i natrafiono na jakiś jeden zasadniczy element, to służby podejmują działania mające na celu rozpracowanie osoby oraz całego zagadnienia. Wówczas sprawy idą szybko. W przypadku 19 osób na Ukrainie nie chodziło o działalność długofalową, tylko popełnienie konkretnych przestępstw, więc to są kwestie miesięcy - powiedział płk Małecki.
Dodał, że w związku z tym, iż osoby zostały zatrzymane na Ukrainie, to również w tym kraju będą sądzone. Jego zdaniem, jeśli w toku sprawy okazałoby się, że któraś z zatrzymanych osób jest autorem incydentu związanego z podpaleniem na terenie Polski, to wówczas "z całą pewnością te informacje zostaną wykorzystane i prawdopodobnie będzie ona sądzona dodatkowo w Polsce".
REKLAMA
- Kupcy z Marywilskiej. Już 1 sierpnia mają wznowić handel
- Kto stoi za próbami podpaleń w Czechach? Trop prowadzi do Rosji
PAP/paw
REKLAMA