Wymiana więźniów i działania Polski. Wiceszef MSZ: możemy wkrótce potrzebować wsparcia USA
Działania polskich służb przyczyniły się do wymiany więźniów pomiędzy Rosją a Zachodem. - Polska jest lojalnym sojusznikiem USA, to jest wartością samą w sobie. Być może wkrótce będziemy potrzebowali ze strony Stanów Zjednoczonych wsparcia czy przysługi - powiedział wiceszef MSZ Andrzej Szejna, zapytany o korzyści z udziału Polski w tej operacji.
2024-08-02, 10:39
W czwartek w Ankarze doszło do największej od czasów zimnej wojny wymiany więźniów pomiędzy Rosją a państwami Zachodu. Operacja objęła 24 osoby, które przebywały w więzieniach w siedmiu krajach, w tym w Polsce, oraz dwoje dzieci.
Jak poinformowały tureckie władze, 10 osób, w tym dwie nieletnie, relokowano do Rosji, trzynaście do Niemiec, trzy do USA. Wymiana dotyczyła więźniów odbywających kary pozbawienia wolności w USA, Niemczech, Polsce, Słowenii, Norwegii, Rosji i Białorusi.
Wiceszef polskiej dyplomacji w TVP Info zaznaczył, że akcja dotyczyła wymiany agentów rosyjskich i osób niesłusznie oskarżonych o szpiegostwo w Rosji. - My dołożyliśmy do tego swoją cegiełkę, ale zrobili to również Niemcy. Wypuściliśmy szpiega o podwójnym obywatelstwie, a Niemcy człowieka, który jest skazany za morderstwo - powiedział wiceszef MSZ.
Wymiana więźniów. Polska pomogła swojemu sojusznikowi
Szejna zapewnił jednocześnie, że MSZ podejmuje różne starania i kontaktuje się ze stroną białoruską w sprawie uwolnienia Andrzeja Poczobuta.
REKLAMA
Wiceszef MSZ był również pytany, czy możliwe było w ramach wymiany sprowadzenie do Polski podejrzanego o szpiegostwo byłego sędziego Tomasza Szmydta, który uciekł na Białoruś.
- To by było wbrew logice. Bo pan Schmydt to człowiek reżimu Łukaszenki. Tu filozofia tej wymiany polega raczej na tym, że Stany Zjednoczone i ich sojusznicy, w tym Polska, wyrwały osoby niewinne, czyli takich zakładników, których wziął sobie Putin, żeby potem wykorzystać w tego typu negocjacjach, żeby wymienić ich za swoich agentów i innych morderców - powiedział Szejna.
- Nie patrzyłbym na to w ten sposób, że od razu mamy mieć taką korzyść polegającą na tym, że musi być konkretnie jakaś osoba, bo może ona będzie w przyszłości. Natomiast pamiętajmy, że to była akcja Stanów Zjednoczonych, a my zostaliśmy poproszeni o dołożenie naszej cegiełki. Może w najbliższym czasie poprosimy naszego największego sojusznika i innych o podobne wsparcie - dodał.
PAP/bartos
REKLAMA
REKLAMA