Nie chcą Kredytu Zero Procent, apelują o mieszkania komunalne i akademiki. Czy to możliwe?

Rozgoryczeni młodzi bez zdolności kredytowej i starsi, którzy lada dzień mogą stracić lokal z powodu roszczeń, domagają się nakładów na komunalne budownictwo, ochrony lokatorów, ale też drobnych właścicieli, którzy padają ofiarą najemców-oszustów. W Warszawie zamanifestowali swój protest wobec planom wprowadzenia Kredytu Zero Procent.

2024-08-31, 18:22

Nie chcą Kredytu Zero Procent, apelują o mieszkania komunalne i akademiki. Czy to możliwe?
Protest Zero Szans na Mieszkanie. Foto: Maciek Piasecki

Ruchy miejskie i lokatorzy protestują przeciw Kredytowi Zero Procent. Pod hasłem "Zero szans na mieszkanie" ponad dwieście osób przeszło spod Ministerstwa Technologii i Rozwoju przed Sejm i Kancelarię Premiera.

Organizatorzy twierdzą, że środki z programów takich jak Bezpieczny Kredyt 2 procent trafiają do lepiej sytuowanych, którzy i tak mogliby pozwolić sobie na pożyczkę. Domagają się większych nakładów na budownictwo komunalne i akademiki.

Takich zmian życzy sobie młoda uczestniczka demonstracji, Marta Kachel, nie widząc szans na własne mieszkanie.

REKLAMA

- Krytykuje się Pokolenie Z [osoby urodzone na początku XXI wieku - red.], że nie ma dzieci. Ale jak my mamy je mieć, skoro większość z nas mieszka z rodzicami? To nie są często mieszkania tak duże, żeby żyły tam trzy pokolenia. Ja akurat pochodzę z rodziny, w której mam dobry kontakt z rodzicami, ale nie każdy taki ma. Niektórzy mają toksycznych rodziców i muszą się szybciej wyprowadzić. Jestem tu nie tylko dla siebie, ale też dla innych - mówi.

Taki protest to według niej jeden ze sposobów, w jaki można wywierać wpływ na władze.

Zrozumienie dla właścicieli

Demonstranci skandowali "Mieszkania dla milionów, nie dla milionerów". Wielu jest krytycznych wobec traktowania lokali jako obiektu rynkowych transakcji, bez poszanowania potrzeb mieszkaniowych zwykłych ludzi. Ich zdaniem na programie zarobią banki i deweloperzy, a ceny mieszkań pójdą w górę.

REKLAMA

Jeden z uczestników pochodu, wieloletni pracownik branży budowlanej, zwraca uwagę, że prywatny najem jest nieefektywny. Poniekąd rozumie właścicieli, którzy wolą trzymać puste mieszkanie, niż je komuś wynająć.

- Boją się, że najemca zniszczy mieszkanie lub nie będzie płacił. Nie mają żadnej ochrony. Z drugiej strony ludzie cierpią, bo nie stać ich na wynajem. Potrzebne jest prawne rozwiązanie, żeby jedna i druga strona wiedziała, że państwo stanie po ich stronie, a oszust zostanie pociągnięty do odpowiedzialności - mówi.

Jego zdaniem program dopłat do kredytów tylko nakręci spiralę cen, a nie rozwiąże problemu braku mieszkań.

Kredyt Zero Procent, obecnie nazywany "Kredytem na start", to planowany przez rząd program 10-letnich dopłat do kredytów hipotecznych. Projekt budzi kontrowersje wewnątrz rządzącej koalicji. Sprzeciwia mu się Polska 2050. Ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zapowiada, że jej ugrupowanie nie poprze finansowania dopłat z rezerwy budżetowej.

REKLAMA

Szersze spojrzenie: jak wygląda polski rynek budownictwa

W pierwszej połowie 2024 roku oddano do użytku ogółem 95 546 mieszkań. Ponad 58 tysięcy z nich wprowadzili na rynek deweloperzy - od dużych, po małych. Blisko 35 tysięcy nowych lokali to efekt indywidualnych wysiłków - najczęściej są to domy jednorodzinne. W tym samym czasie gminy oddały do użytkowania zaledwie 874 mieszkania komunalne, do tego powstało 1067 mieszkań z kategorii "społeczne czynszowe".

Budownictwo spółdzielcze, które oddało razem 300 mieszkań w pół roku można właściwie w statystyce pominąć.

Liczby te pokazują, jak duży problem stoi przed każdym, kto chce zreformować rynek mieszkaniowy.

Warto przy tym pamiętać, że w zasadzie od 20 lat rynek mieszkaniowy korzystał z jakichś form dopłat do kredytów - Rodzina na Swoim, Mieszkanie dla Młodych czy Bezpieczny Kredyt 2 proc.

REKLAMA

Wszystkie były programami rządowymi nakierowanymi na równoczesne zwiększanie popytu i podaży. Gwałtowne odcięcie tej kroplówki bez zastąpienia jej innym programem nakierowanym na zwiększanie podaży mieszkań, a więc nakręcanie budownictwa może mieć nieprzyjemne skutki.

Czytaj także:

Budownictwo mieszkaniowe to nie tylko duzi deweloperzy osiągający marże na poziomie 50 procent. To także małe firmy budujące jeden czy dwa bloki albo kilkanaście domów jednorodzinnych na sprzedaż. Ale także tysiące małych firm wykończeniowych i setki tysięcy zatrudnionych w branży budowlanej. W tej liczbie spory jest udział imigrantów z różnych krajów. Odcięcie dopływu lub nadziei na dopływ publicznych pieniędzy do tego sektora gospodarki może przełożyć się na zmniejszenie aktywności firm budowlanych, co będzie miało konsekwencje dla rynku pracy.

Bez zastąpienia programów dopłatowych szeroko zakrojonym budownictwem komunalnym i społecznym, można oczekiwać wpędzenia branży budowlanej w duży kryzys. Wielkie projekty infrastrukturalne związane z koleją nie zastąpią budowania mieszkań i wykańczania mieszkań - przy budowie torów i wiaduktów glazurnicy czy dekarze będą mało przydatni. Dopiero szeroki strumień pieniędzy przeznaczonych na budownictwo komunalne, TBS-y czy SIM-y (Społeczne Inicjatywy Mieszkaniowe) może wesprzeć "budowlankę". Deweloperzy mogą się bowiem przekwalifikować z budowania własnych projektów na budowę projektów samorządowych.

REKLAMA

Rozmawiał Maciek Piasecki, analiza Andrzej Mandel

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej