W gospodarce wieje chłodem? Niepokojące dane

Średnie pensje rosną, odsetek bezrobotnych się nie zmienia, ale pozostałe dane dotyczące polskiej gospodarki wzbudzają lekki niepokój. 

Andrzej Mandel

Andrzej Mandel

2024-09-25, 17:44

W gospodarce wieje chłodem? Niepokojące dane
Pusta alejka sklepowa. Foto: Shutterstock/bbernard

Główny Urząd Statystyczny opublikował już pełen zestaw danych za sierpień. Wiadomo, że stopa bezrobocia pozostaje bez zmian, na poziomie 5 proc., a średnie wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wciąż rośnie szybciej od inflacji. Jednak pozostałe dane powodują, że można poczuć chłodny, niepokojący powiew. 

Zarobki rosną, zatrudnienie nie

Zdecydowanie powyżej oczekiwań analityków wzrosły średnie wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. W ciągu roku urosły o 11,1 proc. do 8189,74 zł brutto. Dotyczy to, co prawda, 40 proc. zatrudnionych, ale oddaje trend dotyczący wynagrodzeń. Ale dane dotyczące zatrudnienia już wskazują, że różowo nie jest bo w sierpniu w sektorze przedsiębiorstw ubyło 20 tys. etatów. Spodziewano się mniejszego spadku - analitycy oczekiwali spadku zatrudnienia o 0,3 proc., a spadło ono o 0,5 proc. Mowa oczywiście o sektorze przedsiębiorstw zatrudniających co najmniej 10 osób. 

W całej gospodarce stopa bezrobocia się nie zmieniła i wyniosła 5 proc. Jednak bezrobotnych przybyło, i to o 8,3 tys. Co dziwi o tyle, że w lecie zazwyczaj liczba osób bez zatrudnienia spada z uwagi na prace sezonowe w rolnictwie, budownictwie i usługach. Nie ma jeszcze powodu do paniki, ale odrobina niepokoju jest jak najbardziej uzasadniona. 

Budowlanka słabnie, przemysł rozczarowuje

Wpływ na bezrobocie z pewnością miała sytuacja w branży budowlanej. Z jednej strony firmy specjalizujące się w wykonywaniu projektów infrastrukturalnych wciąż czekają na to, aż na dużą skalę uruchomione zostaną środki z KPO i nowej unijnej perspektywy budżetowej, a z drugiej deweloperzy zmagają się z własnymi problemami. W efekcie w budowlance potrzeba było mniej ludzi. 

REKLAMA

W efekcie produkcja budowlana maleje we wszystkich działach, a ekonomiści ING w komentarzu do danych opublikowanych przez GUS piszą o branży budowlanej, że "pozostaje ona jednym z najsłabszych obszarów gospodarki". 

Wykonawców projektów infrastrukturalnych uratować mogą unijne środki, ale większy dopływ tychże będzie dopiero w 2025 r. Z kolei deweloperzy muszą się zmagać ze skutkami sukcesu programu Bezpieczny Kredyt 2 proc., który pozwalał im w zeszłym roku sprzedawać mieszkania na pniu w warunkach błyskawicznie rosnących cen. Dzięki czemu niektórzy deweloperzy osiągnęli marże na poziomie powyżej 50 proc. 

- Deweloperzy mieszkaniowi nadal borykają się z nadpodażą drogich mieszkań - kończone są już rozpoczęte projekty, a popyt na nieruchomości pozostaje słaby. W efekcie rośnie liczba gotowych mieszkań w ofercie - zauważają ekonomiści ING. 

REKLAMA

Dla deweloperów ratunkiem mógłby być kolejny "dopalacz" w postaci "Kredytu na start", tyle że doświadczenia Bezpiecznego Kredytu 2 proc. spowodowały, że Lewica, a nawet liberalna ekonomicznie Polska 2050, energicznie sprzeciwiają się kolejnym dopłatom do kredytów. W zamian proponują zwiększenie środków na budownictwo komunalne, społeczne i spółdzielcze. 

Rozczarowują do tego dane z przemysłu. W sierpniu produkcja przemysłowa spadła rok do roku o 1,5 proc., a analitycy spodziewali się spadku na poziomie 0,4 proc. Problemem producentów są choćby kłopoty niemieckiej gospodarki, która jest na skraju recesji, ale także czynniki krajowe mają wpływ. Niedawno jako jeden z głównych powodów zamykania fabryki ABB w Aleksandrowie Łódzkim koncern podał wysokie ceny energii. Do tego dochodzi mocny złoty zmniejszający konkurencyjność eksportu. 

Inflacja rośnie, konsumpcja zwalnia

Inflacja w sierpniu wyniosła rok do roku 4,3 proc., nieznacznie powyżej oczekiwań (4,2 proc.) i jest najwyższa w tym roku. Ekonomiści spodziewają się, że skoczy ona do 5 proc. jeszcze przed końcem grudnia, więc wygląda na to, że mamy dobry czas na szybkie pozbywanie się pieniędzy i rosnącą konsumpcję.

Niestety dla gospodarki konsumenci specjalnie wydawać nie chcą. Wzrost konsumpcji w cenach stałych (czyli wyłączając efekt inflacji) wyniósł tylko 2,6 proc. Mniej niż w lipcu (4,4 proc.) i mniej od oczekiwań - analitycy spodziewali się, że będzie to 3,4 proc. Malały wydatki konsumentów w wielu podstawowych kategoriach - spadła sprzedaż żywności, odzieży i obuwia. Do tego Polacy wyraźnie odczuwają niepewność co do przyszłości i kupują mniej dóbr trwałych takich jak meble czy sprzęt AGD. Rosła tylko sprzedaż samochodów, ale też wolniej. 

REKLAMA

Innymi słowy mówiąc, polscy konsumenci zaczęli oglądać każdą złotówkę dwa razy przed jej wydaniem i zaciskają powoli pasa. I nie ma co się dziwić - gwałtownie rosną ceny energii, wody, odbioru ścieków i ogólnie koszty utrzymania mieszkania. I środki na to można znaleźć w domowych budżetach tylko kosztem konsumpcji. Tymczasem już od dłuższego czasu wzrost PKB napędzany jest głównie przez nią. Jeżeli ten konsumpcyjny motor wzrostu się wyłączy, to bez wzrostu inwestycji czy produkcji przemysłowej, polska gospodarka zacznie przesuwać się w stronę recesji. 

Źle jeszcze nie jest. Być może nie będzie. Ale delikatny chłód jednak daje się odczuwać. Na szczęście strumyk unijnych środków zaraz zacznie rosnąć i inwestycje powinny odbić mocniej, napędzając branżę budowlaną. 

Czytaj także: 

Inflacja nadal wysoka. Sprawdzamy, co podrożało

Polski przemysł ciągle pod kreską, choć są sygnały zmian. Dane PMI są jednoznaczne

REKLAMA

Polska gospodarka się rozpędza i już wiadomo dlaczego. Jest jeden, główny powód

GUS/X/AM

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej