Ser niczym kokaina. Ogromny czarny rynek i kartele z Rosją w tle
Przestępcy znaleźli nowy zyskowny interes - kradzieże drogich serów, takich jak parmezan czy cheddar. Czarny rynek jest ogromny, a operujące na nim gangi przypominają działaniem narkotykowe kartele. Macza też w tym palce Rosja, która od agresji na Ukrainę, stała się ogromnym rynkiem zbytu.
Andrzej Mandel
2024-11-10, 17:20
W październiku głośno zrobiło się o zniknięciu 22 ton cheddara wartego, bagatela, ok. 300 tys. funtów (w przybliżeniu 1,56 mln zł). Ser został dostarczony do magazynu pośrednika Neal's Yard Dairy, a następnie odebrany przez kuriera i rozpłynął się bez śladu.
Śledztwo wykazało, że cała operacja kradzieży od trzech producentów była starannie przygotowanym wyłudzeniem, a poszukiwania sprawców trwają. Przy okazji dziennikarskie dochodzenie BBC wykazało, że "The Grate Cheese Robbery" (nieprzetłumaczalne nawiązanie do "The Great Bank Robbery" czyli Wielkiego Skoku na Bank) to tylko wierzchołek góry lodowej.
Do 50 mld dolarów strat rocznie
Okazuje się, że przestępstwa związane z żywnością - od przemytu, poprzez podrabianie, po jawne kradzieże kosztują światowy przemysł spożywczy od 30 do 50 mld dolarów rocznie. W to wliczone są takie przypadki, jak kradzieże oliwy, jej podrabianie, porwania ciężarówek czy kradzież dziesiątek żywych homarów.
Przestępcy koncentrują się jednak na potencjalnie najbardziej zyskownych produktach spożywczych. A wśród nich są sery, na których gangi mogą zarobić równie dobrze, jak na narkotykach, a przy tym ryzykować znacznie mniejszymi wyrokami.
REKLAMA
Wprowadzanie skradzionych serów na rynek jest też dużo łatwiejsze niż w przypadku narkotyków. Choć sprawiają kłopot przy przechowywaniu, to jednak mogą być trzymane długo i sprzedawane przez przestępców niewielkimi partiami. Rosnące ceny serów premium tylko zwiększają zysk.
W efekcie coraz częściej dochodzi do sytuacji, jak ta z grudnia 2023 roku, gdy z przyczepy na stacji benzynowej skradziono ser o wartości około 50 tys. funtów (ok. 260 tys. zł). Takie zdarzenia stają się w Europie codziennością.
Producenci Parmigiano Reggiano (parmezanu) tracą rocznie sery o wartości kilku milionów dolarów. W efekcie bronią się przed tym umieszczając od 2022 w kręgach chipy śledzące. Pozwalają one łatwo sprawdzić pochodzenie sera, a także czy nie jest on podróbką.
Gdzie trafiają kradzione sery? Kierunek Rosja
Przestępczy proceder ma coraz większy sens, ponieważ od rosyjskiej agresji na Ukrainę pojawił się ogromny rynek zbytu. Mimo, że Rosja jest objęta sankcjami, sklepowe półki w Moskwie uginają się od europejskich wyrobów. Trafiają tam z przemytu, jak i w ramach na wpół legalnego importu równoległego.
REKLAMA
- Ser i wino to dwa najczęstsze produkty nielegalnie przewożone do Rosji. Istnieją skomplikowane szlaki przez granice Europy prowadzące przez Białoruś i Gruzję - podkreślił w rozmowie z BBC profesor Chris Elliott, założyciel Globalnego Instytutu Bezpieczeństwa Żywnościowego i starszy doradca naukowy ONZ.
Rosjanie polują na europejskie sery uważając, że są one znacznie lepsze od miejscowych. Nie mylą się.
Kradzione sery nawet w USA
Rosja nie jest jednak jedynym krajem do którego wędrują skradzione sery. Dobrym odbiorcą są też Stany Zjednoczone, w których przepisy zakazują importu i produkcji niepasteryzowanych serów leżakowanych krócej niż 60 dni. W efekcie czarny rynek niektórych rodzajów francuskiego sera kwitnie i przynosi zyski przestępcom nawet za oceanem.
W USA licznie dochodzi też do podrabiania drogich europejskich serów z użyciem niebezpiecznych składników. Parmezan bywa tam podrabiany z użyciem miazgi drzewnej.
REKLAMA
- Istnieje od dawna ugruntowany związek między żywnością a zorganizowaną przestępczością - wskazał w rozmowie z BBC Andy Quinn z National Food Crime Unit (NFCU).
Zdaniem śledczego, kartele narkotykowe przeniknęły do legalnego biznesu i przejęły kontrolę nad sieciami dostaw. W efekcie mogą swobodnie transportować np. kokainę - której ładunki czasem odkrywa się w sklepach, gdy trafią nie do tego odbiorcy co trzeba.
Tak samo wędrują skradzione sery. Z tą różnicą, że ryzyko wpadki jest znacznie mniejsze, a i ewentualne problemy też nie są tak dotkliwe.
- Wiedzą, że przestępstwa związane z jedzeniem skutkują mniej surowymi wyrokami skazującymi niż za import narkotyków, ale nadal mogą zarobić podobne kwoty pieniędzy - podkreśla Andy Quinn.
REKLAMA
Czytaj także:
- Polskie sery światową czołówką. Zdobyły wysokie miejsca w prestiżowym rankingu
- Drastyczny wzrost cen popularnego produktu. Odbije się to na kieszeniach Polaków
- Ta pizza sprzedawała się najlepiej. Dołączano do niej... kokainę
BBC/AM
REKLAMA