Rosjanie mają nowe źródło żołnierzy. Rekrutują ich podstępem
Jemeńscy Huti mają być zwabiani do Rosji obietnicami pracy i obywatelstwa. Tymczasem na miejscu czeka ich przymusowa służba w rosyjskim wojsku - twierdzi "Financial Times".
2024-11-24, 13:44
Rosja najwyraźniej chwyta się wszelkich sposobów, by zrekrutować jak najwięcej żołnierzy do swojej armii unikając poboru. Według "Financial Times" dobrym źródłem najemników okazuje się kontrolowana przez Huti część Jemenu.
Szemrany pośrednik powiązany z prominentnym politykiem Huti
Jemeńscy mężczyźni, którzy zostali zwerbowani do rosyjskiej armii i udało im się z niej uciec, mówili dziennikarzom "FT", że obiecywano im dobrze płatną pracę i obywatelstwo Rosji. Jednak po przybyciu na miejsce zostali przymusowo wcieleni do armii i wysłani na front w Ukrainie.
Kontrakty jemeńskich rekrutów, do których dotarł "FT", są powiązane z firmą założoną przez prominentnego polityka Huti Abdulwaliego Abdo Hassana al-Dżabriego. Przedsiębiorstwo jest formalnie zarejestrowane jako operator turystyczny i dostawca sprzętu medycznego. Hassan al-Dżabri był przed wojną domową posłem do jemeńskiego parlamentu. Po wybuchu konfliktu w 2015 został zaocznie skazany na śmierć.
"FT" rozmawiał z jednym z rekrutów, który znalazł się w grupie około 200 Jemeńczyków wcielonych we wrześniu do rosyjskiej armii. Został zwabiony do Rosji obietnicami pracy w dziedzinach "bezpieczeństwa" i "inżynierii".
REKLAMA
Po kilku tygodniach spędzonych na froncie najemnik uciekł wraz z czterema innymi nowo przybyłymi Huti i ukrył się w lesie na terytorium Ukrainy. Relacjonował, że jeden z członków grupy próbował popełnić samobójstwo i został przewieziony do szpitala.
- Egzotyczni żołnierze na wschodzie Ukrainy. U boku Rosjan stanęli najemnicy z Malezji
- Problem z mobilizacją. I Rosji, i Ukrainie brakuje żołnierzy
- Rosja próbowała stworzyć brygadę najemników z Serbii. BBC: działania te się nie powiodły
Jemeńczycy bez pomocy własnej ambasady
Huti nie są jedynymi Jemeńczykami rekrutowanymi do walki na froncie. Firma al-Dżabriego szuka też ludzi wśród Jemeńskich emigrantów w Omanie. Tak na front trafił "Hamza", który właśnie w Omanie zainteresował się ofertą cywilnej pracy w wojsku rosyjskim za 3 tys. dolarów miesięcznie. Ostatecznie został zmuszony do służby na froncie. Swoją historią "Hamza" podzielił się z OCCRP (Organized Crime and Corruption Reporting Project).
- Nie było jasne, że będziemy żołnierzami - twierdzi Hamza.
REKLAMA
On i podobni mu rekruci nawiązali kontakt z ambasadą Jemenu w Rosji prosząc o pomoc. Jedynymi efektami, jak dotąd, jest sugestia attaché wojskowego, że niczego nie da się zrobić. Oraz dyskretne próby pomocy ze strony ambasadora Jemenu w Rosji.
- Nawiązano kontakt z odpowiednimi władzami, aby udzielić pomocy w tej sprawie. Służymy obywatelom. I jeśli Bóg pozwoli, będzie dobrze – powiedział ambasador Ahmed Salem Al Wahishi.
Również tu pośrednikiem jest firma Abdulwaliego Abdo Hassana al-Dżabriego. Działaczom OCCRP udało się z nim nawiązać kontakt i zadać pytania odnośnie rekrutowania podstępem.
- Jemeńczycy, którzy udali się do Rosji, aby dołączyć do rosyjskiej armii, zgodzili się na to świadomie - stwierdził al-Dżabri w rozmowie z OCCRP.
REKLAMA
Rosja werbuje na całym świecie
Rosja werbuje najemników w różnych krajach. Latem 2023 r. wyszło na jaw, że mieszkańcy Nepalu, którzy przyjechali do Federacji Rosyjskiej na studia, są rekrutowani na wojnę przeciwko Ukrainie. Głównym argumentem przemawiającym za podjęciem takiej decyzji są pieniądze.
W grudniu ubiegłego roku władze Nepalu wydały oficjalne oświadczenie, w którym wezwały Moskwę do zaprzestania rekrutowania swoich obywateli na wojnę i zwrócenia ciał poległych.
Najemnik armii rosyjskiej z Somalii Muhammad Adil został schwytany przez Siły Zbrojne Ukrainy na początku stycznia 2024 r. Po przyjeździe do Rosji podjął pracę w fabryce, ale wkrótce zobaczył na ulicy reklamę rosyjskiej armii i 3 grudnia 2023 r. podpisał umowę. Niecały miesiąc później, już 4 stycznia 2024 r., znalazł się na linii frontu na terytorium Ukrainy - informowały w maju br. ukraińskie media.
PAP/FT/OCCRP/AM
REKLAMA
REKLAMA