Na Alasce indyki spadają z nieba. Niezwykła akcja na Święto Dziękczynienia

2024-11-28, 16:54

Święto Dziękczynienia w Stanach Zjednoczonych jest jedną z najważniejszych uroczystości rodzinnych. W tym dniu Amerykanie tradycyjnie jedzą indyka. Dla tych, którzy są zupełnie odcięci od świata - czyli dla wielu mieszkańców Alaski - indyki spadną z nieba.

Alaska jest szczególnym stanem USA. Jest oddzielona od reszty kraju, jest też bardzo mroźna i bardzo dzika. Tylko do ok. 20 proc. terenu można dotrzeć drogą lądową. W pozostałe miejsca mieszkańcy Alaski podróżują samolotami lub skuterami śnieżnymi.

Alaskańska Bomba Indykowa

To jednak nie oznacza, że w takich miejscach nikt nie mieszka. Te osoby nie mają jednak łatwo ze świątecznymi zakupami. W związku z tym kilkudziesięciu mieszkańców ostępów puszczy na amerykańskiej Alasce dostanie indyka na swoją ucztę z nieba. Mrożony drób zrzuci ze swojego samolotu ochotniczka i pilotka Esther Keim w ramach akcji "Alaskańskiej Bomby Indykowej" - informuje agencja AP.

Ester Keim mieszka dziś w mieście, jednak jako dziecko wychowywała się w odizolowanym od cywilizacji gospodarstwie i dobrze zna trudności, których doświadczają ich mieszkańcy. Sama pamięta, że znajomy pilot zrzucał czasem rodzicom Keim gazetę - z przyklejoną gumą do żucia dla dziewczynki.

Mieszkańcy Alaski często są odcięci od świata

Przed laty dowiedziała się, że jedna z takich rodzin, która żyje w odizolowanym gospodarstwie, będzie miała na świątecznym stole "co najwyżej pieczyste z wiewiórki". Tym zaś trudno jest obdzielić troje domowników. Wówczas Keim postanowiła zrzucić im mrożonego indyka ze swojej awionetki, którą wyremontowała z pomocą ojca.

REKLAMA

Akcja rozkręciła się dzięki mediom społecznościowym. Od kilku lat Keim lata w każde Święto Dziękczynienia i dostarcza świąteczną żywność ludziom, do których domów nie prowadzą żadne drogi.

Wśród odbiorców indyka będzie np. rodzina Luce, która w okresie śnieżnej, alaskańskiej zimy potrzebuje co najmniej półtoragodzinnej podróży skuterem śnieżnym, by dotrzeć do najbliższego sklepu.  Na taką podróż decydują się tylko raz w miesiącu. - Mam już 80 lat i moje zamiłowanie do przygód trochę oklapło - wyznał agencji AP Dave Luce.

Czytaj również:

Powstanie fundacja zrzucająca indyki na Alasce?

Keim dostarcza obecnie do 40 indyków. Zarówno dostawa, jak i zakup ptaka są darmowe. Pilotka finansuje swoją akcję dzięki pomocy ludzi dobrej woli, którzy wokół jej akcji skrzykują się przez media społecznościowe. Czasem Ester Keim lata sama, czasem z przyjaciółką - jedna pilotuje, druga wyrzuca pakunki.

REKLAMA

Przed wylotem kontaktuje się z rodzinami, żeby wiedzieli kiedy wyjść przed dom. To jest najważniejsze. - Jeżeli nie będzie nikogo na zewnątrz - nie rzucę indyka. Gdyby nie zobaczyli, gdzie spada, nigdy by go nie znaleźli - wyjaśniła kobieta. Okazuje się, że kiedyś odbiorcy szukali swojego pakunku w głębokim śniegu przez pięć dni.

Ester Keim chce założyć organizację non profit, dzięki której mogłaby uzyskać więcej darowizn i rozszerzyć swoją świąteczną akcję. Obecnie jej maksymalny zasięg wynosi ok. 20 kilometrów. Chciałaby móc latać dalej. A to nie wszystko. - Można by wtedy także dodawać jakiś drobiazg dla dzieci. Choćby pluszową przytulankę - powiedziała.

PAP/jmo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej