Prezes PiS o uchyleniu immunitetu: spodziewałem się tego, nie jestem specjalnie zmartwiony
Prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślił, że spodziewał się uchylenia mu przez Sejm immunitetu. - Nie jestem tym specjalnie zmartwiony - powiedział polityk. Dodał, że jego zachowanie wobec aktywisty Zbigniewa Komosy było reakcją samoobronną i wynikało z "poczucia całkowitej bezkarności tego człowieka".
2024-12-06, 18:24
Sejm wyraził w piątek zgodę na pociągnięcie Kaczyńskiego do odpowiedzialności karnej w związku z oskarżeniem go przez aktywistę Zbigniewa Komosę o uderzenie w twarz podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej.
Za uchyleniem immunitetu było 241 posłów, a 206 było przeciw. Nikt nie wstrzymał się od głosu.
Prezes PiS przyznał dziennikarzom, że spodziewał się takiej decyzji Sejmu. Dodał, że "nie jest nią specjalnie zmartwiony".
- Zawsze uważałem, że to, co działo się w drugiej połowie lat 40., czyli sojusz, wtedy intelektualistów z lumpami, w tej chwili jest sojuszem tych, których wypromował PRL - powiedział. Na pytanie, czy to "lumpy uchyliły mu immunitet", odparł, że byli to "ludzie, którzy popierają lumpów".
REKLAMA
Kaczyński bez immunitetu. Usprawiedliwia swoje zachowanie
Kaczyński zaznaczył również, że wynik głosowania to okazja dla niego do pokazania publicznie, jak "można obrażać zasłużonego człowieka, byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, i prowadzić putinowską propagandę".
Prezes PiS argumentował, że jego zachowanie wobec Komosy było wynikiem "poczucia całkowitej bezkarności tego człowieka, że żadne zasady, ani moralne, ani prawne jego nie obowiązują". Stwierdził, że przekroczyło to "jego niemałą w tym wypadku odporność nerwową". Dodał, że każdy obywatel ma prawo do samoobrony, podkreślając, że była to właśnie reakcja samoobronna.
Powiedział, że jeśli wystawianie tabliczki przed pomnikiem Ofiar Katastrofy Smoleńskiej w Warszawie będzie się powtarzało, PiS będzie w "dalszym ciągu stosował taką taktykę, która będzie dostosowana do okoliczności". Jego zdaniem aktualnie mamy do czynienia ze specjalnymi okolicznościami, jakimi są zbliżające się wybory prezydenckie, co "wprowadzi pewne korekty". "My z tej sprawy nigdy nie ustąpimy" - powiedział.
Zdaniem Kaczyńskiego to oczywiste, że za katastrofą smoleńską stoją Rosjanie. Dodał jednak, że należy zbadać, jaki jest w tym udział "pewnych grup polskich". Wyraził nadzieję, że zostanie to kiedyś wyjaśnione "z całą surowością".
REKLAMA
- Spór w koalicji o rozliczanie PiS-u. Senator Lewicy: nie dziwię się Tuskowi
- "Będę pilnował, żeby nikt tutaj nie kapitulował". Tusk o rozliczaniu PiS
Sprawa ma związek z oskarżeniem Kaczyńskiego przez aktywistę Zbigniewa Komosę o uderzenie w twarz podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej, do czego miało dojść 10 października 2024 r. Podczas przepychanek przy pomniku Ofiar Tragedii Smoleńskiej na stołecznym pl. Piłsudskiego - według Komosy - Kaczyński dwukrotnie uderzył go w twarz. W związku z tym aktywista złożył w sądzie akt oskarżenia przeciw prezesowi Prawa i Sprawiedliwości.
Komosa regularnie składa przez pomnikiem wieńce, na których umieszcza tabliczkę z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski". Wielokrotnie dochodziło do prób zerwania napisu z wieńca. Posłowie PiS uważają, że szkaluje on pamięć o prezydencie Kaczyńskim.
PAP/bartos
REKLAMA