"Wichrzyciele". Propaganda w PRL wobec społecznych protestów

- Propaganda stosowana przez cały okres PRL, miała na celu pokazanie strajkujących jako "wichrzycieli", którzy buntują "normalnych" robotników przeciwko władzy ludowej. Tak było w roku: 1956, 1970, 1976 i w czasie "karnawału Solidarności", zakończonego stanem wojennym - mówił w Polskim Radiu 24 historyk z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Rafał Habielski.  

2024-12-17, 22:00

"Wichrzyciele". Propaganda w PRL wobec społecznych protestów
Wojsko na ulicach Gdańska w roku 1970.Foto: Instytut Pamięci Narodowej

Bezpośrednią przyczyną strajków i demonstracji w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu była wprowadzona przez władze drastyczna podwyżka cen mięsa, mleka, chleba i innych produktów spożywczych. Władze od początku postawiły na świadome izolowania strajkujących stoczniowców od opinii publicznej. O wydarzeniach nie wspominano w prasie, radiu i telewizji. 

Słowo "strajk" nigdy nie padało

Ekspert przypomniał, że w mediach PRL mówiono o "niepokojach społecznych" i "wypadkach", unikając słowa "strajk". Ale nigdy nie mówiono, co było powodem tak powszechnego oburzenia. Ukrywano też dlaczego MO i wojsko strzelało do pokojowo protestujących stoczniowców, próbując zwalić swoją winę za tę tragedię nie tyle na samych robotników, którzy strajkowali tylko na różnego typu "wichrzycieli, którzy byli pod wpływem zachodnich ośrodków wrogich Polsce Ludowej".


Posłuchaj

prof. Rafał Habielski, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego gościem Polskiego Radia 24 (audycja "Pomówmy o tym") 22:08
+
Dodaj do playlisty

 

 - W krajach socjalistycznych mówiono w oficjalnej propagandzie, że robotnicy rządzą nimi, poprzez swoich przedstawicieli z partii komunistycznych. Dlatego nie mówiono wprost o strajku na Wybrzeżu w roku 1970 i w roku 1980, bo to mogło wydarzyć się tylko na Zachodzie, gdzie robotnicy mieli być rzekomo wykorzystywani. Z tego powodu, choć w tych wydarzeniach, brali udział robotnicy ze stoczni im. Lenina i ze stoczni im Komuny Paryskiej, było to bardzo trudne zadanie dla partyjnej propagandy, aby omijać te rewolucyjne nazwy obu zakładów - mówił prof. Rafał Habielski.

REKLAMA

 Ekstrema "S"

Podczas stanu wojennego PZPR chętnie wykorzystywała te same co wcześniej klisze propagandowe, aby uzasadnić działanie aparatu represji wobec zwykłych obywateli, którzy uwierzyli w idę wolnych związków zawodowych lub zapisali się do NSZZ "Solidarność". 

- Przygotowanie propagandowe do walki z "Solidarnością" trwało co najmniej od jesieni 1981 roku, zarzucając jej chęć nakręcania konfrontacji politycznej oraz winę za "pogarszanie się sytuacji gospodarczej" z systemem kartkowym. Choć to wynikało tylko z nieudolności PZPRR, ale to wykorzystano do budowania złej opinii o samym związku. W swoim wystąpieniu Wojciech Jaruzelskiego z 13 grudnia 1981 roku wprost mówił, że  jako państwo "staliśmy nad przepaścią". Pojawiała się też metafora o "ręce wyciągniętej na zgodę", co oczywiście zostało odrzucone przez "Solidarność". Dlatego stan wojenny stał się koniecznym krokiem podjętym w imieniu ludzi pracy, przeciwko grupie "ekstremy" ze związku - wyjaśniał prof. Rafał Habielski. 

W opinii historyka, gdy porównamy sformułowania propagandy podczas kolejnych kryzysów politycznych w PRL (od roku 1956, po 1970, 1976  i 1981) widać, że zawsze krytyków systemu komunistycznego, przedstawiano  jako "warchoły z określonych kręgów", które celowo nastawiały "prawdziwych robotników" przeciwko socjalizmowi, bo taki prawdziwy hutnik, stoczniowiec lub górnik nigdy nie strajkuje. Dopiero potem kolejnym krokiem była sama delegalizacja "Solidarności", bo stan wojenny był od początku wymierzony w likwidację tego pokojowego ruchu. 

***

Audycja: Pomówmy o tym...
Prowadzi: Paweł Wojewódka
Gość: prof. Rafał Habielski (historyk)
Data emisji: 17.12.2024
Godzina emisji: 21.05

REKLAMA


PR24


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej