Prezydent Korei Płd. Jun Suk Yeol aresztowany. Wcześniej doszło do starć z policją
W Korei Południowej aresztowano w środę rano czasu lokalnego zawieszonego prezydenta Jun Suk Yeola. Sprawa ma związek z wprowadzeniem stanu wojennego w kraju. Polityk oświadczył, że choć oddał się w ręce władz, nie aprobuje prowadzonego przez nich dochodzenia.
Aleksander Klekocki
2025-01-15, 06:29
Prezydent Korei Płd. aresztowany
Prezydent Jun Suk Yeol ogłosił, że zgodził się podporządkować służbom, aby uniknąć rozlewu krwi. Służby śledcze potwierdziły, że wydany 7 stycznia przez sąd nakaz aresztowania został formalnie zrealizowany o godz. 10.33 czasu lokalnego (godz. 2.33 w Polsce). Policyjny konwój przewiózł Juna do biura agencji antykorupcyjnej (CIO), która kieruje dochodzeniem. Teraz śledczy mają 48 godzin na przesłuchanie głowy państwa. Potem mogą wystąpić do sądu o nakaz zatrzymania go na okres do 20 dni lub zwolnić.
Wcześniej służby przez kilka godzin próbowały wejść do rezydencji prezydenta, gdzie ukrywał się Jun Suk Yeol. Wstępu bronili im jednak zwolennicy prezydenta i jego ochrona, która już raz udaremniła próbę aresztowania polityka. W środę przed rezydencją prezydenta doszło do starć między zwolennikami głowy państwa i policją.
Czytaj także:
REKLAMA
- Polska krajem drugiej kategorii. Rozczarowująca decyzja Białego Domu
- Moskwa zachwycona działaniami Trumpa. Rosyjski dyplomata: gra na naszą korzyść
- Samobójcy Kima nową pułapką na Ukraińców. Poddano ich "praniu mózgów"
Jun Suk Yeol wygłosił oświadczenie
Jun - wobec którego toczy się dochodzenie w związku z wprowadzeniem 3 grudnia 2024 roku stanu wojennego - jest pierwszym urzędującym prezydentem Korei Płd., który został aresztowany podczas sprawowania urzędu.
Media wyemitowały oświadczenie Juna nagrane rano w rezydencji, w którym przekonywał, że ani organy prowadzące dochodzenie w jego sprawie, ani sądy wydające im nakazy aresztowania, nie mają do tego uprawnień. - Postanowiłem stawić się przed CIO, mimo że jest to nielegalne dochodzenie, aby zapobiec rozlewowi krwi - oświadczył. - Nie oznacza to jednak, że aprobuję ich dochodzenie - podkreślił. Jun zakończył stwierdzeniem, że "choć są to mroczne dni (...) przyszłość tego kraju jest pełna nadziei".
Urzędnicy CIO próbowali aresztować Juna jeszcze 3 stycznia, działając na mocy pierwszego nakazu. Funkcjonariusze zaniechali jej z powodu wielogodzinnej blokady ze strony służb prezydenckiej ochrony (PSS).
REKLAMA
Urzędnik CIO przyznał, że podczas drugiej próby, którą śledczy i policja rozpoczęli ok. godz. 5 czasu lokalnego (godz. 21 we wtorek w Polsce), PSS nie utrudniała ich działań. Początkowo nastąpił trwający blisko dwie godziny impas, podczas którego doszło m.in. do krótkich przepychanek między osobami tworzącymi kordon przez główną bramą prowadzącą na teren kompleksu, gdzie mieści się siedziba głowy państwa. Jun nie opuścił jej od 12 grudnia. Następnie śledczy dostali się pod wartownię przy bramie rezydencji Juna, a po po krótkich negocjacjach zostali wpuszczeni do budynku.
Przed kompleksem prezydenckim w dzielnicy Yongsan od wczesnych godzin rannych gromadziły się tysiące zwolenników Juna, którzy, jak pisze agencja Yonhap, z płaczem zareagowali na informacje o aresztowaniu polityka.
Wprowadzenie stanu wojennego w Korei Płd.
Jun wielokrotnie bronił swojej decyzji o wprowadzeniu w Korei Płd. stanu wojennego, argumentując, że próbował chronić demokrację w kraju przed sympatykami Korei Północnej. Opozycyjni deputowaniu twierdzą jednak, że był to zamach stanu i wystąpili z wnioskiem o impeachment głowy państwa, który został przegłosowany 14 grudnia.
Trybunał Konstytucyjny w ciągu 180 dni od tego terminu ma zdecydować, czy zatwierdzić jego odwołanie, czy też przywrócić go na stanowisko. Pierwsza rozprawa TK, która trwała zaledwie 4 minuty w związku z niestawieniem się Juna, odbyła się we wtorek. Kolejna, zaplanowana na czwartek, zostanie przeprowadzona nawet pod jego nieobecność.
REKLAMA
Dotychczas kilku wysokich rangą urzędników zostało już aresztowanych w związku z ich rolą we wprowadzeniu stanu wojennego, w tym dowódcy wojskowi i były minister obrony Kim Jong Hjun.
Źródło: Polskie Radio/PAP/ak
REKLAMA