Służyli Kimowi, wpadli w ręce Ukraińców. Teraz przerywają milczenie

Nie wiedzieliśmy nic o wojnie, na którą nas wysłano. Powiedziano nam, że będziemy walczyć z Koreańczykami z Południa - przekonywali w wywiadzie dla "Wall Street Journal" dwaj północnokoreańscy żołnierze, schwytani na froncie przez siły zbrojne Ukrainy.

2025-02-28, 17:20

Służyli Kimowi, wpadli w ręce Ukraińców. Teraz przerywają milczenie
Północno koreańscy jeńcy przekonują, że nie mieli świadomości na temat realiów wojny w Ukrainie. Foto: PAP/EPA/MARIA SENOVILLA & X/@WSJ

Słyszeli, że "kapitulacja jest zdradą stanu"

Opuścili Koreę Północną jesienią, podobnie jak 12 tys. innych żołnierzy, oddanych reżimowi dyktatora Kim Dzong Una. Gdy 21-letni Paek i 26-letni Ri, o których mowa, przybyli do Rosji - otrzymali mundury, broń oraz nakaz, aby nie dali się schwytać żywcem. Rekomendowaną przez rosyjskich towarzyszy broni, jak i północnokoreańską policję polityczną metodą samobójstwa było wysadzenie się granatem - najlepiej zastawiając pułapkę na jednostki nieprzyjaciela. "Kapitulacja jest zdradą stanu" - słyszeli.

Kilka dni później znaleźli się piekle wojny. Wysłano ich do walki w obwodzie kurskim w Rosji, gdzie stawili czoła siłom ukraińskim, zajmującym - od przeszło pół roku - tamtejsze tereny. Paek i Ri, w odróżnieniu od wielu swoich rodaków, walczących na froncie, nie posłuchali się "dobrych" rad Rosjan i tajnej policji. Pozwolili się schwytać Ukraińcom, co 11 stycznia ogłosił prezydent Wołodymyr Zełenski.

"Nie wiedziałem, że jadę do Rosji"

Jeńcy powiedzieli "Wall Street Journal", że sądzili, iż będą walczyć z żołnierzami Korei Południowej, którzy - jak im wmówiono - towarzyszą ramię w ramię Ukraińcom na froncie. A Paek stwierdził, że początkowo w ogóle "nie wiedział, że jedzie do Rosji". O tym, że został okłamany miał dowiedzieć się - według jego wersji wydarzeń - już na miejscu.

Czytaj również:

- Walczyłem, jakby Rosja była moją ojczyzną - relacjonował z kolei Ri, dodając, że podczas walk nie odczuwał strachu. Nie potrafił tego uzasadnić.

Walczyli za darmo

Obaj żołnierze, jak opowiedzieli, nie otrzymywali wynagrodzenia za udział w wojnie. - Nie wiem, czy wojsko rosyjskie i ukraińskie dostaje za to pieniądze. My [północnokoreańscy żołnierze - red.] nie dostajemy - oznajmił Paek.

Portal EuroMaidanPress.com podał, powołując się na Wołodymyra Zełeńskiego, że na froncie zginęło bądź zostało rannych 4 tys. Koreańczyków z Północy.

"The Wall Street Journal" przekazał, że obaj rozmówcy dziennika odnieśli poważne obrażenia. 21-latek przez kilka dni czekał na pomoc, nie mogąc się podnieść z ziemi. Gdy odnaleźli go Ukraińcy, trafił do szpitala - tam z powodu odmrożeń i gangreny amputowano mu kilka palców u nóg.

REKLAMA

Cho Tae-yul, minister spraw zagranicznych Korei Południowej, poinformował w tym tygodniu, że Seul jest otwarty na przyjęcie wspomnianych jeńców. Muszą jednak spełnić jeden (kluczowy) warunek - wyrazić chęć ubiegania się o azyl. Jeśli to zrobią, zostaną przyjęci jako pełnoprawni obywatele Korei Południowej - zadeklarował polityk.

Czytaj także:

Źródła: "The Wall Street Journal"/EuroMaidanPress.com/"The Korea JoongAng Daily"

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej