"Kawalerkę sprzedali sami sobie". Nowe doniesienia ws. mieszkania Nawrockiego
Karolowi Nawrockiemu i jego żonie do przejęcia słynnej kawalerki w Gdańsku wcale nie był potrzebny jej właściciel, pan Jerzy. Po prostu zawarli umowę sami ze sobą - donosi Onet.
2025-05-07, 12:00
Nawrocki zapłacił za mieszkanie Jerzego Ż.
Początek sprawy sięga 15 lutego 2010 roku. Tego dnia Jerzy Ż. - starszy i ubogi mężczyzna z przeszłością kryminalną - składa w gdańskim magistracie wniosek o wykup komunalnej kawalerki, którą zajmował od 1997 roku. Lokal o powierzchni 28,5 m kw. został wyceniony przez rzeczoznawcę na 120 tys. zł. W tamtym czasie miasto chętnie sprzedawało mieszkania lokatorom, by ograniczyć koszty remontów. Miasto oferowało lokatorom wysokie bonifikaty - Jerzy Ż. mógł skorzystać z 90-procentowej zniżki i kupić mieszkanie za zaledwie 10 proc. jego wyceny.
W październiku 2011 roku Jerzy Ż. zostaje właścicielem kawalerki, płacąc jedynie 12 603 zł i 15 gr. Formalnie to nie on jednak dokonuje przelewu do urzędu - pieniądze pochodzą z osobistego konta Karola Nawrockiego. W ostatnich dniach Nawrocki tłumaczył, że przekazał tę kwotę Jerzemu Ż., a ten samodzielnie uiścił opłatę do kasy miasta.
"To nie jest prawda. Dysponujemy kopią zlecenia przelewu opłaty za mieszkanie, który Nawrocki wykonał 20 października 2011 roku. Tego dnia zjawił się w jednym z oddziałów Millennium Banku i wykładając gotówkę, polecił przelanie jej na konto magistratu. Tytuł wpłaty brzmi: "wykup lokalu [adres] pan Jerzy Ż. [pełne nazwisko]". Podpisał się pod nim jednak Karol Nawrocki" - czytamy w artykule Onetu.
Afera mieszkaniowa Nawrockiego. Sprzedaż kawalerki
Od tego momentu Marta i Karol Nawroccy przystępują do działania i zaledwie trzy miesiące po wykupie lokalu, 24 stycznia 2012 roku, podpisują z Jerzym Ż. notarialnie potwierdzoną umowę przedwstępną dotyczącą zakupu mieszkania. Był to warunek narzucony przez miasto - gdańskie władze sprzedawały mieszkania komunalne z zastrzeżeniem, że nie można ich odsprzedać na wolnym rynku przez minimum pięć lat, pod rygorem utraty przyznanych wcześniej bonifikat.
REKLAMA
Podczas wtorkowej konferencji prasowej poseł PiS Przemysław Czarnek przedstawił umowę przedwstępną, twierdząc, że zawiera ona zapis o przekazaniu Jerzemu Ż. 120 tys. zł przez Nawrockich, co miało zostać przez niego potwierdzone. Taki zapis faktycznie widnieje w akcie notarialnym. Jednak - jak ustalili dziennikarze Onetu - Nawroccy nie przekazali Jerzemu Ż. żadnych pieniędzy, co może świadczyć o poświadczeniu nieprawdy w dokumencie.
W umowie przedwstępnej zawartej notarialnie znalazł się kluczowy zapis - Jerzy Ż. udzielił Marcie i Karolowi Nawrockim nieodwołalnego pełnomocnictwa do dysponowania mieszkaniem, które dopiero planował im sprzedać. Zgodnie z dokumentem, mogli zawrzeć umowę sprzedaży także na swoją rzecz i na warunkach według własnego uznania.
Formalnie czekali pięć lat na finalizację transakcji - miało to związek z miejskim zakazem sprzedaży mieszkań z bonifikatą. Po jego wygaśnięciu, 6 marca 2017 roku, Nawroccy - jako pełnomocnicy Jerzego Ż. - sprzedali kawalerkę sami sobie. W akcie notarialnym zapisano, że działając w jego imieniu, przenoszą własność mieszkania na siebie.
- Kaczyński zabrał głos ws. mieszkań Nawrockiego. Atakuje media
- Afera wokół mieszkania Nawrockiego. "Wizerunkowa katastrofa"
- PiS chce zaprosić wiceprezydenta USA do Polski. Sługocki mówi o niedźwiedziej przysłudze
Źródło: Onet/nł/k
REKLAMA