Grudzień 1922. Pierwsze wybory prezydenta RP w cieniu wojny polsko-polskiej

Pierwsze wybory prezydenta RP wyglądały zupełnie inaczej niż dziś, a temperatura towarzyszących im sporów politycznych była tak wysoka, że doprowadziła do tragedii. Co pisano wówczas w prasie i jaki miała ona wpływ na bieg wydarzeń?

Michał Czyżewski

Michał Czyżewski

2025-05-18, 06:23

Grudzień 1922. Pierwsze wybory prezydenta RP w cieniu wojny polsko-polskiej
Gabriel Narutowicz na tle fragmentów artykułów prasowych z grudnia 1922 roku. Foto: Polskie Radio/grafika na podstawie zasobów domeny publicznej (Polona.pl/Wikimedia)

Na początku był chaos

Prologiem pierwszych polskich wyborów prezydenckich były prowadzone od 1919 roku parlamentarne prace nad ustawą zasadniczą, która miała regulować ustrój państwa przywróconego do istnienia po odzyskaniu niepodległości. W Sejmie Ustawodawczym spory na ten temat były dość zażarte, ale już w marcu 1921 roku udało się osiągnąć kompromis między ugrupowaniami lewicowymi i prawicowymi. W ten sposób narodziła się tzw. konstytucja marcowa.

Pierwszy rozdział konstytucji marcowej określający demokratyczny ustrój Rzeczypospolitej Polskiej. Fot. Polona.pl/domena publiczna Pierwszy rozdział konstytucji marcowej określający demokratyczny ustrój Rzeczypospolitej Polskiej. Fot. Polona.pl/domena publiczna

Prawica przeforsowała m.in. powołanie dwuizbowego parlamentu (sejm i senat), a lewica stawiła skuteczny opór postulatom, by w senacie zasiadali m.in. przedstawiciele duchowieństwa. Prawica musiała zrezygnować z pomysłu wykluczenia mniejszości narodowych z części praw obywatelskich, a lewica musiała się zgodzić na to, że Kościół katolicki ma zająć "naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań".

Wiele kontrowersji budziła kwestia wyboru prezydenta Rzeczypospolitej i jego kompetencji. Endecja obawiała się, że głównym kandydatem na to stanowisko będzie Józef Piłsudski, dlatego postulowała ograniczenie władzy głowy państwa. Prawica (wraz z partiami centrowymi) żądała również, by wybór prezydenta dokonywany był nie na drodze wyborów powszechnych, lecz poprzez głosowanie Zgromadzenia Narodowego (czyli wspólne obrady sejmu i senatu), i postawiła na swoim.

Pierwsze posiedzenie Senatu pod koniec listopada 1922 roku. Fotografia zamieszczona w "Tygodniku Illustrowanym" (nr 50, 9 grudnia 1922). Fot. Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego/domena publiczna Pierwsze posiedzenie Senatu pod koniec listopada 1922 roku. Fotografia zamieszczona w "Tygodniku Illustrowanym" (nr 50, 9 grudnia 1922). Fot. Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego/domena publiczna

O tym, że konstytucja marcowa wbrew pozorom nie była wcale rozwiązaniem kompromisowym, przekonano się w pierwszej połowie listopada 1922 roku podczas wyborów parlamentarnych (te zgodnie z ustawą zasadniczą zostały przeprowadzone jako głosowanie ogółu uprawnionych obywateli RP). Poprzedzająca je brutalna kampania wyborcza "nie tylko wyostrzyła granice politycznych i ideowych podziałów, ale także w sposób bezprecedensowy w krótkiej historii II RP zaogniła nastroje obywateli" – jak pisze dr Piotr Ruciński, historyk z IPN, w swojej książce "Nieznany prezydent Narutowicz".

REKLAMA

"Gorący konflikt, który toczyły obozy nacjonalistycznej prawicy oraz wspierającej naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego lewicy, nie doprowadził do ostatecznego rozstrzygnięcia w grze o władzę" – czytamy w tej publikacji. – "Żaden z bloków nie zdobył w parlamencie decydującej większości, która mogłaby utworzyć stabilny rząd. Dobry wynik osiągnęły mniejszości narodowe, które, startując razem, uzyskały poważny wpływ na losy państwa".

Wybory stały się wstępem do ery politycznego i społecznego chaosu, prologiem trwającej kilka lat epoki destabilizacji państwa, co już na samym początku - jak to ujął historyk i polityk prof. Tomasz Nałęcz - doprowadziło "do gigantycznej awantury, która zepchnęła Polskę na krawędź wojny domowej".

Jednym z pierwszych zadań parlamentu, który rozpoczął prace pod koniec listopada 1922 roku, był właśnie wybór pierwszego w dziejach prezydenta Polski, który miał przejąć prawa i obowiązki Naczelnika Państwa, tymczasowego urzędu sprawowanego od 1918 roku przez Józefa Piłsudskiego.

Posłowie na sali obrad Sejmu RP podczas otwarcia pierwszej sesji 28 listopada 1922 roku. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Posłowie na sali obrad Sejmu RP podczas otwarcia pierwszej sesji 28 listopada 1922 roku. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Giełda kandydatów

Ponieważ wskazanie prezydenta RP należało do Zgromadzenia Narodowego, przed zaplanowanymi na 9 grudnia 1922 roku wyborami prezydenckimi nie było typowej kampanii. Z uwagi na to oraz na fakt, że Sejm i Senat dopiero zaczęły działać, wszystkie przedwyborcze wydarzenia skumulowały się w tygodniu poprzedzającym wybory (termin głosowania ustalono dokładnie 7 dni wcześniej). Powyższe nie znaczy jednak, że opinia publiczna nie uczestniczyła w tych przygotowaniach. 

REKLAMA

Wycinek z "Dziennika Poznańskiego" z 5 grudnia 1922 roku, w którym podana została wiadomość o wyznaczeniu na 9 grudnia obrad Zgromadzenia Narodowego, w czasie których zostanie dokonany wybór prezydenta RP. Fot. Polona.pl/domena publiczna Wycinek z "Dziennika Poznańskiego" z 5 grudnia 1922 roku, w którym podana została wiadomość o wyznaczeniu na 9 grudnia obrad Zgromadzenia Narodowego, w czasie których zostanie dokonany wybór prezydenta RP. Fot. Polona.pl/domena publiczna

Przede wszystkim prasa ogłaszała i komentowała zgłaszane kandydatury lub spekulacje na ich temat, a następnie zgodnie z linią światopoglądową danej redakcji pochwalała lub potępiała propozycje nazwisk. Czytelnicy gazet dowiadywali się również o działaniach rozmaitych partii podejmowanych pod wpływem wzajemnych antypatii i nieufności.

Wycinek z "Gazety Bydgoskiej" z 5 grudnia 1922 roku z wiadomościami i spekulacjami przedwyborczymi. Fot. Polona.pl/domena publiczna Wycinek z "Gazety Bydgoskiej" z 5 grudnia 1922 roku z wiadomościami i spekulacjami przedwyborczymi. Fot. Polona.pl/domena publiczna

W poniedziałek 4 grudnia, na kilka dni przed elekcją, wbrew przewidywaniom wielu osób, Józef Piłsudski oświadczył, że nie będzie startował w wyścigu prezydenckim. Nie podobało mu się, że urząd ten nie daje zbyt wielkiej władzy. Spotkanie, na którym poinformował o swojej decyzji, zostało zbojkotowane przez ugrupowania prawicowe należące do Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej (potocznie zwane "Chjeną"), czyli najliczniejszą - choć niemającą większości - grupę posłów w polskim parlamencie.

Gazetowe nagłówki na temat rezygnacji Józefa Piłsudskiego z ubiegania się o fotel prezydenta RP. Tytuły kolejno od góry: "Kurjer Warszawski"(5 grudnia 1922), "Nasz Kurjer" (5 grudnia 1922), "Chwila" (6 grudnia 1922), "Robotnik" (5 grudnia 1922) i "Kurjer Poznański" (6 grudnia 1922). Fot. Polona.pl/domena publiczna Gazetowe nagłówki na temat rezygnacji Józefa Piłsudskiego z ubiegania się o fotel prezydenta RP. Tytuły kolejno od góry: "Kurjer Warszawski"(5 grudnia 1922), "Nasz Kurjer" (5 grudnia 1922), "Chwila" (6 grudnia 1922), "Robotnik" (5 grudnia 1922) i "Kurjer Poznański" (6 grudnia 1922). Fot. Polona.pl/domena publiczna

Sprawy się skomplikowały. Jako kandydat Józef Piłsudski mógł liczyć na poparcie lewicy i centrum, co dałoby mu bez wątpienia większość bezwzględną, a wtedy opór prawicy byłby jedynie symboliczny. Gdyby Naczelnik został prezydentem, nie byłoby to oczywiście po myśli endecji, ale przynajmniej oznaczało swobodną kontynuację dotychczasowego konfliktu partyjnego.

Rezygnacja Piłsudskiego stała się o tyle kłopotliwa, że Chjena musiała wystawić takiego kandydata na urząd prezydenta, który miałby szanse uzyskania głosów któregoś z ugrupowań centrowych. Zaproponowany zrazu Wojciech Trąmpczyński, marszałek Senatu, wcześniej marszałek Sejmu Ustawodawczego, nie był kimś takim. Pojawiały się jeszcze pomysły, by wystawić Romana Dmowskiego albo Ignacego Paderewskiego, ale ostatecznie kandydatem bloku prawicowego został hrabia Maurycy Zamoyski, polityk i dyplomata, poseł RP w Paryżu.

REKLAMA

Wycinek z "Gazety Bydgoskiej" z 7 grudnia 1922 roku z doniesieniami o zmianach na liście potencjalnych kandydatów na prezydenta RP. Fot. Polona.pl/domena publiczna Wycinek z "Gazety Bydgoskiej" z 7 grudnia 1922 roku z doniesieniami o zmianach na liście potencjalnych kandydatów na prezydenta RP. Fot. Polona.pl/domena publiczna

PSL "Piast", po bezskutecznych próbach uzgodnienia wspólnego kandydata z "Wyzwoleniem", rozważało Wincentego Witosa, ale postawiło w końcu na Stanisława Wojciechowskiego (którego zresztą sugerował ludowcom Piłsudski), byłego ministra spraw wewnętrznych w rządach Paderewskiego i Leopolda Skulskiego (1919-1920).

"Wyzwolenie" z kolei sięgnęło po osobę Gabriela Narutowicza, utalentowanego inżyniera hydrotechniki i konstruktora, który po Wielkiej Wojnie na zaproszenie Piłsudskiego zaangażował się w działalność publiczną, choć wcześniej nie był zawodowym politykiem. Ze względu na swoje doświadczenie zawodowe otrzymał urząd ministra robót publicznych w rządach Grabskiego, Witosa i Ponikowskiego, a ponieważ sprawdził się w tej roli, był później ministrem spraw zagranicznych w rządach Artura Śliwińskiego i Juliana Nowaka.

Gabriel Narutowicz (drugi z lewej) jako minister spraw zagranicznych Polski w towarzystwie posła nadzwyczajnego Aleksandra Skrzyńskiego (drugi z prawej) oraz innych osób podczas wizyty w Rumunii w 1922 roku. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Gabriel Narutowicz (drugi z lewej) jako minister spraw zagranicznych Polski w towarzystwie posła nadzwyczajnego Aleksandra Skrzyńskiego (drugi z prawej) oraz innych osób podczas wizyty w Rumunii w 1922 roku. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Narutowicz jednak długo opierał się zgłoszeniu własnej kandydatury. Nawet 9 grudnia przed południem nie był jeszcze przekonany do startu. Stanisław Thugutt, prezes PSL "Wyzwolenie", do ostatniej chwili czekał na decyzję swojego faworyta. "Dzwonki już wzywały na salę, kiedym zdołał nareszcie połączyć się z Narutowiczem telefonicznie" - wspominał po latach. Według jego relacji Narutowicz odpowiedział: "ja kandydatury swojej nie stawiam, jeżeli »Wyzwolenie« ją postawi, nie mam na to rady".

Oprócz wymienionych tutaj trzech kandydatów "głównych" wysunięto jeszcze kandydatury "demonstracyjne", jak je określił historyk Janusz Pajewski w książce "Gabriel Narutowicz. Pierwszy prezydent Rzeczypospolitej". Był to zgłoszony przez PPS Ignacy Daszyński, zasłużony polityk socjalistyczny, premier rządu lubelskiego, wówczas poseł, a także Jan Baudouin de Courtenay, językoznawca niemający wiele wspólnego z polityką, wystawiony przez Blok Mniejszości Narodowych. Nie było raczej wątpliwości, że obaj przegrają.

REKLAMA

Wycinek z wydawanej w Katowicach "Gazety Robotniczej" z  niedzieli 10 grudnia 1922 roku. Choć wynik wyborów był znany od poprzedniego wieczora, cykl wydawniczy gazet nie pozwalał na tak szybkie reagowanie na nowe informacje. Fot. Śląska Biblioteka Cyfrowa/domena publiczna Wycinek z wydawanej w Katowicach "Gazety Robotniczej" z niedzieli 10 grudnia 1922 roku. Choć wynik wyborów był znany od poprzedniego wieczora, cykl wydawniczy gazet nie pozwalał na tak szybkie reagowanie na nowe informacje. Fot. Śląska Biblioteka Cyfrowa/domena publiczna

Grudzień 1922

Zgodnie z zapowiedzią posiedzenie Zgromadzenia Narodowego rozpoczęło się w południe w sobotę 9 grudnia. Marszałek Sejmu Maciej Rataj otworzył obrady i wyznaczył sekretarzy spośród posłów, a marszałek Senatu Wojciech Trąmpczyński wskazał sekretarzy-senatorów. Następnie delegaci ugrupowań i bloków zgłosili imiona i nazwiska swoich kandydatów na prezydenta.

Na sali było około 540 posłów i senatorów (ze statystyk głosowań wynika, że nie wszyscy brali udział w każdym głosowaniu). Zakładano, że głosowania będą przeprowadzane do momentu, w którym jeden z kandydatów uzyska większość bezwzględną (wynosiła ona - zależnie od liczby elektorów w danej chwili - od 271 do 273). Sekretarze wyczytywali nazwiska członków Zgromadzenia Narodowego, a wówczas ci podchodzili, by złożyć kartę ze wskazanym kandydatem.

Fragment pierwszej strony "Kurjera Łódzkiego" z 9 grudnia 1922 roku. Fot. Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego/domena publiczna Fragment pierwszej strony "Kurjera Łódzkiego" z 9 grudnia 1922 roku. Fot. Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego/domena publiczna

Pierwsza tura głosowań rozpoczęła się tuż po godzinie 14 i nie przyniosła żadnych rezultatów. Podobnie było w drugiej turze. W trzeciej i czwartej, zgodnie z przewidywaniami, odpadli kolejno Ignacy Daszyński i Jan Baudouin de Courtenay. Na placu boju pozostało trzech "głównych" kandydatów: Zamoyski (który prowadził w każdym z czterech dotychczasowych głosowań), Narutowicz (drugi w kolejności) i Wojciechowski. Walka toczyła się teraz o to, komu przypadną głosy oddawane dotąd na tego ostatniego.

"Piast", który wystawił Wojciechowskiego, nie miał w zasadzie nic przeciwko brataniu się z prawicą, tym bardziej, że już ze sobą współpracowali w przeszłości. Ale ludowcy nie mogli bez utraty zaufania elektoratu przyczynić się do zwycięstwa największego w kraju obszarnika. Ku zaskoczeniu Chjeny oddali więc głos na Narutowicza, a wsparły ich w tym lewica i mniejszości narodowe. W ten sposób, trochę wbrew sobie, 9 grudnia 1922 roku po godzinie 19. Gabriel Narutowicz został wybrany na pierwszego prezydenta Polski.

REKLAMA

Wycinek z "Gazety Bydgoskiej" z 12 grudnia 1922 roku z relacją z wyborów prezydenckich przeprowadzonych w Zgromadzeniu Narodowym oraz z wynikami kolejnych tur głosowań. Fot. Polona.pl/domena publiczna Wycinek z "Gazety Bydgoskiej" z 12 grudnia 1922 roku z relacją z wyborów prezydenckich przeprowadzonych w Zgromadzeniu Narodowym oraz z wynikami kolejnych tur głosowań. Fot. Polona.pl/domena publiczna

Awantura zaczęła się już na sali sejmowej, ale to było nic w porównaniu z tym, co za chwilę zaczęło się dziać na ulicy. Według "kardynalnej zasady obozu narodowego" o losie Polski decydować powinni wyłącznie Polacy, co jednak kłóciło się oczywiście z zapisami konstytucji marcowej, według których "wszyscy obywatele są równi wobec prawa".

Nagłówki informujące o wyborze Gabriela Narutowicza na prezydenta Polski, które pojawiły się w trzech tytułach prasowych (od góry): "Polska Zbrojna" (10 grudnia 1922), "Rzeczpospolita" (9 grudnia 1922) i "Robotnik" (10 grudnia 1922). Fot. Polona.pl/domena publiczna Nagłówki informujące o wyborze Gabriela Narutowicza na prezydenta Polski, które pojawiły się w trzech tytułach prasowych (od góry): "Polska Zbrojna" (10 grudnia 1922), "Rzeczpospolita" (9 grudnia 1922) i "Robotnik" (10 grudnia 1922). Fot. Polona.pl/domena publiczna

Manifestacje i zamieszki z udziałem przeciwników i zwolenników nowego prezydenta wybuchły w sobotę wieczorem i ciągnęły się potem przez wiele dni, przeradzając się czasem w krwawe walki, które kończyły się śmiercią uczestników zajść. Dokonywano prób fizycznego ataku na samego Narutowicza. Prezydent nie przypuszczał, że to dopiero wstęp do tego, co miało wydarzyć się zaledwie tydzień później.

Choć sprawy zaczęły wymykać się spod kontroli, ani Narutowicz, ani Piłsudski, ani żaden inny polityk nie spodziewał się, że fala nienawiści może przybrać większe rozmiary. Zlekceważono to, co działo się na ulicach, starano się nie zwracać uwagi na coraz zacieklejsze ataki endeckiej prasy.

Prezydent-elekt trzymał się urzędowego kalendarza. 11 grudnia odbyło się jego zaprzysiężenie, a 14 grudnia uroczyste przekazanie władzy przez Józefa Piłsudskiego, który tym samym rezygnował z funkcji Naczelnika Państwa. Od tej chwili Gabriel Narutowicz oficjalnie rozpoczął pełnienie funkcji prezydenta RP. Nie miał pojęcia, że będzie nim tak krótko.

REKLAMA

Józef Piłsudski podczas rozmowy z prezydentem-elektem Gabrielem Narutowiczem w Belwederze 10 grudnia 1922 roku. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Józef Piłsudski podczas rozmowy z prezydentem-elektem Gabrielem Narutowiczem w Belwederze 10 grudnia 1922 roku. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Tego samego dnia w dzienniku "Rzeczpospolita" ukazał się najsłynniejszy artykuł grudnia 1922 roku. Był to tekst "Zawada" autorstwa Stanisława Strońskiego, prawicowego publicysty i posła ze Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego. Stroński pisał:

"Wybór p. Narutowicza na stanowisko Prezydenta Rzplitej wstrząsnął tak potężnie uczuciami i myślami ogółu polskiego przede wszystkiem dlatego, że narzucony on został większości polskiej przez lewicową mniejszość z walną pomocą obcych narodowości, czem sponiewierano haniebnie zasadę samodzielności i niezależności narodowej, drogą każdemu Polakowi".

Tytułową "zawadą" był w artykule właśnie nowo obrany prezydent, w którego osobie Stroński widział swoistą zemstę Piłsudskiego: "to p. Piłsudski, odchodząc i, zdawało się, otwierając swem odejściem drogę ku lepszym czasom, na odchodnem rzucił na tę drogę, jako niezawodną zaporę, p. Narutowicza". 

Pierwsza strona "Rzeczpospolitej" z 14 grudnia 1922 roku z artykułem "Zawada" Stanisława Strońskiego. Fot. Polona.pl/domena publiczna Pierwsza strona "Rzeczpospolitej" z 14 grudnia 1922 roku z artykułem "Zawada" Stanisława Strońskiego. Fot. Polona.pl/domena publiczna

Powszechnie uważa się, że to porównanie Gabriela Narutowicza do "przeszkody" postawionej "nikczemnie" na ścieżce wiodącej Polaków ku "lepszym czasom" stało się jednym z uzasadnień dla Eligiusza Niewiadomskiego, który 16 grudnia 1922 roku w gmachu warszawskiej Zachęty zamordował prezydenta, trzy razy strzelając mu w plecy z pistoletu.

REKLAMA

Po kilkunastu latach Stanisław Stroński przyznał, że to, co zrobił w 1922 roku było największym błędem jego życia.

Pierwsza strona dziennika "Iskra" z 17 grudnia 1922 roku. Fot. Polona.pl/domena publiczna Pierwsza strona dziennika "Iskra" z 17 grudnia 1922 roku. Fot. Polona.pl/domena publiczna

Źródła:

  1. Andrzej Ajnenkiel, "Od rządów ludowych do przewrotu majowego. Zarys dziejów politycznych Polski 1918-1926", Warszawa 1964
  2. Janusz Pajewski, Waldemar Łazuga, "Gabriel Narutowicz. Pierwszy prezydent Rzeczypospolitej", Warszawa 1993
  3. Maciej J.Nowak, "Narutowicz - Niewiadomski. Biografie równoległe", Warszawa 2019
  4. Piotr Ruciński, "Nieznany prezydent Narutowicz", Wrocław-Opole 2023
  5. Tomasz Nałęcz, "Leszek Miller postuluje zmianę metody wyboru prezydenta. To absurdalny pomysł", strona internetowa "Alehistoria", dodatku do "Gazety Wyborczej", 14.05.2025

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej