Niemieckie archiwum poszukuje rodzin adresatów listów od więźniów Stadelheim

Archiwum Państwowe Bawarii i Arolsen Archives poszukują rodzin osób straconych w więzieniu Stadelheim w czasie II wojny światowej, by przekazać im zaginione dotychczas listy pożegnalne. Część z nich napisali przed śmiercią Polacy.

2025-08-18, 07:30

Niemieckie archiwum poszukuje rodzin adresatów listów od więźniów Stadelheim
Listy ze Stadelheim. Foto: Arolsen Archives

Więzienie Stadelheim w Monachium to jedna z największych tego typu placówek na terenie Niemiec. Zostało otwarte w 1894 roku i wciąż pozostaje w użyciu. W Trzeciej Rzeszy Stadelheim stanowiło "centralny ośrodek egzekucyjny". W latach 1934-1945 w jego murach zamordowanych przez nazistów zostało 1188 osób.

Znaczną część tej grupy stanowili Niemcy. Wśród ofiar reżimu znaleźli się jednak także Francuzi, Czesi czy Polacy. Według "Stadelheimer Hefte" - publikacji administracji więzienia z 2010 roku - w latach 1940-1945 na jego terenie zmarło 318 polskich więźniów. Większość z nich została poddana egzekucji.

Przed śmiercią osadzeni mieli prawo do napisania listów pożegnalnych. Jak powiedziała PAP Floriane Azoulay, dyrektor Międzynarodowego Centrum Prześladowań Nazistowskich Arolsen Archives, część spośród tych listów została najprawdopodobniej dostarczona rodzinom ofiar.

"Możesz przekazać ten list Hitlerowi"

Na początku 2025 roku dziennikarz odnalazł w teczkach osobowych więźniów w Archiwum Państwowym Bawarii w Monachium listy, które nie zostały wysłane. Łącznie odnaleziono ponad 50 takich listów z lat 1942-1944, spośród których ok. 10 zostało napisanych po polsku.

Floriane Azoulay zaznaczyła, że wszystkie listy osadzonych były przez administrację więzienia kontrolowane i cenzurowane. - Wydaje nam się to możliwe, że te listy nie zostały wysłane, ponieważ uznano je za krytyczne i problematyczne - powiedziała.

Przywołała w tym kontekście list napisany przed egzekucją przez dwóch 24-letnich Francuzów - René Blondela i Victora Douilleta, w którym - zamiast do swoich bliskich - zwrócili się oni do dyrektora więzienia. Fragment tego listu brzmiał: "Możesz przekazać ten list Hitlerowi i powiedzieć mu: Wszyscy Francuzi mają cię gdzieś. Niech żyje nasza ojczyzna, Francja!".

Archiwum zwraca się do Polaków

Dziennikarz, który odnalazł listy, skontaktował się z Arolsen Archives, które postanowiło wraz z Archiwum Państwowym Bawarii odnaleźć rodziny ofiar i - jeżeli te wyrażą taką wolę - przekazać im kopie odnalezionych dokumentów. - Jesteśmy dość pewni, że znajdziemy je szybko - mówiła Floriane Azoulay.

Dyrektor wyjaśniła, że poszukiwanie rodzin ofiar odbywa się z wykorzystaniem kanałów oficjalnych, a także mediów społecznościowych. - Mamy w Polsce wolontariuszy, którzy prowadzą dla nas poszukiwania i są bardzo efektywni - stwierdziła. Dodała, że ze względu na to, że Arolsen Archives współpracuje z polskimi wolontariuszami, bliscy zainteresowani kontaktem z instytucją mogą zwracać się z pytaniami w języku polskim.

"Chciał tylko wrócić do domu"

Dr Anke Münster z Arolsen Archives zaznaczyła, że według dotychczasowych ustaleń część z więźniów Stadelheim stanowili przymusowi robotnicy rolni, którzy pracowali na południu Niemiec. Zostali oni aresztowani na skutek konfliktów, do jakich dochodziło między nimi a ich pracodawcami.

W tym kontekście Azoulay przywołała przypadek 19-letniego Jana Stępniaka z Tomaszowa Mazowieckiego. Według informacji Międzynarodowego Centrum Prześladowań Nazistowskich Stępniak po raz pierwszy wyjechał do Niemiec w 1941 roku i zrobił to dobrowolnie. Podjął pracę w gospodarstwie kobiety, która potrzebowała pomocy po tym, jak jej mąż został powołany do Wehrmachtu.

- Najwidoczniej doszło między nimi do sporu. Kobieta doniosła na niego i udawała, że jej groził. On w swoim liście pisze, że chciał tylko wrócić do domu, że chciał przestać tam pracować - powiedziała dyrektor Arolsen Archives i dodała, że w wyroku skazującym młodego Polaka napisano, że groził kobiecie bronią, co z pewnością nie było prawdą.

Mężczyzna został zabity 2 listopada 1942 roku.

"Listy uczą o odwadze i godności"

Zdaniem Azoulay prawdopodobnym jest, że w innych niemieckich archiwach znajduje się więcej podobnych listów. Zaznaczyła, że ma nadzieję na to, że prowadzona przez Aronsen Archives i Archiwum Państwowe Bawarii akcja stanie się inspiracją dla innych instytucji. Azoulay liczy też na to, że uda się przeprowadzić wywiady z bliskimi zamordowanych w Stadelheim i dowiedzieć się, jak wpłynęło na nich odnalezienie listów.

Dyrektor instytucji podkreśliła, że ideą stojącą za projektem jest nie tylko znalezienie rodzin ofiar nazistowskiego reżimu, lecz także przygotowanie materiałów edukacyjnych. - Pomysł jest taki, żeby pokazać, dlaczego dziś jest ważne, żeby czytać te listy - powiedziała w rozmowie z PAP Floriane Azoulay. Zaznaczyła, że odnalezione w archiwum dokumenty uczą o "odwadze, godności, tożsamości człowieka, o niepoddawaniu się".

Archiwum Państwowe w Monachium dokonało przeglądu i digitalizacji akt, a także zidentyfikowało autorów wszystkich listów pożegnalnych. Digitalizacji poddano także listy. Obecnie są one transkrybowane i tłumaczone. Dr Münster z Arolsen Archives przekazała, że instytucja planuje opublikować wszystkie odnalezione dokumenty w swoim internetowym archiwum tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.

Źródło: Polskie Radio/th/PAP

Polecane

Wróć do strony głównej