Putin będzie symulował atak na przesmyk suwalski. "To oznaczałoby rzeź"
Pięta achillesowa NATO - tak określa się przesmyk suwalski. Jak przekazał szef polskiego rządu, rozpoczynające się ćwiczenia wojsk Putina i Łukaszenki, Zapad 2025, opierają się na symulacji działań na tym właśnie terenie. Wcześniej ukraiński pułkownik ostrzegał w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl, że w obecnych warunkach atak na przesmyk oznaczałby rzeź przygranicznych miejscowości.
2025-09-09, 18:30
Symulacja ataku na przesmyku suwalskim
Przed posiedzeniem Rady Ministrów szef rządu Donald Tusk mówił, że rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Zapad 2025, rozpoczynające się 12 września, opierają się między innymi na symulacji działań na przesmyku suwalskim. W związku z tym, Polska zdecydowała się zamknąć granicę z Białorusią ze względów bezpieczeństwa. Według danych litewskiego wywiadu w rosyjsko-białoruskich ćwiczeniach Zapad ma wziąć udział około 30 tysięcy żołnierzy.
Wywiady państwa zachodnich i eksperci ostrzegają w ostatnich miesiącach przed wojną Rosji przeciwko NATO. Pojawiają się prognozy, że Putin może zaatakować już w 2027 roku. Takie ostrzeżenie, dotyczące wojny na dwóch frontach z Rosją i z Chinami, przedstawił nowy szef wojsk NATO i USA w Europie, gen. Alexus Grynkevich. Jednak o wojnie Rosji przeciw NATO w ciągu 2-3 lat mówiły także inne osoby publiczne, w tym na początku roku szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas.
Część ekspertów także ostrzega przed tym, że atak może nastąpić wcześniej. Niektórzy wskazują, że Rosja może zechcieć wykorzystać czas, w którym istnieje dysproporcja między arsenałem Europy i jej własnym. Zakłady zachodnie dopiero są budowane i przygotowywane na wypadek wojny, w Rosji produkcja wojenna idzie pełną parą. Dotyczy to amunicji, ale też np. Shahedów i dronów FPV.
Jednocześnie - jak zauważa wielu ekspertów - obecnie przeciwko najgorszemu scenariuszowi chroni Zachód bohaterska obrona Ukrainy. Rosjanie muszą wysyłać na ukraiński front większość swoich zasobów.
Przesmyk suwalski narażony na atak Rosji. Trwa już wojna hybrydowa
Przesmyk suwalski, czyli wąski pas ziemi o długości 104 km między Polską a Litwą, nazywany piętą achillesową NATO, może być obszarem szczególnie narażonym na rosyjski atak - podkreśla oficer brytyjskiego wywiadu Philip Ingram, cytowany w poniedziałek przez "Sun". Potwierdza, że przejęcie kontroli nad tym korytarzem mogłoby potencjalnie odizolować państwa bałtyckie od ich partnerów z NATO.
Teraz, jego zdaniem, należy dostrzec niepokojące podobieństwa do sytuacji sprzed pełnoskalowej inwazji na Ukrainę. Chodzi o wszelkiego rodzaju działania hybrydowe, czy ataki różnego rodzaju poniżej progu wojny. One rzeczywiście poprzedzały militarną pełnoskalową agresję Rosji.
- Obserwujemy zwiększoną obecność rosyjskich wojsk w Królewcu i na Białorusi, jednocześnie jesteśmy świadkami niespodziewanych ćwiczeń wojskowych i nietypowych ruchów wojsk - stwierdził analityk. Jak mówi trwa obecnie "wojna hybrydowa z zagłuszaniem sygnału GPS, sabotażem kabli podmorskich i małymi zielonymi ludzikami (…); wywołuje to niepokój wśród mniejszości rosyjskojęzycznych".
Ingram zauważa, że wszelkie potencjalne zagrożenia dla państw bałtyckich należy porównać do czasu poprzedzającego inwazję Rosji na Ukrainę. Oczywiście, jak należy dodać, nie można na razie przesądzać, czy do ataku dojdzie czy nie. Jednak zagrożenie istnieje. Wskazuje, że trzeba obserwować ruchy wojsk Rosji, także na tym obszarze.
"Trzeba wiedzieć, że to będzie rzeź"
Ukraiński pułkownik Serhij Hrabski w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl również ostrzega, że jeśli dojdzie do ataku na przesmyk suwalski, Moskwa może dokonać rzezi w miejscowościach przygranicznych. Jego zdaniem Polska powinna pozyskiwać od Ukrainy doświadczenie bojowe, np. poprzez łączników, bo rozumienia problemów pola bitwy nie da się w pełni przekazać w teorii. Tego rodzaju rozwiązanie, jak podkreśla, dałoby Polsce wgląd w to, jak przygotować swoją obronę.
Pułkownik Hrabski ostrzega, że Białoruś, wraz Rosjanami, może docelowo (nie oznacza to: w tym momencie) rozwinąć zgrupowanie liczące nawet 200 tysięcy wojsk (należy tu doliczyć rezerwistów). Według niego potencjalny atak Rosji na państwa NATO "oznacza ludobójstwo".
- Rosjanie chcieliby zobaczyć prowincje wileńską, lubelską i warszawską - tak uważa ukraiński pułkownik. I dodaje, że wszelki sprzeciw będzie tłumiony w jak najostrzejszy sposób, czego Rosjanie nauczyli się na terytorium Ukrainy. Przypomniał, że tylko w rejonie Buczy w ciągu miesiąca okupacji zabito setki osób.
Do tego w ostatnim czasie pułkownik Hrabski wskazywał, że rozlokowanie odpowiedniej ilości wojsk wymaga czasu. Na razie uniemożliwia to także zacięta obrona Ukrainy. - Jednak w przypadku załamania się frontu, nie daj Boże, Rosja może mieć rozwiązane ręce - ostrzega pułkownik.
- "Będzie wojna z Rosją". Polscy generałowie już wiedzą. Ujawnili, co nas czeka
- Przesmyk suwalski na oku Kremla. Wojskowy ostrzega Polskę i Litwę
Źródło: PolskieRadio24.pl/PAP/inne/agkm