Okręt Vasa. Miał być pływającą reklamą Szwecji, stał się ozdobą bałtyckiego dna

Potężny, bogato zdobiony galeon Vasa miał być chlubą szwedzkiej marynarki i pływającą reklamą królestwa. Zatonął niemal od razu po wypłynięciu z portu z powodu błędów konstrukcyjnych i… silnego podmuchu wiatru. Przez ponad trzy wieki zdobił bałtyckie dno. Obecnie niemal nienaruszony wrak można podziwiać w sztokholmskim muzeum.

2025-11-20, 06:30

Okręt Vasa. Miał być pływającą reklamą Szwecji, stał się ozdobą bałtyckiego dna
XVII-wieczny galeon "Vasa" w sztokholmskim Vasa Museet, kwiecień 2025 r.Foto: JONATHAN NACKSTRAND/AFP/East News

Ambitny pomysł na reklamę 

Był 10 sierpnia 1628 roku. Z portu w Sztokholmie w dziewiczy rejs wypływał jedyny w swoim rodzaju okręt Vasa. Nazwę zawdzięczał panującej wówczas w Szwecji (znanej również w Polsce) dynastii. Budowę galeonu zlecił dwa lata wcześniej król Gustaw II Adolf (1611-1632), który w momencie wodowania Vasy przebywał po drugiej stronie Bałtyku, tocząc kolejną wojnę (1626-1629) ze swoim bratem stryjecznym – Zygmuntem III, władcą Rzeczypospolitej.

Przy budowie Vasy pracowało około 400 osób. Okręt miał trzy maszty, dziesięć żagli, 69 metrów długości i 52 metry wysokości. Galeon wyposażony był w aż 64 działa, które mogły wystrzelić ładunek o łącznej wadze 250 kilogramów, czyli około cztery razy więcej niż typowy ówczesny szwedzki okręt wojenny.

Vasa był nie tylko pływającą fortecą, ale istnym dziełem sztuki. Pokład zdobiło kilkaset rzeźb pomalowanych w jaskrawe barwy. Rzeźby przedstawiały m.in. rzymskich cesarzy, postacie biblijne i mitologiczne, wojowników, zwierzęta, anioły czy syreny. Ze względu na panujące w Szwecji silne antypolskie nastroje naprzeciwko toalet umieszczono wizerunki polskich szlachciców na czworakach. Pozycja ta nawiązywała do znanego w Polsce upokarzającego zwyczaju "odszczekiwania" kłamstw. Załoga Vasy miała cały czas myśleć o poniżaniu swojego wroga. 

Potężny galeon był więc swoistą reklamą Szwecji, która dopiero za czasów Gustawa II Adolfa zaczęła przeobrażać się z marginalnego państwa w europejskie mocarstwo. Vasa miał podkreślać potęgę królestwa i jego monarchy. I zadanie swoje spełniał, choć nieco krócej niż planowano.

1300 metrów chwały

Gdy kolorowy, majestatyczny, ważący 1200 ton galeon wypływał w swój pierwszy rejs ze sztokholmskiego portu, z pewnością olśnił tysiące mieszkańców Sztokholmu i zagranicznych gości, którzy przyszli obejrzeć wyjątkowe widowisko. Gdy z armat oddano salwę honorową, zapewne zrobiło to piorunujące wrażenie na zebranych. Ale na tym pokaz potęgi się zakończył.

Po przepłynięciu 1300 metrów silny podmuch wiatru przechylił Vasę na lewą burtę. Przez luki armatnie, których nie zamknięto na czas, zaczęła wlewać się woda. Galeon szybko poszedł na dno, stając się grobem dla co najmniej 30 członków 150-osobowej załogi.

Dlaczego okręt Vasa zatonął?

Zatonięcie Vasy spowodowane było błędami w konstrukcji galeonu. Oskarżenie odpowiedzialnego za projekt okrętu Henrika Hybertssona było tym łatwiejsze, że konstruktor zmarł w 1627 roku.

- Okręt był zbyt smukły i zbyt wysoki, środek ciężkości znajdował się zbyt wysoko, zatem łatwo tracił równowagę – tłumaczył w audycji Polskiego Radia archeolog prof. Rafał Kontny. - Winą należałoby też obarczyć admirała Klasa Fleminga, który podczas testów poprzedzających dziewiczy rejs zorientował się, że statek nie jest stabilny, a mimo to doprowadził do owego fatalnego rejsu.

Paradoksalnie to być może wysoka, ponad 50-metrowa, konstrukcja, która wpłynęła na wywrócenie się galeonu, pozwoliła uratować się części załogi. – Ocaleli ci, którzy chwycili się masztów. Głębokość wody w miejscu zatonięcia Vasy to zaledwie 32 metry – mówił gość radiowej audycji.


Posłuchaj

O dziejach zatonięcia galeonu Vasa, skomplikowanym przedsięwzięciu wydobycia wraku z dna i jego konserwacji opowiada archeolog prof. Bartosz Kontny (PR, 2021) 14:10
+
Dodaj do playlisty

 

Jedna z dawniejszych teorii winą za zatonięcie galeonu obarczała samego króla, który miał wpływać na zmiany w konstrukcji okrętu, ale nie potwierdzają tego źródła. Pojawiły się również głosy, że być może zmiany w planach konstrukcyjnych wprowadzili polscy agenci.

- Nie ma żadnych realnych przesłanek przemawiających za tą koncepcją. Była to raczej próba zrzucenia odpowiedzialności, ponieważ zaniedbań było całe mnóstwo – oceniał archeolog.

Galeon próbowano wyciągnąć jeszcze przed powrotem króla z wojny, ale przedsięwzięcie to okazało się zbyt trudne. W kolejnych dziesięcioleciach Szwedom udało się za to wydobyć niemal wszystkie działa. Korzystano przy tym z dzwona nurkowego, urządzenia umożliwiającego zanurzanie się na dłuższy czas.

- Pracowano w warunkach skrajnie trudnych. Czas nurkowania trwał od 15 do 30 minut. Nurkowie musieli spijać niewielkie ilości powietrza zgromadzonego w dzwonie nurkowym – tłumaczył prof. Rafał Kontny.

Na następne trzysta lat o okręcie niemal zapomniano.

Poszukiwania Vasy

W latach 50. XX wieku poszukiwaniami Vasy zajął się Anders Franzén, inżynier, pasjonat historii i archeologii od dziecka zainteresowany dziejami szwedzkich wraków. Wskazówek na temat położenia wraku szukał w XVII-wiecznych źródłach i artykułach naukowych. Potem rozpoczął badanie dna sztokholmskiego portu w okolicy wyspy Beckholmen za pomocą sondy własnej konstrukcji i bosaków przymocowanych do łódki.

Istnienie wraku potwierdzała również oficjalna mapa portu z XIX wieku oraz fakt, że na początku XX stulecia galeon spoczywający w tej okolicy wykorzystywany był do szkoleń nurków. Dopiero jednak Anders Franzén podjął starania, by Vasę odnaleźć i odpowiednio uhonorować.

Po dwóch latach badań, w sierpniu 1956 roku, natrafił na wrak Vasy. Jesienią następnego roku rozpoczęto bardzo skomplikowany proces wyciągania okrętu z morskiego dna.

- Nurkowie wydrążyli pod wrakiem sześć tuneli, pracując w warunkach kompletnej ciemności, bez pewności, czy statek się nie obsunie i ich nie przygniecie – tłumaczył prof. Rafał Kontny. - Przez te tunele przeciągnięto stalowe liny, które przymocowano do stalowych pontonów, ustawionych po obu burtach wraku.

W ten sposób w kwietniu 1961 roku wrak i 14 tysięcy drewnianych elementów wyciągnięto na powierzchnię. Rozpoczął się proces osuszania, konserwacji i składania Vasy z luźnych części na nowo. W 1990 roku w Sztokholmie otwarto muzeum Vasamuseet, w którym podziwiać można kompletny, złożony z oryginalnych części majestatyczny galeon.

- Wrak ocalał w stanie niemalże idealnym – mówił w audycji prof. Rafał Kontny. - Kiedy ogląda się ten statek w muzeum, po prostu zapiera dech. Myślę, że wizyta w Sztokholmie bez odwiedzin Vasy jest poniekąd stracona.

W 2021 roku Szwedzi odnaleźli wrak galeonu "Jabłko", siostrzanej jednostki "Vasy". W przeciwieństwie do pierwowzoru "Jabłko" było statkiem skonstruowanym prawidłowo i wzięło udział w działaniach zbrojnych przeciwko Rzeczypospolitej. W 1658 roku zatopili je sami Szwedzi, by utrudnić nieprzyjaciołom wpłynięcie do sztokholmskiego portu.

Źródło: Polskie Radio/Vasa Museet/th/

Polecane

Wróć do strony głównej