Hongkong po tragicznym pożarze wieżowców. Wciąż szukają ludzi

Kończy się szeroko zakrojona akcja ratunkowa po pożarze, który ogarnął kompleks wieżowców w Hongkongu. Lokalne media informują, że zginęły 94 osoby, a dziesiątki wciąż uznaje się za zaginione. Aresztowano trzy osoby w związku z podejrzeniem o rażące zaniedbania.

2025-11-28, 07:55

Hongkong po tragicznym pożarze wieżowców. Wciąż szukają ludzi
Pożar wieżowców w Hongkongu. Foto: PAP/EPA/LEUNG MAN HEI

Pożar kompleksu Wang Fuk Court. Trwa poszukiwanie ludzi

Spośród 76 rannych ponad 50 osób wciąż przebywa w szpitalach, z czego 12 jest w stanie krytycznym, a 28 w stanie ciężkim. Większość ciał znaleziono w dwóch z siedmiu wieżowców kompleksu Wang Fuk Court, które stanęły w ogniu w środę po południu.

Strażacy zapowiedzieli zakończenie akcji poszukiwawczej w piątek, zamierzając siłą wejść do wszystkich mieszkań, których w całym kompleksie jest ok. 2 tys., by upewnić się, że w środku nie ma więcej ofiar. Według straży co najmniej 25 otrzymanych wezwań o pomoc nadal jest niezrealizowanych. Jeszcze w czwartek szef administracji miasta, John Lee, mówił o 276 osobach, z którymi dotychczas nie nawiązano kontaktu.

Alarmy nie zadziałały. Trzy osoby zatrzymane

Mieszkańcy kompleksu Wang Fuk Court przekazali mediom, że nie słyszeli żadnych alarmów przeciwpożarowych, gdy wybuchł pożar. - Trzeba było dzwonić i pukać do drzwi, mówić im, żeby uciekali - tak to wyglądało - relacjonował jeden z ocalałych.

Policja aresztowała trzech przedstawicieli firmy budowlanej odpowiedzialnej za trwający remont osiedla. Zarzuca się im "rażące zaniedbanie" i nieumyślne spowodowanie śmierci. Eric Chan, główny sekretarz administracji Hongkongu, przekazał, że według podejrzeń policji do szybkiego rozprzestrzenienia się ognia po i między budynkami przyczyniło się użycie "niespełniających norm", łatwopalnych siatek okalających bambusowe rusztowania i płyt piankowych, które zabezpieczały okna mieszkań. Chan uznał też za "niezbędne przyspieszenie całkowitego przejścia na metalowe rusztowania".

W mediach społecznościowych trwa jednak dyskusja na temat bezpieczeństwa charakterystycznych dla metropolii bambusowych rusztowań - część zwraca uwagę, że mimo trwającego wiele godzin pożaru, bambusowe instalacje w zasadzie nie uległy spaleniu.

Media zwracają uwagę, że to najtragiczniejszy pożar w Hongkongu od 1948 roku, a zarazem największa tego typu katastrofa od czasu przekazania miasta Chinom w 1997 roku. Hongkong jest jednym z najgęściej zaludnionych miast świata i znajduje się tam bardzo wiele mieszkalnych drapaczy chmur. Dzielnica Tai Po, gdzie doszło do pożaru, jest zamieszkana przez około 300 tys. osób.

Czytaj także:

Źródło: PAP/nł

Polecane

Wróć do strony głównej