Pierwszy kalendarz adwentowy był zupełnie inny od tych, które znamy

Kalendarz adwentowy, tak jak wiele tradycji związanych z okresem Bożego Narodzenia, jest zjawiskiem stosunkowo młodym. Przez niespełna 200 lat zdążył jednak zmienić się w znaczący sposób. Swoją cegiełkę do jego ewolucji próbowali dołożyć nawet niemieccy naziści. Nie skończyło się to dobrze.

2025-12-02, 13:00

Pierwszy kalendarz adwentowy był zupełnie inny od tych, które znamy
Dwie zupełnie różne wersje kalendarza adwentowego, obydwie niemieckiego pomysłu. Foto: Philipp Schulze/PAP/DPA / Wikimedia/domena publiczna

W oczekiwaniu na święta

"W takich oto warunkach nadeszły tego roku święta Bożego Narodzenia i mały Hanno z bijącym sercem śledził zbliżanie się nieporównanej chwili, zaglądając do małego ściennego kalendarzyka, który sporządziła dla niego Ida i na którego ostatniej stronie wyrysowana była choinka" – pisał Thomas Mann w swoich słynnych "Buddenbrookach" (tu w przekładzie Ewy Librowiczowej).

Wydana w 1901 roku powieść stanowi tutaj dokument pewnego etapu w rozwoju idei kalendarza adwentowego, który już wówczas był w Niemczech popularną tradycją, wciąż jednak nie do końca ugruntowaną w świeckiej, komercjalnej i masowej formie, z jaką najczęściej nam się dziś kojarzy, i wciąż czekającą na erę swojej świetności.

Z przytoczonego fragmentu wynika jasno, że "ścienny kalendarzyk" przygotowany przez nianię dla małego Johanna - postaci wzorowanej na autorze z czasów jego dzieciństwa - nie zawierał w sobie żadnych łakoci. "Słodką" realizację kalendarza adwentowego Thomas Mann mógł poznać dopiero w czasie, gdy został noblistą i zbliżał się do sześćdziesiątki.

Można założyć, że raczej nie interesował się wówczas takimi przedmiotami. Kalendarze adwentowe od początku bowiem przeznaczone były dla dzieci i dopiero od niedawna na rynku zaczęły pojawiać się również wersje dla dorosłych (np. z próbkami kosmetyków).

Świece, obrazki, kreda i słoma

Pierwszym udokumentowanym kalendarzem adwentowym było zwyczajne koło wozu ze świecami. Wymyślił je w 1839 roku protestancki teolog i pedagog Johann Hinrich Wichern (1808-1881) jako prezent dla swoich podopiecznych w sierocińcu Rauhes Haus pod Hamburgiem. Koło, do którego - począwszy od 1 grudnia - w dzień powszedni przytwierdzano małą świecę, w niedzielę zaś większą, miał być sposobem na umilenie dzieciom okresu oczekiwania na Boże Narodzenie.

Wichern zresztą za jednym zamachem dał początek jeszcze jednej tradycji, czyli wieńcowi adwentowemu, który tym się różni od pierwszego kalendarza adwentowego, że jest obręczą ozdobioną gałązkami drzew iglastych, a liczba świec została ograniczona do czterech - po jednej na każdą niedzielę adwentu.

Wzorowana na pierwszym kalendarzu adwentowym instalacja świąteczna na wieży ciśnień w niemieckim Lüneburgu. Fot. Philipp Schulze/PAP/DPA Wzorowana na pierwszym kalendarzu adwentowym instalacja świąteczna na wieży ciśnień w niemieckim Lüneburgu. Fot. Philipp Schulze/PAP/DPA

W XIX wieku, w którym umocniła się pozycja dziecka jako człowieka objętego szczególną uwagą dorosłych (zwłaszcza rodziców), idea kalendarza adwentowego, który w pewnym sensie poszerzał zakres oddziaływania "magii Świąt", padła na podatny grunt. Szybko też przekroczyła granice między wyznaniami, godząc protestantów z katolikami.

W mieszczańskich domach kalendarz zaczął być popularny w drugiej połowie XIX wieku, przybierając najrozmaitsze formy - 24 obrazków na ścianie (jak u Manna), 24 znaków kredą (codziennie zmazywano jeden), 24 źdźbeł słomy (codziennie umieszczano jedną w żłóbku) czy zegara. W gorszych czasach zadowalano się jedną świecą, która każdego dnia adwentu wypalała się po trochu, kończąc swój żywot w Wigilię.

Początkową datę 1 grudnia wyznaczono dość arbitralnie, bowiem w zależności od konfiguracji dat w danym roku adwent może trwać nawet 28 dni. Później pojawiały się także kalendarze adwentowe, które odmierzały czas tylko między 13 a 24 grudnia lub zaczynały się 6 grudnia (tzw. kalendarze św. Mikołaja).

Niespodzianka w okienku

Na początku XX wieku, mniej więcej w czasie, gdy Mann wydał "Buddenbrooków", w ofercie księgarń pojawiły się kalendarze adwentowe w formie drukowanych zegarów. Tym samym rozpoczęła się era komercjalizacji tego zwyczaju.

Aby zadośćuczynić dziecięcej potrzebie zabawy, zaczęto wydawać coś, co dziś nazwalibyśmy "zestawami kreatywnymi". Niemiecki księgarz Gerhard Lang (1881-1974) publikował kalendarze, w których z jednego arkusza wycinano 24 obrazki, by następnie kolejno naklejać je od 1 do 24 grudnia na odpowiednie miejsca w drugim arkuszu.

"Złota era" kalendarzy adwentowych rozpoczęła się w latach 20. XX wieku. To wówczas producenci wpadli na to, by tworzyć kalendarze z otwieranymi okienkami, w których dziecko każdego dnia znajdowało jakiś obrazek, niekonieczne o treści religijnej - dekada ta bowiem jest także przełomowa w procesie zeświecczenia tej tradycji. Jednocześnie niektórzy twórcy zauważyli potencjał edukacyjny kalendarzy adwentowych i postanowili zaznajamiać najmłodszych z dziełami o dużej wartości artystycznej.

Kalendarz z okienkami według pomysłu Gerharda Langa. Fot. Wikimedia/domena publiczna Kalendarz z okienkami według pomysłu Gerharda Langa. Fot. Wikimedia/domena publiczna

W latach 30. Gerhard Lang, zainspirowany przez matkę, która własnoręcznie sporządzała dla swych dzieci kalendarze adwentowe z 24 ciasteczek przyszywanych do tektury, był również pierwszym, który wprowadził do tego rodzaju produktu formę do wypełniania czekoladą. Ale na kalendarze z fabrycznie zapakowanymi czekoladkami trzeba było poczekać aż do 1958 roku. Od tego czasu jest to niekwestionowany przebój okresu przedświątecznego w wielu sklepach na całym świecie.

Fakt, że kalendarze adwentowe przybierały formę domku z okienkami, zapoczątkował (głównie w obszarze niemieckojęzycznym) obyczaj przyozdabiania prawdziwych budynków tak, jakby były kalendarzami. Nierzadko dzieje się to podczas odbywających się w adwencie jarmarków bożonarodzeniowych i polega na tym, że na oświetlonych od wewnątrz szybach okien - najczęściej ratuszy miejskich - wiesza się liczby od 1 do 24 lub malowane na tkaninach ponumerowane obrazy.

Kalendarz adwentowy postrzegany jest dziś jako jeden z najprzyjemniejszych elementów świątecznej atmosfery i tradycji "budujących napięcie" przed Wigilią i Bożym Narodzeniem. Kojarzy się z domowym ciepłem i rodzicielską miłością, której walutą w tym przypadku staje się czekolada. Może więc dziwić, że historia kalendarza adwentowego ma także swoją ciemną epokę.

Kalendarz adwentowy w starym ratuszu podczas jarmarku bożonarodzeniowego w niemieckim Hattingen. Fot. PAP/DPA Kalendarz adwentowy w starym ratuszu podczas jarmarku bożonarodzeniowego w niemieckim Hattingen. Fot. PAP/DPA

Wojna z Bożym Narodzeniem

Począwszy od 1933 roku, w opanowanych przez narodowych socjalistów Niemczech zaczęto wydawać przed Świętami kalendarze jawnie odżegnujące się od chrześcijańskiej tradycji. Niektórzy producenci pozbywali się nawet słowa "adwentowy". Bożonarodzeniowe obrazy zaczęto zastępować m.in. wizerunkami salutujących żołnierzy. Była to część nazistowskiej kampanii na rzecz przyszłego zastąpienia religii przez hitlerowską ideologię.

Wprawdzie do wybuchu II wojny światowej kalendarze NSDAP nie cieszyły się wielką popularnością, ale nie zniechęciło to nazistów. Od 1941 roku na polecenie Ministerstwa Propagandy i Oświecenia Publicznego Rzeszy wydawano przedświąteczny kalendarz w formie książki. Tam, oprócz bajek i kolęd o nazistowskiej treści publikowano przepisy kulinarne, promowano runy i tym podobne symbole, prezentowano ideologię rasową, a później, wraz ze zmieniającą się sytuacją na froncie, włączano także informacje wojskowe i apele o miłowanie niemieckich żołnierzy.

Podkreślano też wagę posłuszeństwa wobec matki. W nazistowskich Świętach bowiem na pierwsze miejsce wysuwano właśnie figurę "matki życia", związanej nie z Maryją, lecz z nordycką Freją, boginią wegetacji, miłości i płodności. Samo Boże Narodzenie zaś w zamyśle Hitlera miało stać się "Świętem Macierzyństwa" albo "Nocą Matek". Nazistom chodziło rzecz jasna wyłącznie o jasnowłose matki "aryjskie".

Po wojnie książkowy kalendarz przedświąteczny został zakazany, zarówno we wschodniej części Niemiec, jak i w zachodniej. Później jednak, oczyszczony z nazistowskich treści, był kilka wznawiany i do dziś sprzedawany jest w niemieckich sklepach. Na świecie jednak z całą pewnością nie może liczyć na taki popyt, jak kalendarze adwentowe.

Kamienie z litografią kalendarza adwentowego  autorstwa Gertrud Caspari (1873- 1948). Fot. Wikimedia/domena publiczna Kamienie z litografią kalendarza adwentowego autorstwa Gertrud Caspari (1873- 1948). Fot. Wikimedia/domena publiczna

Źródło: Polskie Radio/Michał Czyżewski

Polecane

Wróć do strony głównej