Rutkowski "bez cenzury": Clinton mi dziękował
Czułem się zagrożony ze strony wszystkich rządów - wyznał Krzysztof Rutkowski, detektyw bez licencji.
2012-02-11, 19:44
Rutkowski w rozmowie z Robertem Mazurkiem w "Rzeczpospolitej" zaznaczył, że nie interesuje go lans, a jego działania nie mają na celu promowania własnej osoby, czy firmy. Detektyw, który stracił licencję po jednej ze swoich akcji, zarzuty policji, że pokrzyżował funkcjonariuszom śledztwo w sprawie półrocznej Magdy z Sosnowca uznał za niedorzeczne.
- Co mają mówić? Że mnie sprawa kosztowała 15 tysięcy złotych, a oni wydali pewnie pół miliona z naszych podatków. Jak długo by jeszcze szukali porywacza? Być może doszliby w końcu do tego, ale kiedy? Teraz mówią, że dzień, dwa, trzy i już by to mieli, ale to śmieszne. Zaangażowali do poszukiwań biegłych, ekspertów a nie potrafili porządnie przesłuchać matki? Ja nie miałem łatwiej pozycji, bo byłem wynajęty przez rodzinę, a policja, będąc instytucją z zewnątrz, była w dużo bardziej komfortowej sytuacji - podkreślił.
Oskarżenia policji o nieetyczne metody działania stosowane przez Rutkowskiego nie są pierwszymi wobec niego. Ponad dziesięć lat temu sposób funkcjonowania biura Krzysztofa Rutkowskiego potępił Krajowy Związek Pracodawców Agencji Ochrony Osób, Mienia i Usług Detektywistycznych.
- I co z tego? Żadne ich uchwały mnie nie powstrzymają, ja robię swoje. Chodźmy na ulice popytać ludzi. Za mną stoi robota, stoją moje realizacje, a nie gadanie. Potępia mnie jakiś związek, a prezydent Bill Clinton składa mi podziękowanie.
REKLAMA
Rutkowski w rozmowie z Robertem Mazurkiem przyznał, że przez wiele lat czuł zagrożonie ze strony różnych rządów. - Policja przychodziła do mnie do biura i zabierała mi legalną broń na badania w laboratorium kryminalnym. Po jakimś czasie oddawali. I potem znów zabierali tę samą broń. Zarzut? "Nielegalne posiadania broni".
- Czułem się zagrożony ze strony wszystkich rządów. Wszystkich w tym także rządu Buzka. Wtedy mnie atakowano i nękano, a od ludzi z układu rządowego dowiedziałem się, że ktoś z gabinetu Jerzego Buzka wydał ciche polecenie policji, by zrobić ze mną porządek - zaznaczył.
Krzysztof Rutkowski powiedział także, że "ci sami ludzie" chcieli go wrobić w aferę paliwową w 2006 roku.
"Rzeczpospolita"/ aj
REKLAMA
REKLAMA