Grudzień’70 i Grudzień’81. Historyk: władza komunistyczna posunęła się wtedy do masowych zbrodni
Mnóstwo osób internowanych, a także wiele ofiar śmiertelnych. 13 grudnia tego roku przypadła 37. rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Jednak miesiąc ten wiąże się również z dramatycznymi wydarzeniami, do których w 1970 roku doszło na Wybrzeżu. O tym, dlaczego pewnych rzeczy nie nazywa się po imieniu, mówił dr Grzegorz Łukomski, historyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
2018-12-15, 19:09
Posłuchaj
Masakra. Tak dr Grzegorz Łukomski określił, to co działo się w grudniu 1970 i 1981 roku. Pomimo tego podkreślił, że część polskiego społeczeństwa, poddawana intensywnej indoktrynacji sowieckiej, nie odbiera wskazanych wydarzeń, jako czegoś, co należy traktować w kategoriach zbrodni.
– Część tej indoktrynacji polegała na semantyce, stosowaniu określonych słów i zamienników wybielających i umniejszających sowieckie działania. Władza sowiecka starała się ukształtować specyficzny typ człowiek, tzw. homo sovieticus, który miał być następcą homo sapiens, wykreowanym i wiernym systemowi, manipulowanym od kolebki aż do grobu. Efekty tych zabiegów obserwujemy dzisiaj. Znaczący odsetek społeczeństwa jest w aurze tej indoktrynacji – wyjaśnił historyk.
W przestrzeni publicznej często można natrafić na określenia "wypadki radomskie", czy "wypadki na Wybrzeżu". Takla semantyka wskazywałaby, że te wydarzenia mogły stać się poniekąd przez przypadek oraz że nikt ich nie planował. – Jest to semantyka zastępcza. Można to określić jako odwracanie kota ogonem. Chce się zdeprecjonować zbrodnie komunistyczne i wykreować obraz PRL, jako ustroju, który nie był aż tak zły - dodał dr Grzegorz Łukomski.
Polskie Radio 24/db
REKLAMA
------------------------------
Data emisji: 15.12.2018
Godzina emisji: 16.06
REKLAMA