Czy koronawirus zdławi hossę mieszkaniową? Rynek w niepewności
W najbliższych tygodniach na rynku mieszkaniowym czeka nas wyhamowanie obrotów. W nieco dłuższej perspektywie mniejszy apetyt na ryzyko powinien jednak spowodować, że w mieszkaniówce kapitału nie zabraknie – uważa Bartosz Turek z HRE Investments. Nie brak jednak opinii, że spowolnienie gospodarcze wywołane epidemią znacznie wyhamuje wzrost cen na rynku mieszkaniowym.
2020-03-27, 12:10
W ocenie głównego analityka HRE Investments na skutek niechęci inwestorów do ryzyka kapitał powinien trafić na rynek nieruchomości mieszkaniowych.
Powiązany Artykuł

Jak zmieni się rynek nieruchomości w związku z koronawirusem? "Możliwe są większe spadki cenowe"
– W obliczu epidemii COVID-19 jedno jest pewne – spadek obrotów na rynku nieruchomości – podkreślił Turek. Dodał, że możemy nawet mówić o spadku popytu od 40 nawet do 90 proc.
Ze względu na wprowadzone środki ostrożności, zarówno kupujących jak i sprzedających na naszym rodzimym rynku jest zdecydowanie mniej. Zgodnie z zaleceniami Polacy starają się nie wychodzić z domów. Dodatkowe środki ostrożności widać też w kancelariach notarialnych, zresztą nie wszystkie działają w pełnym wymiarze godzin. Zamknięte są także dla petentów urzędy i banki. Deweloperzy w tej sytuacji proponują nowe rozwiązania – zdalne prezentacje nieruchomości i zawieranie umów rezerwacyjnych na odległość.
Transakcje odłożone
Na szczęście – zdaniem eksperta – nie ma zagrożenia całkowitego zahamowania sprzedaży mieszkań używanych. Wiele transakcji jest w toku, urzędy działają dzięki systemowi ePUAP, notariusze prowadzą czynności z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności, a banki w większości przypadków, utrzymują oferty hipoteczne w mocy.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Gdzie najdrożej, gdzie najtaniej za m2? Ranking cen mieszkań NBP
– Sporo osób może w tych niepewnych czasach dojść do wniosku, że to właśnie nieruchomości będą dla nich bezpieczną przystanią dla kapitału – uważa Bartosz Turek.
Zastrzegł jednak, że na razie należy spodziewać się przesunięcia sporej części transakcji. Mamy teraz do czynienia z przenoszeniem transakcji na przyszłość, a nie ich zaniechaniem, co potwierdzają dane na temat ruchu w internecie, które sugerują, że Polacy szukający dotychczas mieszkań, nie zmieniają swoich planów.
Dodał, że jeśli w optymistycznym scenariuszu uda się sprawnie uporać z pandemią, to liczba transakcji może szybko wrócić do normalnych poziomów.
REKLAMA
Brakuje co najmniej 2 mln lokali
Mimo wyhamowania obrotów raczej nie ma co liczyć na poważne spadki cen mieszkań, na co wskazują przykłady. Tak dzieje się obecnie w Chinach. Tamtejszy urząd statystyczny poinformował, że w lutym ceny niemal się nie zmieniły, ale też zawierano mało transakcji. Z kolei w Hongkongu, gdzie w 2003 roku SARS doprowadził przez 4 miesiące do 299 zgonów, samej epidemii można przypisać jedynie 1,6 proc. spadku cen nieruchomości. Mieszkania w blokach, co do których powszechnie wiadomo było, że mieszkały w nich osoby zarażone, straciły dodatkowo nie więcej niż 3 proc. wartości.
Powiązany Artykuł

Rynek mieszkań. Od boomu do bańki cenowej. Eksperci ostrzegają
Na naszym rynku trudno szukać podobnych analogii historycznych, bo w najnowszej historii nie zmagaliśmy się z tego rodzaju epidemią, jedynie możemy wskazać momenty, w których niespodziewanie spadł popyt na mieszkania. Tak było na przykład w 2009 roku, gdy banki na kilka miesięcy przestały udzielać kredytów.
– Kredyt był wtedy głównym motorem rynku mieszkaniowego, który notował dzięki temu nawet kilkudziesięcioprocentowe wzrosty cen mieszkań w ujęciu rok do roku, a na rynku pompowana była bańka mieszkaniowa. Jednak nawet w tak skrajnych okolicznościach skutkiem nagłego zahamowania akcji kredytowej był spadek cen mieszkań zaledwie o kilka procent – przypomniał ekspert.
REKLAMA
Poza tym, w ostatnich kwartałach mieliśmy do czynienia ze znacznie mniejszymi wzrostami cen mieszkań, z których większość była kupowana za gotówkę. Ponadto niezmiennie w Polsce brakuje co najmniej 2 mln lokali.
Sprzedający wolą przeczekać
HRE Think Tank prognozuje, że w perspektywie 1-2 kwartałów ceny mieszkań powinny pozostać stabilne, z możliwością odchyleń o 5 proc. na plus lub minus. Kluczowi są także sami sprzedający, którzy nie są zbyt płochliwi i wolą przeczekać niepewność, niż sprzedać mieszkanie ze stratą. Dotyczy to nie tylko sprzedających mieszkania używane, ale też deweloperów.
– Nie znaczy to, że na rynku nie pojawią się okazje – mieszkania przecenione przez osoby, które pomimo niesprzyjających warunków muszą dokonać transakcji – podsumowuje ekspert.
PolskieRadio24.pl/IAR/PAP/DoS/akg
REKLAMA
REKLAMA