Od mobilnych komór gazowych po fałszywe testy. Wątpliwa etyczność niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego

Niemieckie koncerny motoryzacyjne takie jak Volkswagen czy BMW były zaangażowane w zbrodnie nazistowskiego reżimu, m.in. przez wykorzystywanie pracy robotników przymusowych z krajów okupowanych. Konstrukcja innej z niemieckich firm posłużyła do produkcji ciężarówek, będących mobilnymi komorami gazowymi. Współczesne czasy to m.in. globalna afera spalinowa Grupy VW, która ponadto dużą część produkcji prowadzi w Chinach, gdzie - jak wiele na to wskazuje - pracują internowani w obozach pracy Ujgurzy.

2022-11-22, 08:38

Od mobilnych komór gazowych po fałszywe testy. Wątpliwa etyczność niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego
Działalność VW budzi etyczne wątpliwości także w obecnych czasach.Foto: shutterstock

Firma Volkswagen, założona w 1937 roku, miała zrealizować plan Hitlera stworzenia taniego i dostępnego samochodu dla ludności. W czasie wojny VW prowadził także produkcję broni, m.in. pocisku manewrującego V-1, a w swoich fabrykach wykorzystywał około 20 tys. pracowników przymusowych, w tym więźniów obozów koncentracyjnych.

Bardzo bliskie związki z nazistami mieli też najwięksi udziałowcy BMW, czyli rodzina Quandtów z Guentherem Quandtem - dobrym znajomym Hitlera i pierwszym małżonkiem Magdy Goebbels - na czele. Przedsiębiorstwa Quandta zapewniały nazistowskim Niemcom amunicję, broń, silniki lotnicze, wykorzystując do pracy w sumie ok. 50 tys. więźniów obozów koncentracyjnych.

Wnukowie Guenthera Quandta, który wzbogacił się przejmując wiele przedsiębiorstw należących do Żydów, pozostają w czołówce najbogatszych Niemców do dziś.

Pojazdy do mordowania

Mobilne komory gazowe (niem. Gaswagen) były to specjalne samochody ciężarowe, wykorzystywane do eksterminacji więźniów (głównie Polaków, Romów i Żydów), w okupowanej Polsce i zachodnich rejonach Związku Radzieckiego. Wykorzystanie przez Niemców tych pojazdów do mordowania mieszkańców terenów okupowanych w czasie II wojny światowej zostało zapoczątkowane w 1939 roku, a pierwszymi ofiarami byli polscy i żydowscy więźniowie zakładów dla chorych psychicznie.

REKLAMA

Produkcją nadwozi do tych pojazdów wsławiła się berlińska firma Gaubschat Fahrzeugwerke GmbH, produkująca od 1904 roku omnibusy i nadwozia do autobusów.

Jednostki SS zamordowały w tych - jak same to określały - "pojazdach specjalnych" i "pojazdach do odwszawiania" - nieustaloną liczbę ludzi. Tylko od 21 maja do 8 czerwca 1940 roku zabito w ten sposób 1.558 chorych psychicznie z obozu w Działdowie (Soldau).

Małpy w komorach gazowych

Działalność VW budzi etyczne wątpliwości także w obecnych czasach. W grudniu 2020 roku niemiecki dziennik "Zeit" opisał fabrykę VW w Chinach, działającą w obszarze obozów internowania Ujgurów - mniejszości represjonowanej przez chiński rząd. W promieniu 30 km wokół fabryki VW znajduje się blisko 25 więzień i obozów pracy dla Ujgurów.

"Volkswagen buduje tam samochody. Czy firma, pod budowę której kamień węgielny położył kiedyś sam Adolf Hitler, powinna tu produkować?" - pytał "Zeit", przypominając, że co drugi samochód produkowany przez VW zjeżdża z linii montażowej w Chinach.

REKLAMA

W 2016 roku światło dzienne ujrzała kolejna afera z udziałem Volkswagena, który wespół z innymi niemieckimi producentami samochodów (Mercedesem i BMW) miał zlecić i sfinansować badanie mające udowodnić, że spaliny silników diesla nie mają wpływu na zachorowalność na raka. W badaniu wykorzystane zostały małpy, zamykane w komorach gazowych, gdzie wystawione były na działanie spalin. O sprawie jako pierwszy poinformował amerykański dziennik "The New York Times".

Emisja spalin 40 razy wyższa

Skandal motoryzacyjny ostatnich lat o najszerszym zasięgu to tzw. afera spalinowa Volkswagena, która wyszła na jaw we wrześniu 2015 roku. Amerykańska Agencja Ochrony Środowiska ujawniła, że Grupa VW celowo programowała silniki Diesla TDI w sposób, umożliwiający manipulację wynikami emisji spalin. Emisja tlenku azotu w pojazdach VW spełniała amerykańskie normy podczas koniecznych testów, natomiast faktycznie podczas jazdy w warunkach drogowych była nawet do 40 razy wyższa.

W takie wprowadzające w błąd oprogramowanie zostało wyposażone blisko 11,5 mln aut na świecie (w tym w USA), produkowanych w latach 2009-15. Afera spalinowa kosztowała do tej pory niemieckiego giganta ponad 30 mld euro, wydanych głównie na odszkodowania i kary. Do dymisji musiał podać się prezes Grupy VW Martin Winterkorn, a kilku managerów wysokiego szczebla z działu badań i rozwoju VW, Audi i Porsche zostało zawieszonych.

PR24.pl, IAR, PAP, DoS

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej