Zarybianie łososiem i trocią kosztuje kilka milionów zł, ale przynosi efekty
Co roku środki finansowe przeznaczane na zarybianie łososiem i trocią wynoszą kilka milionów złotych. Pochodzą głównie z budżetu państwa. Gdyby nie zarybianie to łososi i troci w naszych rzekach mogłoby nie być.
2015-06-25, 14:16
Posłuchaj
Jak przyznaje prof. Ryszard Bartel, przewodniczący Zespołu ds. Zarybiania, organu doradczego przy Ministrze Rolnictwa, zarybianie w Polsce przynosi efekty, choć mogłyby być one większe, gdybyśmy prowadzili racjonalną gospodarkę na rzekach pod względem przegradzania, czy też nie, urządzeniami wodnymi.
Zakłócono naturalny cykl tarła
Jest to dużą przeszkodą w rozwoju ryb łososiowatych, które zgodnie ze swą naturą na tarło wędrują w górę rzeki, potem spływają do morza. Ten cykl został poważnie zakłócony na polskich rzekach, czego przykładem jest chociażby Wisła i zapora we Włocławku.
- Wisłę przegrodzono w 1968 roku zaporą we Włocławku. Natychmiast zauważono spadek liczebności gatunków wędrownych ryb, takich jak certa czy troć – zaznacza prof. Ryszard Bartel. – Jeżeli chcemy mieć ryby wędrowne, to musimy zapewnić im dobre dojścia do tarlisk, żeby mogły się w naturalny sposób rozmnażać – dodaje.
Dariusz Kwiatkowski, awi
REKLAMA
REKLAMA