Przestawienie się na samochody elektryczne spowodowałoby w Polsce większe zanieczyszczenie powietrza?
Niemiecki komisarz Unii Europejskiej do spraw budżetowych Guenther Oettinger sprzeciwił się, by zakaz sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi wprowadzono we wszystkich państwach UE jednocześnie.
2017-07-31, 13:54
Wymienił też Polskę jako przykład kraju, w którym przestawienie się na samochody elektryczne spowodowałoby wzrost produkcji prądu w elektrowniach węglowych i tym samym zwiększenie emisji dwutlenku węgla.
- Ustalenie jednolitej dla całej UE daty rezygnacji z silnika spalinowego byłoby w tej chwili wyraźnie przedwczesne i błędne - oświadczył Oettinger na łamach niemieckiego dziennika "Rheinische Post".
- Wiele państw UE, jak Polska, uzyskuje prąd przede wszystkim z węgla. Gdyby za wcześnie przestawiły się na pojazdy elektryczne, nie przysłużyłoby się to także klimatowi ze względu na rosnące emisje dwutlenku węgla - dodał unijny komisarz.
Jak zaznaczył, ulepszenia silnika spalinowego to kwestia najbliższego czasu i opracowywane są nowe, wolne od dwutlenku węgla paliwa.
Wielka Brytania ogłosiła w ubiegły tygodniu, że zamierza wprowadzić w roku 2040 zakaz sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi i dieslowskimi. Podobne plany deklarują Francja i Norwegia, ale postawa będących europejskim potentatem motoryzacyjnym Niemiec jest tutaj powściągliwa.
Zmniejszanie zanieczyszczeń
Zmniejszanie zanieczyszczeń powodowanych przez samochody powinno odbywać się przez redukcję emisji szkodliwych substancji, a nie wprowadzanie restrykcji wobec konkretnego typu silników, mówił w zeszłym tygodniu rzecznik KE Ricardo Cardoso.
Podczas konferencji prasowej powtórzył tym samym tezy listu, jaki unijna komisarz do spraw rynku wewnętrznego Elżbieta Bieńkowska wystosowała w ubiegłym tygodniu do ministrów transportu państw Unii Europejskiej w kwestii planowanych ograniczeń ruchu samochodów z silnikiem Diesla w niektórych miastach Europy.
Zdaniem rzecznika wprowadzenie tego rodzaju ograniczeń bez okresu przejściowego uderzyłaby w sposób niesprawiedliwy w konsumentów, którzy kupowali swoje samochody w dobrej wierze i z przekonaniem, że spełniają one wymagane normy środowiskowe.
"Załamanie rynku samochodów dieslowskich nie przyniosłoby żadnych korzyści"
W swoim liście komisarz Bieńkowska zwróciła uwagę, że ewentualne załamanie rynku samochodów dieslowskich nie przyniosłoby żadnych korzyści, a celem działań Komisji powinno być obecnie skłanianie producentów do dostosowywania emisji niebezpiecznych tlenków azotu do wymogów UE.
"Podczas gdy jestem przekonana, że powinniśmy w Europie szybko zmierzać ku pojazdom z zerową emisją, politycy i przemysł nie mogą być zainteresowani raptownym załamaniem rynku dieslowskiego w Europie w rezultacie lokalnych ograniczeń ruchu. Pozbawiłoby to tylko przemysł koniecznych funduszy na inwestowanie w pojazdy o zerowej emisji" - napisała Bieńkowska w liście noszącym datę 17 lipca.
List unijnej komisarz wzywa także do wycofania z europejskich dróg wszystkich samochodów z nadmierną emisją tlenków azotu, ale zaznacza, że odpowiednie działania producentów powinny być podejmowane na zasadzie dobrowolności.
Koncerny zaangażowały się w produkcję aut z silnikami wysokoprężnymi
Trzy główne niemieckie spółki motoryzacyjne - Volkswagen, Daimler i BMW - zaangażowały się na dużą skalę w produkcję samochodów z silnikami wysokoprężnymi, które oferują bardziej efektywne utlenianie paliwa i mniejsze emisje dwutlenku węgla w porównaniu z silnikami benzynowymi. Jednak w 2015 zalety te podważyło przyznanie się Volkswagena do manipulowania prowadzonymi w USA pomiarami poziomu tlenków azotu w spalinach jego samochodów dieslowskich.
Bieńkowska wyraziła swe zaniepokojenie, że to dzięki prokuraturze, a nie niemieckim władzom nadzorującym motoryzację ujawniono niedawno nieprawidłowości związane z emisją tlenków azotu w samochodach produkowanych przez Audi i Porsche - spółki-córki Volkswagena.
PAP, awi