Warszawska giełda szuka kapitału po OFE: liczy na inwestorów z IKE, IKZE i PPE
Warszawski parkiet obawia się, że bez nowego kapitału giełda wyhamuje. Eksperci ratunek widzą w inwestorach indywidualnych – którzy dzięki inwestowaniu w fundusze związane z IKE, IKZE i PPE nie tylko zasilą GPW, ale i zapewnią sobie godziwe emerytury.
2014-08-06, 22:02
Posłuchaj
Inwestor indywidualny – to był do niedawna istotny wyróżnik naszej Giełdy Papierów Wartościowych. Na innych parkietach na świecie drobni inwestorzy nie odgrywali tak znaczącej roli jak w Polsce. Jednak w ostatnich latach coraz mniej Polaków interesuje się giełdą. Z czego to wynika?
– Inwestor indywidualny to osoba fizyczna, która lokuje na giełdzie nadwyżki finansowe lub ze swojego gospodarstwa domowego. To nie jest jednak tak, że liczba tych inwestorów ciągle spada. Nasz rynek ulega pewnej transformacji, i obecnie na parkiecie jest ok. 15 proc. indywidualnych graczy, a można też porównać to np. z Francją, gdzie tradycje inwestowania są dużo dłuższe, a gdzie jest ich tylko 5 proc. – wyjaśnia gość Radiowej Jedynki, Łukasz Nowak, ze Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII).
Jednak giełda w Paryżu jest dużo większa od warszawskiej i są to kwotowo zupełnie inne udziały. Co warte podkreślenia: – Chociaż ludzi jest mniej, to rośnie wartość zainwestowanych przez nich pieniędzy – dodaje na antenie Radiowej Jedynki Maciej Wewiór, rzecznik prasowy GPW.
Aktywność i wierność w cenie
Żeby procentowy udział indywidualnych inwestorów utrzymywał się na tym samym poziomie, a nawet żeby wzrastał, to w momencie kiedy giełda będzie rosła, Polacy powinni aktywnie nabywać akcje i obligacje na GPW. – Jeśli pojawią się wzrosty, to nic nie musimy robić, ponieważ inwestorzy sami się znajdą – uważa Nowak.
REKLAMA
– Giełdzie w Warszawie zależy przed wszystkim na tym, aby Polacy byli długoterminowymi inwestorami – mówi rzecznik prasowy GPW. – W ostatnich latach zainteresowanie akcjami wynikało z wielkich prywatyzacji. Duże debiuty przyciągają inwestorów indywidualnych. Tylko – czy są to inwestorzy, czy osoby wchodzące na rynek spekulacyjny. My wolelibyśmy, aby osoby wchodzące na parkiet, pozostawały na GPW dłużej niż jeden dzień – dodaje.
Dlaczego inwestorzy indywidualni są istotni
Przede wszystkim generują oni większość obrotu, ponieważ z jednej strony są obecni jako inwestorzy indywidualni, a z drugiej, oszczędzają na swoją emeryturę, i to są właśnie inwestorzy istotni dla giełdy.– Generują cały czas duży obrót na GPW i obrót w domach maklerskich – podkreśla Łukasz Nowak. A giełda jest obecnie spółką, która musi dbać o wynik finansowy.
Jednak czy inwestor, który przez lata trzyma akcje jednej spółki jest naprawdę atrakcyjny, przecież nie generuje on obrotu. Czy nie jest lepiej, kiedy „przesiadają” się oni często, z jednych akcji na drugie? – Z jednej strony tak, ale w długim terminie, jeżeli nie zostanie on zrażony na początku, nie przegra tych swoich pieniędzy, to cały czas będzie te pieniądze dopłacał, tak jak dzieje się to np. na Zachodzie. W Niemczech klasyczny inwestor to 50-latek, który cały czas dopłaca, inwestuje długoterminowo i często te akcje przechodzą z pokolenia na pokolenie – tłumaczy ekspert.
Jak zatrzymać inwestorów
– Na przykład dzięki ulgom podatkowym – twierdzi Paweł Cymcyk ze Związku Maklerów i Doradców, gość Radiowej Jedynki. – Jeżeli inwestorzy wiedzieliby, że zainwestowane pieniądze nie będą opodatkowane od razu, kiedy jeszcze mają dalej pracować, i dalej będą obecne na parkiecie, to wówczas chętnych do inwestycji byłoby więcej. I cała giełda oraz cała gospodarka rozwijałyby się szybciej – dodaje.
REKLAMA
Obecnie jest tak, że jeśli sprzeda się jakieś akcje i zarobi się na parkiecie, to trzeba zapłacić podatek od dochodów kapitałowych, a chodzi o to, by podatek ten był płacony dopiero po wycofaniu pieniędzy z giełdy.
– Można też przyjąć rozwiązanie stosowane w krajach anglosaskich, żeby była kwota wolna od podatku na giełdzie, która pozwoliłaby uchronić się przed tzw. podatkiem Belki – proponuje Nowak.
Dodatkowo, chodziłoby też o to, by inwestor był nagradzany za to, że trzyma dłużej akcje. – To ważne przy oszczędzaniu długoterminowym, kiedy zainteresowani widząc, że zostaje im więcej pieniędzy, będą bardziej skłonni do inwestowania – podkreśla.
Przeszkoda: nierówne traktowanie
Inwestor giełdowy, który ma akcje i ma jednostki uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym, może w urzędzie skarbowym wykazać straty poniesione na akcjach, ale nie straty na jednostkach w funduszu.
REKLAMA
A najszybciej i najłatwiej jest inwestować poprzez fundusze. Z tym, że jest to sprawa dosyć ryzykowna, ponieważ z jednej strony inwestorzy są przyzwyczajeni, że tym kapitałem zarządza ktoś inny. Jeżeli jest hossa na giełdzie, to możemy się spodziewać świetnych wyników, nawet 100-150 proc. w skali kilku lat. Natomiast jeżeli zacznie się bessa, to w tym momencie zaczynamy tracić. – Dlatego tak ważna jest wiedza, o którą postulujemy, ponieważ fundusze są świetnym narzędziem do aktywnego zarządzania portfelem. Jeżeli zaczyna się hossa, to inwestujemy w spółki dynamiczne, szybko rosnące, kiedy ona nieco osłabnie, to możemy przesunąć ten kapitał do bezpiecznych spółek do największych walorów czy funduszy obligacyjnych – ocenia gość Radiowej Jedynki.
Ale najważniejsze, by inwestorzy mogli wykazywać straty i na akcjach, i na funduszach. A tego teraz nie ma.
Klimat do inwestowania
System podatkowy powinien być przyjazny inwestowaniu, a ponadto produkty, które mamy w III. filarze, powinny być skorelowane z możliwościami inwestowania na giełdzie i dawać preferencje oraz ulgi tym inwestorom, którzy chcą długoterminowo oszczędzać.
– Zwłaszcza, że polski inwestor to osoba młoda, ma ok. 37 lat, jest żonatym mężczyzną, wykształconym i głównie jednak jest to spekulant, czyli inwestuje do roku. A zależałoby, aby te ulgi podatkowe i koszty transakcyjne, które są naprawdę wysokie, zmieniły się, żeby inwestowanie stało się przyjemniejsze i bardziej wartościowe. Bo obecnie szacuje się, że na giełdzie zarabia tylko ok. 20 proc. inwestorów, a reszta po prostu traci – podkreśla Łukasz Nowak z SII.
REKLAMA
Natomiast jeśli chodzi o rozruszanie GPW tak, żeby ceny i indeksy rosły, to kierunek wyznacza III. filar emerytalny. Ponieważ i IKE, i IKZE, mają już odpowiednie warunki podatkowe, trzeba by do tego dodać PPE i zrobić system.
– Zwłaszcza, że ci Polacy, którzy mogą oszczędzać, są coraz bardziej przekonani, że aby móc przyzwoicie żyć na emeryturze, to muszą mieć własne środki. Dlatego im mocniejsze będą te fundusze, tym bardziej będą mogły zastąpić OFE, który to system powoli będzie wygasał – uważa analityk Domu Inwestycyjnego Xelion, Piotr Kuczyński, gość Polskiego Radia 24.
Perspektywy giełdy a OFE
Prawie 2 mln Polaków wybrało OFE. Strumień pieniędzy będzie więc zdecydowanie mniejszy. Czy to koniec zjawiska bańki spekulacyjnej na polskim rynku akcyjnym, związanej ze sztucznym pompowaniem OFE?
Niektórzy eksperci twierdzili, że rzeczywiście tak było. Ale przede wszystkim OFE były bardzo bierne. Dawały kapitał, ale ten kapitał nie służył do podnoszenia indeksów, chociaż oczywiście Fundusze też kupowały, jednak np. blisko szczytów, a sprzedawały blisko dołków.
REKLAMA
– To świadczy o całkowicie biernej strategii. W jakimś stopniu wynikało to z faktu, że wynagrodzenia w OFE nie były powiązane z zyskami. Chodziło jedynie o zgromadzenie jak najwięcej pieniędzy, i by nie odstawać od średniej. To zdemoralizowany system, i tak niestety jest nadal. A wynagrodzenia powinny być związane z zyskami, ponieważ Fundusze pobierają opłaty za zarządzanie – tłumaczy Piotr Kuczyński.
W najbliższych latach zapewne z kilkunastu funduszy zostanie 4-5, będzie konsolidacja, będą się łączyły, ale nie będzie to już taki lukratywny interes.
Nadzieja w przyszłych emerytach
Żeby naprawdę rozkręcić warszawską giełdę, trzeba więc rozbudować finansowo sektor emerytalny, inwestycyjny. – Ponadto jest prawie pewne, że dojdzie do wybicia na GPW, po tym trzyletnim trendzie bocznym, ponieważ polska gospodarka powinna teraz przyspieszyć, w okresie 2014-2020, gdyż zostanie wstrzyknięta ogromna ilość pieniędzy z UE – mówi ekspert z DI Xelion.
Giełda, nie tylko polska, to miejsce, które jest narażone na bardzo duże przesilenia kryzysowe. I dlatego namówienie ludzi do inwestowania jest trudne. Ale prawda jest także taka, że można tu stosunkowo bezpiecznie odkładać na emeryturę, kupując np. obligacje, fundusze obligacyjne. To nie jest duży zysk, ale w miarę bezpieczny.
REKLAMA
Robert Lidke, Krzysztof Rzyman, Elżbieta Szczerbak, Małgorzata Byrska
REKLAMA