Polska służba zdrowia wymaga natychmiastowego leczenia
Tylko 28 procent Polaków jest zadowolonych z funkcjonowania służby zdrowia. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest niedostateczna ilość pieniędzy, ale drugą coraz bardziej dotkliwy brak lekarzy.
2015-05-13, 22:08
Posłuchaj
We wtorek 12 maja odbył się strajk ostrzegawczy pielęgniarek, ale to tylko jeden z wielu problemów systemu opieki medycznej. Społeczeństwo się starzeje, dzięki postępowi w medycynie żyjemy dłużej, ale to oznacza, że potencjalnych pacjentów też przybywa.
– To wynik zmian demograficznych, ale i sukcesu medycyny ostatnich lat. Oczywiście osoby, które żyją dłużej są w gorszym stanie zdrowia i to one wymagają opieki – mówi Sylwia Szparkowska, publicystka „Medycyny praktycznej”.
Braki kadrowe
Z analiz Naczelnej Rady Lekarskiej wynika, że już co drugi lekarz jest w grupie wiekowej 50 plus. W Polsce na tysiąc mieszkańców przypada zaledwie 2,2 lekarza – to zdecydowanie mniej niż w innych krajach UE.
– Polska nigdy nie była w czołówce, jeśli chodzi o liczbę lekarzy. Teraz średnia w UE wynosi 2,9 lekarza, czyli mamy o jedną trzecią lekarzy mniej. Tak jest od lat – mówi Jakub Szulc, ekspert EY do spraw Sektora Ochrony Zdrowia, były wiceminister zdrowia, który był gościem radiowej Jedynki.
Z danych OECD wynika, że lepiej jest pod tym względem w Rumunii i Słowenii, a gorzej tylko w Turcji i Macedonii – krajach nienależących do UE.
Grzegorz Byszewski, ekspert Pracodawców RP, który był gościem PR 24 zwraca jednak uwagę, że badania OECD mówią tylko o tych osobach, które są zatrudnione na umowę o pracę. A w Polsce w bardzo wielu przypadkach mamy do czynienia z lekarzami pracującymi na kontraktach. Gdy uwzględnimy tę sytuację to okazuje się, że przypada u nas 3,3 lekarza na tysiąc obywateli.
Dwa główne problemy
Jakub Szulc przypomina, że Polska borykała się w ostatnim czasie z dwoma problemami dotyczącymi kadry medycznej. Pierwszy to fala emigracji po wejściu naszego kraju do UE, która trwała do 2009 r.
– Dziś można powiedzieć, że saldo migracyjne jest w okolicach zera. Powodem jest to, że lekarze zarabiają dużo więcej niż 10 lat temu – podaje.
Drugim problem to średni wiek lekarza, który cały czas wzrasta. – Za chwilę możemy mieć kłopot z zastępowalnością kadry medycznej. Oprócz tego, że mamy najmniej lekarzy spośród krajów członkowskich, to jeszcze niewielu ich kształcimy – dopowiada.
I to pomimo, że są chętni, a studia medyczne są jednymi z najbardziej obłożonych.
– Uczelnie medyczne też mają takie możliwości, tylko kłopot polega na tym, że te studia są bardzo drogie. Proces kształcenia trwa zdecydowanie dłużej niż w przypadku absolwentów innych kierunków, a poza tym specjalizacja to kolejne minimum trzy lata – mówi gość Jedynki.
Wykształcenie trwa więc nie mniej niż 9 lat, a na wykształcenie jednego adepta potrzebne są bardzo duże nakłady finansowe.
– Tego trendu nie da się szybko odwrócić – podkreśla Jakub Szulc. I to pomimo, że zaczyna się rodzić więcej dzieci, jednak społeczeństwo cały czas się starzeje, a wraz z tym potrzeby na usługi medyczne wzrastają.
REKLAMA
Lekarze spoza Polski
Wyjściem mogłoby być sprowadzanie lekarzy zza granicy.
– Nie ma problemów jeśli chodzi o lekarzy z UE, natomiast ci spoza mają bardzo duże obostrzenia: nostryfikacja dyplomu, uznanie egzaminu specjalizacyjnego, trzeba spełnić szereg wymogów. Bardzo ważne jest, by zwracać uwagę na jakość kształcenia w innych krajach i to, aby lekarze spoza Polski spełniali wszystkie kryteria, które spełniają nasi doktorzy – wyjaśnia Jakub Szulc.
Wciąż za mało pieniędzy
– Publiczna służba zdrowia w Polsce boryka się z problemami, bo przeznacza się na nią znacznie mniej pieniędzy niż to jest w większości krajów UE – uważa były minister zdrowia Marek Balicki. Co zrobić, aby to zmienić? Najprościej byłoby podnieść składkę zdrowotną.
– Polacy nie są bardzo skłonni do tego, by płacić większą składkę na ubezpieczenie zdrowotne być może dlatego, że są niezadowoleni z funkcjonowania szpitali i przechodni, być może uważają, że część pieniędzy się marnuje. I są tego przykłady. Ale nasza składka to dziś 9 proc. a składka w Niemczech to ponad 15 proc. A zarobki czy emerytury w Niemczech są nieporównywalnie wyższe. Gdybyśmy osiągnęli taki relatywny poziom, jak w Niemczech, czyli 15 proc. od naszych niższych zarobków, to pieniędzy byłoby więcej, ale musimy uwierzyć, że pieniądze nie będą zmarnowane i z tym jest największy kłopot – mówi Marek Balicki. I podkreśla, że nieracjonalności w wydawaniu pieniędzy to wielki problem. Przekonuje, że w Polsce powinno być więcej leczenia ambulatoryjnego niż szpitalnego. – Leczenie szpitalne jest dużo droższe – mówi.
Obowiązuje zasada solidaryzmu
Zdaniem Jakuba Szulca z EY źle szacujemy to, jak drogie jest zdrowie i medycyna. Warto też pamiętać, że z naszej kieszeni płacimy tylko 1,25 proc. składki zdrowotnej, a 7,75 proc. to jest to co odejmujemy od podatku.
– Zwłaszcza młodzi ludzie, którzy niezbyt często są u lekarza uważają, że płacą za innych. Potrzeby zdrowotne wzrastają po 50 roku życia – podkreśla rozmówca Jedynki. System ochrony zdrowia jest skonstruowany na zasadzie solidaryzmu społecznego.
Jednak, gdyby szpitale wystawiały pacjentom rachunek po pobycie ( nie po to by je pacjenci regulowali, ale w celach edukacyjnych), okazałoby się w jak niewielkim stopniu składki pokrywają koszty leczenia.
W Polsce w przeliczeniu na PKB – składka publiczna na zdrowie obywateli wynosi 4,5 proc. a w krajach UE powyżej 6 proc.
Jednak samo zwiększenie nakładów to za mało. – Trzeba bardzo pilnować tego, jak pieniądze są wydawane. A nieefektywności jest bardzo dużo. Sukcesywnie podejmujemy próby by je likwidować – mówi Jakub Szulc.
I podkreśla, że jeżeli ma być więcej pieniędzy na zdrowie, to musi być ich mniej w naszych kieszeniach, bo to oznacza wzrost obciążeń podatkowych.
REKLAMA
Problem to brak wizji
Zmiany w systemie ochrony zdrowia zacząć trzeba od podstaw, a to dlatego, że powodem problemów nie jest tylko brak pieniędzy, ale przede wszystkim brak wizji. Tak uważają pracodawcy.
Grzegorz Byszewski, ekspert Pracodawców RP zwraca uwagę na fakt, że nadal nie został zrealizowany określony realny skład koszyka gwarantowanych świadczeń.
– To jest punkt wyjściowy do zmian w systemie ochrony zdrowia. Dostępność do świadczeń powinna być rzeczywista czyli, że w określonym czasie, uwzględniającym stan zdrowia pacjenta, powinien on uzyskać dane świadczenie medyczne – mówi ekspert.
Być może dobrym wyjściem byłoby rozpisanie planu zmian na wiele lat – tak, jak to zrobiono w Niemczech. Tam pacjenci nie są zaskakiwani bez przerwy nowymi pomysłami kolejnych rządzących.
Od Niemców różni nas też wielkość kwot przeznaczanych na leczenie.
Roczny budżet NFZ to 69 mld zł. – To tylko wydatki publiczne. Polacy jeszcze z własnej kieszeni dopłacają do leczenia 300 mld rocznie, gro środków przeznaczane jest na zakup leków, z czego tylko w niewielkim procencie są one refinansowane przez państwo – mówi Grzegorz Byszewski, gość PR 24.
Inne możliwości finansowania
Przy obecnym poziomie składki i braku dodatkowych ubezpieczeń polski system nie może dobrze funkcjonować ocenia ekspert.
Jednym z proponowanych rozwiązań jest współpłacenie za usługi medyczne. Jednak w tym wypadku pojawia się problem kosztów administracyjnych związanych z tym rozwiązaniem. Innym wyjściem jest wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych.
– Musimy mieć świadomość, że dodatkowe ubezpieczenia de facto już istnieją. Około 500 tys. Polaków ma dodatkowe ubezpieczenia. Nie ma barier systemowych są tylko finansowe – mówi dr Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego.
Kto wyjedzie, zapłaci?
Odrębnym problem jest sytuacja kadrowa w polskiej medycynie. Może się bowiem okazać, że za kilka lat nie będzie miał nas kto leczyć. Polowa specjalistów ma ukończone 50 lat, a wśród pediatrów luka pokoleniowa jest nieodwracalna.
Ekspert Pracodawców RP podkreśla, że mamy dobry system kształcenia, ale 10 proc. absolwentów wyjeżdża za granicę.
– Nie mamy żadnych zabezpieczeń, by nie wyjeżdżali – mówi. A studia medyczne są bezpłatne i należą do jednych z najdroższych. Przyjmuje się, że jeden rok nauki kosztuje 50 tys. zł.
Dyskusja na temat odpracowania kosztów kształcenia lub zwrotu pieniędzy w przypadku wyjazdu – dopiero przed nami.
Sylwia Zadrożna, Krzysztof Rzyman, Błażej Prośniewski, Grażyna Raszkowska
REKLAMA
REKLAMA