Pomoc dla frankowiczów: przewalutowanie może być bardzo ryzykowne dla banków, ich klientów i gospodarki

2016-02-10, 21:21

Pomoc dla frankowiczów: przewalutowanie może być bardzo ryzykowne dla banków, ich klientów i gospodarki

Bank centralny wyliczył, że pomoc dla osób zadłużonych w walutach obcych w ramach tzw. ustawy frankowej może kosztować banki 44 mld złotych.

Posłuchaj

Kapitały są potrzebne do tego bankom, aby mieć jak zaabsorbować koszty. Np. tego, że część kredytów będzie niespłacona. Jeżeli kapitału zabraknie, to wtedy te koszty będą musieli ponieść ci, którzy złożyli w bankach swoje oszczędności – tłumaczy gość Jedynki Adam Głogowski z NBP. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Biorąc pod uwagę bezpośrednie koszty wprowadzenia ustawy frankowej, Narodowy Bank Polski ocenia, że około 70 proc. sektora bankowego może zanotować stratę. To oznaczałoby też pośrednie konsekwencje dla gospodarki, i to dużo poważniejsze.

Raport o stabilności systemu finansowego

W styczniu 2016 roku Kancelaria Prezydenta RP przedstawiła propozycję pomocy dla osób zadłużonych we frankach szwajcarskich. Jak ostrzega bank centralny, ta pomoc dla osób zadłużonych w walutach obcych może kosztować polski sektor bankowy nawet 44 mld zł.

– Szczegóły tych szacunków są przedstawione w Raporcie o stabilności systemu finansowego. Po pierwsze bazują one na mniej szczegółowych danych niż te, które może wykorzystać Komisja Nadzoru Finansowego do oszacowania tych skutków. Nie jesteśmy w stanie oszacować tego na poziomie każdego kredytu, co KNF będzie próbować robić na podstawie danych pozyskiwanych od banków. Ponadto te szacunki bazują na kursie walutowym z dnia przedstawienia tej propozycji, czyli z 15 stycznia 2016 r. – wyjaśnia gość Jedynki, Adam Głogowski z Departamentu Stabilności Finansowej Narodowego Banku Polskiego.

Przewalutowanie po kursie sprawiedliwym

Chodzi tu o propozycję przedstawioną przez Kancelarię Prezydenta RP na temat przewalutowania kredytów po tzw. kursie sprawiedliwym.

– Ta propozycja zawiera dwa zasadnicze elementy. Pierwszy to jest zwrot spreadów walutowych pobranych przez banki w przeszłości, wraz z odsetkami ustawowymi. Koszt tego szacujemy na ok. 9 mld zł, przy założeniu że spready walutowe były pobierane tylko do 2011 roku, kiedy weszła w życie ustawa, która pozwalała bez większych przeszkód spłacać wszystkim kredytobiorcom walutowym raty kredytu bezpośrednio w walucie obcej. Natomiast drugą, zasadniczą częścią tych kosztów, jest przewalutowanie kredytów według tego kursu tzw. sprawiedliwego, wyznaczonego według kursu tej propozycji. I to jest 35 mld zł – wylicza Adam Głogowski.

W sumie to jest kwota 44 mld zł.

– Taki faktycznie jest ten koszt. Podkreślamy, że jest on zależny również od tego, jaki będzie bieżący kurs walutowy w momencie dokonania takiej operacji. Ale też trzeba patrzeć na ten Raport troszeczkę szerzej, niż na same te liczby. Choć one są duże i świadczą o sile wpływu tej propozycji, jeżeli zostałaby ona wprowadzona, na sektor bankowy – podkreśla gość Jedynki.

Również zdaniem prof. Krzysztofa Opolskiego z Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego, ta kwota jest ogromna i to jest ogromne zagrożenie.

– Sektor bankowy sobie poradzi, choć mogą być przejściowe kłopoty. Mogą być na rynku fuzje czy przejęcia. Pytanie jest tylko – jakim kosztem banki sobie poradzą? Bo jeśli będą obniżane koszty, to dotyczy to zatrudnienia, zwiększenia komputeryzacji zamiast pracy człowieka, co może uderzyć w sytuację dochodową pracowników sektora bankowego, a nawet finansowego – dodaje gość Polskiego Radia 24.

Bez kapitału nie ma banków

 Konsekwencją przewalutowania kredytów we frankach szwajcarskich nie będą tylko bezpośrednie koszty, ale też chodzi tu o kondycję banków, o akcję kredytową. A także o całą gospodarkę.

– Bardzo silnie chcemy podkreślić, że dyskutując nad tą propozycją, czy też innymi propozycjami, które się pojawiają, trzeba brać pod uwagę szerszą perspektywę, czyli wpływ na całą gospodarkę. Musimy bowiem pamiętać o tym, że kapitały banków są im niezbędne do tego, żeby bezpiecznie udzielać kredytów. Kapitały są potrzebne do tego bankom, aby mieć jak zaabsorbować koszty. Chociażby tego, że część kredytów – a zawsze tak się dzieje – będzie niespłacona. Jeżeli kapitału bankom zabraknie, to wtedy te koszty będą musieli ponieść ci, którzy złożyli w bankach swoje oszczędności – tłumaczy Adam Głogowski z NBP.

Dlatego kapitały banków nie są tylko takim tworem abstrakcyjnym, czy mało przejrzystą kategorią księgową, tylko są buforem bezpieczeństwa dla tych, którzy w bankach oszczędzają. I także służą dalszej akcji kredytowej.

– Żeby banki mogły udzielać nowych kredytów, muszą mieć zawczasu taki bufor, na zaabsorbowanie takiego ryzyka. I dlatego, co Narodowy Bank Polski podkreśla w swoich szacunkach, przy wdrożeniu tej propozycji około połowa sektora bankowego, ważąc to wielkością banków – nie spełniałaby wymogów kapitałowych wymaganych przez KNF. A to oznaczałoby, że ta część sektora bankowego prawdopodobnie istotnie ograniczyłaby akcję kredytową – ocenia gość radiowej Jedynki.

Skutki odczuje cała gospodarka

Co z kolei miałoby wpływ na całą gospodarkę, również na te przedsiębiorstwa i tych konsumentów, którzy w ogóle mogą nie mieć niczego wspólnego z kredytami frankowymi, nie mają wśród swoich oszczędności akcji tych banków, które musiałyby ponieść koszty tego przewalutowania.

– Ale odczuliby by efekty tego chociażby w taki sposób, że przedsiębiorstwo, w którym pracują będzie miało trudniejszy dostęp do finansowania, kontrahenci będą mieli trudniejszy dostęp do finansowania, pogorszy się jego sytuacja finansowa i być może będzie musiało ciąć koszty przez zmiany zatrudnienia. Dlatego osłabienie sytuacji sektora bankowego może mieć skutki dla całej gospodarki. I apelujemy o to, aby tego aspektu, w dyskusji nad tego typu propozycjami nie pomijać – zaznacza Adam Głogowski z NBP.

Akcja kredytowa może się zmniejszyć, ponieważ mogą pogorszyć się współczynniki wypłacalności banków.

– I to może np. bardzo silnie rzutować na budownictwo mieszkaniowe. Co może też wpłynąć na cały wzrost gospodarczy. Może też wpłynąć na zmniejszenie konsumpcji, i w konsekwencji na zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego – wyjaśnia prof. Krzysztof Opolski z Wydziału Ekonomii UW.

Może stracić też budżet

Jest też aspekt strat dla samego budżetu, i to zarówno w formie obniżonych wpływów z podatków, jak i niższych dywidend od banków.

– Skarb Państwa jest istotnym akcjonariuszem w kilku bankach, i te banki są także istotnie zaangażowane w kredyty frankowe, łącznie z największymi bankami w Polsce – przypomina gość Jedynki.

Konsekwencje byłyby też na rynku walutowym. Czy złoty by tracił, a umacniałby się frank szwajcarski?

– Najkrótsza odpowiedź brzmi: najprawdopodobniej tak. Ale wyjaśnienie tego wymaga wejścia w szczegóły. Banki muszą mieć bowiem w miarę zrównoważoną pozycję walutową. Czyli zarówno ich należności w walutach, jak i ich zobowiązania w walutach, czy to wynikające z zaciągniętych kredytów, czy też z transakcji pozabilansowych – w walutach obcych powinny się w miarę równoważyć. I tak w tej chwili jest – wyjaśnia Adam Głogowski.

Jeżeli teraz przewalutujemy kredyty frankowe, to jednej stronie bilansu banku nagle zmieniamy walutę. Zamiast instrumentu walutowego, czyli kredytu udzielonego we frankach, bądź indeksowanego do franka, co z punktu widzenia ryzyka walutowego jest tym samym, mamy instrument który jest w złotych. Pojawia się więc nierównowaga.

– I tę nierównowagę trzeba jakoś domknąć. Albo spłacić te zobowiązania walutowe, niezależnie czy one wynikają z transakcji bilansowej, czy z pozabilansowej. A do tego trzeba kupić tę walutę obcą. Albo też kupić inne aktywa w walucie obcej, np. obligacje rządu szwajcarskiego. Ale żeby to zrobić, znowu trzeba kupić walutę obcą, za złote. I stąd wskazujemy, że efektem ubocznym takiego przewalutowania, mogłaby być też presja na deprecjację złotego – tłumaczy ekspert z Narodowego Banku Polskiego.

Ogólna ocena stabilności banków wg NBP

Jeżeli chodzi o sytuacje bieżącą, to jest ona niezła. Zyskowność banków spadła, do czego przyczyniły się m.in. niskie stopy procentowe, natomiast jest nadal całkiem dobra. Również wyposażenie banków w kapitał.

– Zyskowność banków będzie nadal się zmniejszać, bo stopy procentowe najprawdopodobniej nie będą pomagać w zwiększaniu zyskowności. Mamy ponadto nowe obciążenie, czyli od początku lutego podatek bankowy, jak i inne zwiększone koszty banków, w szczególności składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Natomiast ten ostatni element, to jest budowa buforów, na wypadek problemów jakiejś instytucji, więc ten koszt idzie na zwiększenie bezpieczeństwa działania całego systemu bankowego – podkreśla Adam Głogowski z Departamentu Stabilności Finansowej NBP.

Zysk całego sektora bankowego to 16 mld zł. Co także świadczy o dobrej kondycji polskich banków.

– Zyski są przyzwoite, ale pamiętajmy że pieniądz jest mobilny. Dzisiaj jest, a za chwilę może zniknąć. I może wypłynąć tam, gdzie sytuacja jest dla niego bardziej korzystna. Ponieważ pieniądz krąży i żyje z tego krążenia. I obwinianie banków, że są zbyt wysoko rentowne, że mają znakomite zyski, nie jest dobrą formułą. Uważam, że nad sektorem bankowym powinna panować trochę większa cisza, spokój i brak emocji – zaznacza prof. Krzysztof Opolski.

Agencje ratingowe jednak są ważne

Ekonomiści naszego banku centralnego ostrzegają także, że masowe przewalutowanie kredytów może również doprowadzić do rewizji ocen ratingowych na niekorzyść Polski. A ocena polskiego systemu bankowego jako niestabilnego jest zawsze niedobrą wiadomością, ponieważ jesteśmy krajem nie bardzo odpornym i silnym ekonomicznie. Chociaż perspektywy gospodarcze są jak do tej pory bardzo pozytywne.

– Natomiast jeśli chodzi o banki, to zostało w ich stronę skierowane bardzo silne uderzenie. Z jednej strony mamy podatek bankowy, a z drugiej strony obawa przed zwracaniem środków związanych z kredytami we frankach. A banki przyzwyczaiły się żyć w pewnym dostatku, w spokoju, w bardzo dobrej kondycji finansowej. I nagle pojawiły się uderzenia, które to zaburzają. I to zrozumiałe, że banki zaczynają się bronić przed tym. Ta reakcja sektora bankowego jest trochę neurotyczna, ale też trzeba pamiętać, że bezpieczeństwo tego sektora to też bezpieczeństwo kraju, sektora finansowego i bezpieczeństwo gospodarki. I dlatego banki wysyłają sygnały, że sytuacja się pogorszy, że mogą być trudności w udzielaniu kredytów, że może trzeba będzie dokonywać daleko idących oszczędności, nie tylko wewnętrznych. A część tych kosztów może zostać przerzucona na klienta – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24.

Takie sygnały wysyłają banki, a firmy ratingowe nie mówią o obecnej sytuacji, lecz o przyszłości. Czyli mówią o tym, że w pewnej perspektywie, pewne zagrożenie dla sektora bankowego może wystąpić. To pewien sygnał ostrożnościowy. Dla inwestorów, dla gospodarki. Ponieważ jeśli będą się pogarszały wyniki banków, ich rentowność, to będzie też mniejsze zainteresowanie kupowaniem akcji banków, bo zwrot z tych inwestycji będzie mniejszy.

– Być może też banki w trudnej sytuacji ekonomicznej nie będą chciały wypłacać dywidendy. I wtedy te papiery będą mniej atrakcyjne finansowo. I inwestorzy będą zastanawiali, czy warto inwestować w akcje banków, czy może w coś innego – dodaje prof. Krzysztof Opolski.

A jeżeli inwestorzy będą się nad tym zastanawiali, to również banki będą miały gorszą sytuację finansową.

Sylwia Zadrożna, Grażyna Raszkowska, Karolina Mózgowiec, Małgorzata Byrska

 

Polecane

Wróć do strony głównej