"Syn bardzo źle zniósł tę upokarzającą sytuację". Autystyczny chłopiec wyrzucony ze stołecznego "Lata w mieście"

2020-07-13, 15:43

"Syn bardzo źle zniósł tę upokarzającą sytuację". Autystyczny chłopiec wyrzucony ze stołecznego "Lata w mieście"
zdjęcie ilustracyjne. Foto: Free-Photos/Pixabay

Mama autystycznego 17-letniego Piotrka Katarzyna Roszewska zapisała syna na turnus realizowany w ramach stołecznego programu "Lato w mieście". Szkoła miała się nim opiekować przez tydzień. Chłopiec spędził tam jednak tylko godzinę. - Proszę odebrać dziecko - usłyszeli rodzice od opiekuna grupy. Rozgoryczona matka opisała sytuację w mediach społecznościowych. Jak ratusz  tłumaczy sytuację, do której doszło w jednej warszawskich placówek?  


Powiązany Artykuł

szkoła mid-20410171 1200.jpg

Mama autystycznego chłopca Katarzyna Roszewska w poniedziałek (6 lipca) opublikowała post, w którym opisała, jak jedna z warszawskich placówek potraktowała jej nastoletnie dziecko. "Po niecałej godzinie mojego niepełnosprawnego syna na "Lecie w mieście" telefon, że jednak nie mogą mu zapewnić właściwej opieki i żeby go odebrać".

Post nie został w sieci niezauważony. Wpis skomentowali między innymi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który napisał: "Kampania wyborcza kampanią, a dzieci niepełnosprawne wciąż są dyskryminowane i to nie tylko w Warszawie". Monika Jaruzelska napisała z kolei: "W cieniu głośnych kampanii, ciche ludzkie tragedie. Wciąż niezałatwione, pomimo obietnic..."

Do historii Piotrka i jego mamy w mediach społecznościowych ustosunkował się też wywołany niejako do tablicy Urząd Dzielnicy Ursynów. Na terenie tej dzielnicy znajduje się opisywana placówka. "Na Ursynowie mamy przedszkole specjalne oraz szkołę z oddziałami integracyjnymi, mamy też kilkaset niepełnosprawnych dzieci, które powinny mieć, w tak dużym mieście jak Ursynów, własną szkołę, zamiast być rozwożeni po całej Warszawie" - czytamy we wpisie. 

"

Właśnie po niecałej godzinie pobytu mojego niepełnosprawnego syna na Lecie w Mieście Miasto Stołeczne Warszawa telefon,...

Opublikowany przez Katarzynę Roszewską Poniedziałek, 6 lipca 2020

"Lato w mieście"

Panią Katarzynę poprosiłem o opowiedzenie, co się dokładnie wówczas wydarzyło. - Zgłosiłam syna do Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 343 im. Matki Teresy z Kalkuty przy ul. Kopcińskiego 7 w Warszawie, która zakwalifikowała się do akcji "Lato w mieście" - opowiada. To była jedna z trzech placówek, w których wniosek rozpatrzono pozytywnie. Każdy z turnusów miał trwać jeden tydzień.

- Rekrutacja odbywa się przez system informatyczny. Po takiej rejestracji rodzice dzieci niepełnosprawnych muszą w szkołach składać wydruki dokumentów, w których znajdują się szczegóły dotyczące niepełnosprawności danego dziecka - opowiada.

Mama Piotrka złożyła trzy oddzielne podania w placówkach. Znalazła się w nich informacja, że chłopiec ma znaczny stopień niepełnosprawności, orzeczenie o specjalnych potrzebach edukacyjnych, że jest osobą niemówiącą oraz, że ma autyzm i towarzyszące temu trudne zachowania.

Dodatkowo, jak opowiada, udała się do sekretariatu szkoły przy ul. Kopcińskiego i poinformowała pracownika placówki, że zgłasza syna z takimi komplikacjami. Poprosiła też, aby wzięto to pod uwagę przy zatrudnianiu odpowiedniej kadry.

- Odpowiedziano mi, że skoro w "karcie zgłoszenia" jest informacja o stanie syna, to będą oczywiście pod tym kątem zatrudniać właściwą kadrę. Nie skontaktowali się z nami, że jest problem z kadrą, że są nieprzygotowani, że jest jakikolwiek problem - opisuje.

Powiązany Artykuł

dziecko autyzm samotnosc 1200.jpg

Jedna godzina "wakacji"

W poniedziałek (6 lipca) ojciec przyprowadził 17-latka na zajęcia. - Nie mogę powiedzieć, że kadra w szkole przy ul. Kopcińskiego nie miała odpowiedniego przygotowania. Raczej problem polegał na czymś innym. Kiedy zaprowadziliśmy syna, to pani powiedziała, że jest sama, a w grupie była już czwórka dzieci - wspomina. Opiekunka bardzo ciepło przywitała się z synem. Piotr był zadowolony i dołączył do grupy.

Godzinę później ojciec chłopca otrzymał telefon ze szkoły z prośbą, by go odebrał.

- Nauczycielka chyba chciała wyjść na zewnątrz z grupą na spacer i stwierdziła, że z moim synem będą problemy. W związku z tym zatelefonowała do męża, że muszą go w szkole zostawić i z nim nie wyjdą, a jednocześnie, że zdają sobie sprawę, iż nie będą w stanie mu zapewnić należytej opieki ani dzisiaj, ani do końca turnusu - wspomina Katarzyna Roszewska, która odebrała syna z placówki. Tego samego dnia szkoła wysłała e-mail z informacją, że pieniądze za ten turnus zostaną zwrócone.

Zapytaliśmy, czy państwo Roszewscy rozmawiali na ten temat z dyrektorką. - Jak mieliśmy rozmawiać, skoro dyrekcja w rozmowie z mężem, wyraźnie powiedziała kilkukrotnie, że nie jest w stanie zapewnić opieki. Nie było dyskusji o żadnym innym wariancie - mówi oburzona.

Dodała też, że nie zdecydowała się na kontakt w tej sprawie z Biurem Edukacji m.st. Warszawy, które odpowiada za organizację "Lata w mieście". - Byłam bardzo rozżalona tym, co się stało, miałam też doświadczenia z poprzednich lat z ratuszem. Bywałam wielokrotnie na rozmowach z Biurem Edukacji m.st. Warszawy i dzielnicą Ursynów, zwracaliśmy uwagę na problem braku odpowiedniego przygotowania "Lata w mieście" czy "Zimy w mieście" dla  uczniów z poważniejszymi niepełnosprawnościami  - opowiadała.

O tych problemach pisała też w zeszłym tygodniu w mediach społecznościowych Agnieszka Dudzińska, działaczka pozarządowa, członkini komisji ekspertów ds. osób z niepełnosprawnością przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. "O niezdolności Rafała Trzaskowskiego do koordynacji ośrodków władzy świadczy historia tworzenia szkoły specjalnej na Ursynowie. Od 2 lat odpowiedzialnością przerzucają się dzielnica i biuro miasta. Gdzie w tym czasie był prezydent miasta i popierający go wczoraj radni PO?" - czytamy na Twitterze.

Powiązany Artykuł

katarzyna_1200.jpg

"Dziecko było agresywne"

Aby dowiedzieć się, dlaczego Szkoła Podstawowa z Oddziałami Integracyjnymi nr 343 im. Matki Teresy z Kalkuty przy ul. Kopcińskiego 7 w Warszawie nie zapewniła odpowiedniej opieki Piotrkowi, postanowiłem skontaktować się z placówką. Odesłano mnie jednak do Urzędu Dzielnicy Ursynów. - Niestety ze względu na dobro ucznia nie będziemy informować o szczegółach tego zdarzenia - poinformował nas pracownik placówki.

Z kolei w lokalnych mediach pojawiły się informacje rzucające nowe światło na sprawę. - 17-latek pogryzł opiekunkę, poszczypał dwie inne, bił inne dzieci, popychał kierowniczkę turnusu. A po wszystkim sam zaczął się gryźć we własne ręce i bić się pięściami w głowę. Jednym słowem wpadł w agresję. I nikt nie był w stanie sobie z tym poradzić - informował portal haloursynow.pl, powołując się na relację pracownika placówki.

Takie przedstawienie sprawy wzburzyło matkę Piotra, która w mediach społecznościowych odniosła się do tych zarzutów. "Bardzo, bardzo mi przykro. To, co zrobiła szkoła, nie mieści się w głowie, czytam i nie wierzę. Żadnej refleksji z ich strony, tylko próba wybielania. Załamujące to wszystko. Potraktowanie dziecka jak przedmiot. Bardzo współczuję i przytulam" - napisała na FB.

Pani Katarzyna dodała też, że: "W imieniu Piotra i naszym, jako rodziców, z całego serca przepraszam osoby, które doznały przykrości ze strony syna. Jednak takie sytuacje nie biorą się znikąd. Od lat bezskutecznie zabiegamy o to, aby były grupy dedykowane osobom z takimi trudnościami jak Piotr na lecie lub zimie w mieście. Zabiegamy również o szkołę specjalną".

Burmistrz broni szkoły

Głos w sprawie zdecydował się zabrać burmistrz Ursynowa Robert Kempa. - Z informacji, które posiadam ze strony placówki, wynika, że do realizacji turnusu zatrudniono zarówno nauczycieli ze szkoły macierzystej tego chłopca, czyli jak rozumiem znających specyfikę i sytuację, jak i z przedszkola specjalnego, które, jako jedyna dzielnica w Warszawie, prowadzimy - mówił.

Powiązany Artykuł

obajtek east news 1200.jpg

Zapytany, dlaczego w takim razie doszło do takiego zdarzenia, stwierdził, że z "relacji, które zna, między innymi z mediów, to szkoła musiała podjąć takie decyzje dla bezpieczeństwa wszystkich uczestników tego programu".

Kempa dodał, że szkoła i urząd nie mogą opowiadać o tej sytuacji ze względu na szeroko pojęte dobro ucznia. - Z tych informacji, które posiadam, całość tych zdarzeń została nagrana przez monitoring, który został przez szkołę zabezpieczony - zapewnił.

Dopytywany, czy nie ma nic do zarzucenia dyrekcji placówki, która powinna być przygotowana na przyjęcie chłopca, skoro pozytywnie rozpatrzono wniosek o jego udział w turnusie, stwierdził, że nie będzie komentował szerzej tej sprawy. Zaznaczył natomiast, że porównując dzielnicę Ursynów do innych, to są podstawy, by mówić, że ma ona najlepiej przygotowaną ofertę dla uczniów z niepełnosprawnościami.

"

Oficjalne pismo do władz miasta Miasto Stołeczne Warszawa w sprawie Piotra skierowane przez Klub Świadomej Młodzieży....

Opublikowany przez Katarzynę Roszewską Środa, 8 lipca 2020

- Jesteśmy jedyną dzielnicą Warszawy, która prowadzi jednocześnie przedszkole specjalne i szkołę podstawową z oddziałami specjalnymi. Natomiast dostrzegamy potrzebę stworzenia szkoły specjalnej przysposabiającej, czyli takiej po szkole podstawowej - ocenił.

W rozmowie z urzędnikiem zwróciłem uwagę, że z tą opinią nie zgadzają się rodzice dzieci niepełnosprawnych, którzy od dwóch lat walczą o to, by na Ursynowie powstała szkoła specjalna. - Za to od strony formalnej odpowiada Biuro Edukacji m.st. Warszawy, które zgłosiło się do nas z prośbą, aby wspomóc je w znalezieniu siedziby dla takiej placówki na terenie dzielnicy Ursynów, ostatecznie żadne propozycje nie zakończyły się podpisaniem umowy - mówił. 

Dwa tygodnie temu, jak zapewnił, po raz kolejny Urząd Dzielnicy Ursynów informował za pośrednictwem mediów lokalnych, że na zlecenie Biura Edukacji poszukiwana jest siedziba takiej szkoły.

Powiązany Artykuł

sh f niepełnosprawność wózek 1200.jpg

Urząd miasta

O budowę szkoły i sytuację, do której doszło na Kopcińskiego, zapytałem też rzecznika Miasta Stołecznego Warszawy. - Miasto z dużą atencją pracuje nad tym, aby wszystkie dzieci, w tym również dzieci z niepełnosprawnościami, czuły się dobrze w szkołach i placówkach oświatowych - zaznaczyła.

Karolina Gałecka podkreśliła również, że akcja "Lato w mieście" daje też możliwość, aby dzieci z niepełnosprawnościami nie były dyskryminowane i mogły uczestniczyć w tym programie. Przypomniała ponadto, że w 2019 roku na realizację akcji "Lato w mieście" przeznaczono 8 mln złotych.

Odnosząc się do zajścia z udziałem syna pani Katarzyny, powiedziała, że w sytuacji, gdy dziecko jest niepełnosprawne i wymaga dodatkowej opieki, to placówka, do której ma trafić, powinna mieć od rodzica jak najwięcej informacji o dziecku.

Zakomunikowałem rzeczniczce, że szkoła była doinformowana, ponieważ pani Katarzyna niezbędne dane zawarła w składanych online formularzach, w dokumencie, który złożyła bezpośrednio w placówce, oraz że mówiła o tym pracownikowi szkoły w sekretariacie. - Kadra opiekuńcza została tej palcówce zapewniona, ale w tym konkretnym przypadku była potrzebna osoba, która będzie dedykowana tylko i wyłącznie temu chłopcu, ponieważ jest to osoba, która wymaga specjalnego traktowania - podkreśliła. 

"

Dziękujemy w imieniu Piotra !

Opublikowany przez Katarzynę Roszewską Poniedziałek, 13 lipca 2020

Ponadto, jak mówiła, dzielnica Ursynów i placówka, do której został zapisany chłopiec, zrobiła wszystko, żeby już od następnego dnia miał on nauczyciela dedykowanego do opieki tylko nad nim. - Od wtorku taki opiekun się pojawił, a rodzina chłopca została o tym wcześniej  poinformowana - zaznaczyła.

Do tych słów odniosła się matka chłopca. - Niestety to nieprawda. Dopiero nagłośnienie sprawy sprawiło, że dzielnica zaproponowała specjalistę pracującego z osobami z autyzmem od środy, czyli dwa dni po zdarzeniu - tłumaczyła, komentując słowa rzeczniczki. 

W rozmowie z Karoliną Gałecką argumentowałem też, że szkoła miała wszelkie dane, by przygotować się na przyjęcie dziecka i nie musiało do tej sytuacji dojść. - Ja rozumiem rozżalenie mamy, sama jestem mamą. W ciągu tak naprawdę kilkunastu godzin została chłopcu zapewniona opieka - tłumaczyła. Rzeczniczka obstawała też przy stanowisku, że placówka nie miała informacji o tym, że chłopiec wymaga dedykowanego nauczyciela.

- Gdyby taką informację posiadała, opiekun byłby zapewniony od początku - mówiła. 

Należy w tym punkcie podkreślić też, że Katarzyna Roszewska zdecydowanie zaprzecza wersji ratusza, jakoby nie informowała szkoły o tym, że chłopiec wymaga szczególnej opieki. Jej zdaniem to wprost wynika z dokumentów, które złożyła. - Przecież z przepisu ustawy wynika, że znaczny stopień niepełnosprawności przyznaje się osobie, która wymaga stałej lub długotrwałej opieki i pomocy innych osób w związku z niezdolnością do samodzielnej egzystencji - podkreśla.

Powiązany Artykuł

wózek inwalidzki shutterstock niepełnosprawność 1200x660.jpg

Szkoła specjalna

Zapytałem też rzeczniczkę o plany uruchomienia szkoły specjalnej na Ursynowie. Przypomniałem, że rodzice walczą o nią od dwóch lat. - W planach jest utworzenia szkoły specjalnej przysposabiającej do pracy, która służyłaby uczniom niepełnosprawnym z Ursynowa, którzy kończą edukację - zapewniła. 

Gałecka mówiła, że dzielnica Ursynów zaproponowała budynek Szkoły Podstawowej nr 394 przy ul. Gandhiego 13, który jest położona na Mokotowie. W budynku, jak zapewniła, są niezbędne pomieszczenia służące nauce i opiece nad uczniami. Łatwy jest też do niej dojazd samochodem i komunikacją miejską. - Budynek jest w zasobach miasta, więc jego adaptacja mogłaby odbyć się szybko - tłumaczyła.

Na takie rozwiązanie nie godzą się jednak rodzice dzieci niepełnoprawnych, którzy mieszkają na Ursynowie, twierdzą, że dzielnica jest na tyle duża i bogata, że powinna takie miejsce zapewnić na swoim terenie. - Ponieważ rodzice nie chcą tego budynku, więc dzielnica usilnie szuka najemcy prywatnego, a w tym momencie w jej zasobach nie ma miejskiego budynku - wyjaśniała Karolina Gałecka.

"

Dziękuję Stowarzyszeniu Pomocy Osobom Autystycznym w Gdańsku za wsparcie. https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=3097677133602311&id=194471660589554

Opublikowany przez Katarzynę Roszewską Wtorek, 7 lipca 2020

Brak zrozumienia

- Całe życie spotykam się z podobnymi problemami - tak historię Piotrka oceniła Monika Cycling, mama autystycznego Błażeja, która, by choć trochę obejść urzędnicze tryby samorządowe w powiecie pruszkowskim, gdzie mieszka, działa w zarządzie Fundacji Totoanimo. Pani Monika, wraz z innymi rodzicami, organizuje między innymi wakacje dzieciom z niepełnosprawnościami. 

- To jest cały ciąg cierpienia, gdzie Błażej był odrzucany. Obecnie wywalczona przeze mnie placówka, do której uczęszcza, i fundacja, dzięki której organizujemy wakacje dla osób z niepełnosprawnościami, to jest wynik tych doświadczeń - przyznaje.

Według niej często wśród urzędników brakuje dobrej woli. - Oni zwykle doskonale wiedzą, jakie są nasze potrzeby, po prostu nie mają dobrej woli, żeby uwzględnić to w standardach, żeby zaopiekować te osoby - mówi, dodając, że zawsze wszystko trzeba wywalczyć, wyszarpać.

A zakładanie fundacji, jej zdaniem, nie może być rozwiązaniem dla wszystkich rodziców, ponieważ nie każdy chce sobie "wypruwać flaki". - Jeżeli mama Piotra pracuje i płaci podatki w Warszawie, a dziecko jeszcze jest w edukacji, to ma prawo wymagać, żeby samorząd do tego odpowiednio podszedł - zaznacza.

Powiązany Artykuł

Marlena Maląg twitter 1200.jpg
Olbrzymie środki na wsparcie osób niepełnosprawnych. Rząd zwiększa finansowanie i dostępność programów

Edukacja o autyzmie

Z jej zdaniem zgadza się piszący o potrzebach osób z niepełnosprawnościami dziennikarz portalu integracja.pl Mateusz Różański. - Często nie ma dobrego dialogu z rodzicami. A takie rozwiązania są. Sam byłem świadkiem na ogólnopolskim wydarzeniu, jakim jest Kongres Kobiet, gdzie udało się zorganizować bardzo fajną strefę ciszy dla osób autystycznych i to rzeczywiście zadziałało. Tam była grupa wolontariuszy, którzy się opiekowali tymi osobami - opowiada.

Dziennikarz mówi, że brakuje zrozumienia, czym właściwie jest autyzm, i miejsc, które są dedykowane takim osobom. Tłumaczy nam, że rozmawiał o tym z dr Olgą Bogdashiną, współzałożycielką Międzynarodowego Instytutu Autyzmu.

- Trzeba wyedukować uczniów i nauczycieli, na czym polega autyzm, opowiedzieć o tym, dlaczego dana osoba nie cierpi hałasu i dlaczego w klasie może być dla niej zbyt głośno. Jednocześnie trzeba zachęcić dzieci do tego, by nie bały się po prostu kolegować z uczniami z autyzmem. (...) Potrzebujemy, by społeczeństwo przyjęło do wiadomości istnienie autyzmu i to, na czym on polega. Trzeba jednak zacząć od pracy z nauczycielami, specjalistami, rodzicami - mówiła w wywiadzie udzielonym Mateuszowi Różańskiemu.

"Kadra, kadra i jeszcze raz kadra"

Mecenas Maria Jankowska, Rzecznik Praw Osób z Autyzmem przy Fundacji SYNAPSIS z pełnomocnictwem Porozumienia AUTYZM-POLSKA, tłumaczy, że rodzice rzadko zgłaszają się z podobnymi problemem, ale nie dlatego, że ich nie ma.

- Niewielu rodziców próbuje umieszczać swoje dzieci w placówkach, które zapewniają opiekę w mieście, czy na jakichkolwiek formach wyjazdów organizowanych. Po prostu rodzice wiedzą, że jeżeli nie będzie to zupełnie specjalistyczna placówka, to może się przestraszyć, że spotka je los syna pani Katarzyny Roszewskiej - podkreśliła.  

Moja rozmówczyni mówiła, że problem szczególnych potrzeb osób z autyzmem dotyczy nie tylko dzieci, ale osób nastoletnich i dorosłych również. - W przypadku syna pani Katarzyny mamy do czynienia z prawie dorosłym mężczyzną, którego potrzeby nie maleją, a możliwości fizyczne rosną, co czyni sprawę jeszcze trudniejszą - oceniła, dodając, że jednocześnie mniej jest kadry przygotowanej do pracy z osobami dorosłymi z autyzmem. 

Pytam zatem, jakie jest rozwiązanie tej sytuacji?

- To jest kadra, kadra, i jeszcze raz kadra. Liczna i przygotowana - podkreśla Jankowska.

Powiązany Artykuł

autyzm 1200.jpg

Mecenas dodaje, że są osoby z cięższą postacią autyzmu, które wymagają opieki jeden na jeden, inne odnajdą się w małej grupie. Ale zawsze opiekować się nimi muszą osoby, które rozumieją specyfikę autyzmu. - Muszą oni umieć odczytywać sygnały zbliżającego się kryzysu i umieć na nie reagować - stwierdziła.

Drugą ważną sprawą są warunki, w których dzieci przebywają. Chodzi o przyjazne miejsca, ale też sposób wprowadzenia tych osób do nowego otoczenia.

- Ale jak to wszystko osiągnąć? - dopytuję.

Zdaniem Marii Jankowskiej to jest problem, z którym prawie żaden system sobie nie poradził. Poradziła sobie tylko, jak mówi, oświata, poprzez wysoką subwencję. Ale nie radzi sobie ani system pomocy społecznej, ani placówki finansowane z PFRON-u.

- Dopóki nie zostaną zarezerwowane pieniądze na faktyczne koszty, które się wiążą zwłaszcza z zatrudnieniem wyspecjalizowanej, licznej kadry, to faktycznie te usługi, czy to z zakresu "Lata w mieście", wyjazdu, pomocy społecznej, czy PFRON-u nie będą faktycznie dostępne dla osób z autyzmem - wyjaśniała mecenas Maria Jankowska.

Urzędnicze tryby

Zdaniem szkoły, gminy i miasta zrobiono wszystko, aby 17-letni Piotrek mógł odbyć swój turnus i, tak jak inne dzieci, uczestniczył w miejskim programie. Tłumaczono, że nawet jeśli nie udało się zapewnić opieki chłopcu w dniu, w którym został przyprowadzony do placówki, to niezwłocznie postarano się o dodatkowego nauczyciela.

Padały też słowa o tym, że gmina Ursynów jest jedną z najbardziej przyjaznych osobom z niepełnosprawnościami, a miasto ma najwięcej placówek, które zajmują się takimi dziećmi i młodzieżą.

Ale czy można było zorganizować tę opiekę lepiej? Zapewnić ją, nim dziecko pojawiło się w szkole? Po co są formularze wypełniane na stronie programu, składane w placówkach dokumenty? Po co rozmowy rodziców z pracownikami szkół? To są pytania retoryczne.

Dla rodziców chłopca z autyzmem, którzy niemal bez przerwy toczą podobne boje na wielu polach, by móc zapewnić mu jak najlepsze życie, każda tego typu sytuacja najzwyczajniej w świecie podcina skrzydła. Jest kolejnym urzędniczym trybem, który nie zadziałał. Miał być turnus, który potrwa tydzień, a odbył się taki, który trwał 1 godzinę. Kolejne nerwy, zmiany planów, frustracja, złość.

Powiązany Artykuł

dzieci dziecko autyzm 1200.jpg

Pani Katarzyna mówiła, że jej syn bardzo źle zniósł tę upokarzającą sytuację. - Gdy przyjechałam po niego, stał w drzwiach wyjściowych z nosem przy szybie. Miałam poczucie, że ktoś przygotował mi "paczkę do odbioru". Płakaliśmy oboje. On nie rozumiejąc sytuacji ze względu na swoją niepełnosprawność, ja z bezsilności - opowiadała.

- Między innymi dlatego chcielibyśmy, aby powstała szkoła specjalna na Ursynowie. Abyśmy mieli takie swoje miejsce, gdzie nasze dzieci zawsze będą właściwie zaopiekowane, gdzie niezależnie od tego, czy to jest lato, czy zima w mieście, czy zajęcia przysposabiające, znajdą one swoje bezpieczne miejsce - mówi Katarzyna Roszewska.

***

Placówka, do której Piotr został zapisany, zatrudniła dodatkowego nauczyciela dedykowanego do opieki nad nim, o czym poinformowano rodziców. Pani Katarzyna, po wypowiedzi pracowników szkoły w mediach, że placówka była przygotowana do przyjęcia dziecka, a problemem była wyjątkowa agresja jej syna, nie zgodziła się na kontynuację turnusu na ul. Kopcińskiego 7. Piotr jest zapisany na kolejny turnus w ramach programu "Lato w mieście" w sierpniu. - Ale po tym, co się stało, nie wiemy, czy będzie w nim uczestniczył - mówi mama chłopca.

Paweł Kurek

Polecane

Wróć do strony głównej