Samobójstwo molestowanej 12-latki. Wcześniej opowiedziała o swoim dramacie, nikt jej nie pomógł

Dziewczynka o dramacie napastowania seksualnego powiedziała w szkole nauczycielce, którą darzyła zaufaniem. Historię – także molestowania przez partnera matki - opowiedziała swojej cioci, u której spędzała wakacje. Sprawy po zgłoszeniach odpowiednio policji, prokuraturze i w sądzie, przez biurokrację przedłużały się, a stan psychiczny nastolatki pogarszał się. Dziewczynka 29 grudnia popełniła samobójstwo.

2022-01-07, 14:55

Samobójstwo molestowanej 12-latki. Wcześniej opowiedziała o swoim dramacie, nikt jej nie pomógł
Od zgłoszenia sprawy do rozpoczęcia jej procedowania minęło 2,5 miesiąca, w tym czasie dziewczynka przebywała w domu z mężczyzną podejrzewanym o molestowanie.Foto: Shutterstock/TORWAISTUDIO

O tym, że w domu 12-letniej Kingi ze Smęgorzowa pod Dąbrową Tarnowską może dochodzić do molestowania, wiedziały wszystkie niezbędne instytucje i służby. Sprawą zajmowała się szkoła, policja, opieka społeczna, prokuratura oraz sąd. Niestety w toku postępowania – mimo wyraźnego wniosku o zabezpieczenie dziecka, złożonego przez ciotkę dziewczynki – nastolatka zmuszona była do mieszkania pod jednym dachem z ojczymem, którego oskarżała o molestowanie seksualne. Dziewczynka mówiła, że do molestowania dochodziło również ze strony "przyjaciela rodziny".

Historia opisana we wrześniu

O całej sprawie w reportażu, w którym zmieniono imię dziewczynki, poinformował jeszcze we wrześniu reporter TOK FM Michał Janczura. Gdy teraz doszło do tragicznej śmierci dziecka, historia ponownie opisywana jest przez media, wskazując na zaniedbania całego systemu ochrony prawnej.

- Zawiódł cały system. Dorosłym zabrakło odwagi, by uwierzyć dziecku, bo w Polsce dzieciom się nie wierzy z zasady - komentowała sędzia Karolina Sosinska, prezes Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych Pro Familia. - Jak przyjdzie na policję kobieta i powie, że została zgwałcona, to natychmiast ruszają procedury. A jeśli powie to dziecko? Większość dorosłych uzna, że pewnie zmyśla, bo na przykład chce się na rodzinie zemścić, że mu nowego komputera nie kupili. I tak w zderzeniu z systemem państwowych instytucji dziecko jest z góry przegrane, ono się zderza ze ścianą. Efekty? Sami widzimy – oceniła Sosinska w wypowiedzi dla Onetu.

Sprawa w sądzie

Wydarzenia opisywane przez dziewczynkę rozpoczęły się w czerwcu 2021 r. Wtedy Kinga miała być napastowana przez mężczyznę zaprzyjaźnionego z rodziną, który często bywał w jej domu. O tym dziewczynka opowiedziała zaufanej nauczycielce, która przekazała sprawę dyrektorowi placówki, a ten prokuraturze. Sąd i policja zostały zawiadomione przez ciotkę dziewczynki, do której nastolatka wyjechała na wakacje.

REKLAMA

- Tym razem sama pytała, czy może przyjechać. Już to było dla nas dziwne, bo to było dziecko, które nigdy o nic nie prosiło - mówiła Małgorzata Warzecha, którą w reportażu Janczury nazwano "ciocią z innego województwa". Relacjonowała, że do molestowania miało dochodzić także w domu, chociaż 12-latka nie była tego świadoma. Gdy matka dziewczynki dowiedziała się o zawiadomieniu do prokuratury, kazała jej natychmiast wrócić do domu - i ponownie zamieszkać z ojczymem, który miał dopuszczać się molestowania.

Problemy psychiczne dziewczynki

12-latka zaczęła mieć problemy w szkole i groziła odebraniem sobie życia. Dyrektor placówki trzykrotnie wzywał do niej pomoc. Ostatecznie Kinga trafiła pod opiekę oddziału psychiatrii dziecięcej. Uczennica miała także coraz większe trudności w kontaktach z rówieśnikami.

Sąd w Środzie Śląskiej, który jako pierwszy dowiedział się o możliwym molestowaniu, sprawę przekazał do sądu w Dąbrowie Tarnowskiej. W kolejnych tygodniach i miesiącach sąd rodzinny nie podjął decyzji o zabezpieczeniu dziewczynki i przekazaniu jej w opiekę rodziny zastępczej. Po stronie oskarżonego partnera stanęła matka. Gdy w domu z powodu awantur dochodziło do interwencji policji, nikt nie zainteresował się losem 12-latki.

Opóźnienia w postępowaniu

Jak przywołuje krakowska Gazeta Wyborcza, przekazanie sprawy do Dąbrowy Tarnowskiej wywołało kilka tygodni zwłoki. Gdy zajęła się tym prokuratura, pierwszy prowadzący sprawę awansował i trzeba było wyznaczyć na jego stanowisko kolejnego prokuratora. Potem były wakacje i dopiero 31 sierpnia sprawa trafiła na biurko referenta. Od momentu złożenia pierwszego zawiadomienia minęło dwa i pół miesiąca.

REKLAMA

- Sąsiedzi wiedzieli o tym piekle, urzędnicy i szkoła też. Najgorsze było to, że jej własna matka nie chciała i nie umiała jej pomóc. Odtrąciła dziecko. To musi być potworne dla tak młodej dziewczynki zostać samą – mówili mieszkańcy Smęgorzowa, których wypowiedzi przytacza Fakt. Dziewczynka 29 grudnia popełniła samobójstwo, wieszając się w swoim domu, pogrzeb odbył się 1 stycznia.

Sprawa nadal jest badana przez prokuraturę. Teraz weryfikowane jest, czy nikt nie nakłaniał 12-latki do targnięcia się na swoje życie.

Czytaj także:

pg,tok.fm,SE,Fakt,GW,Onet

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej