Turcja: polscy strażacy już na miejscu katastrofy. "Chcą natychmiast przystąpić do działań"
Około godz. 00.30 samolot z członkami grupy HUSAR Poland wylądował na lotnisku w Gaziantep. 76 strażaków PSP oraz osiem wyszkolonych psów weźmie udział w akcji ratowniczo-poszukiwawczej w dotkniętej kataklizmem Turcji.
2023-02-07, 00:45
- Jesteśmy gotowi, by natychmiast przystąpić do działań - powiedział PAP dowódca grupy, brygadier Grzegorz Borowiec w kilka minut po lądowaniu. Wciąż nie wiadomo jednak, czy HUSAR akcję ratowniczą rozpocznie od razu, czy dopiero, gdy się rozwidni.
Inne ekipy ratownicze lądowały na lotnisku w Adanie, Polacy, którzy dotarli do Gaziantep, są najbliżej epicentrum trzęsienia ziemi.
W poniedziałek nad ranem południowo-wschodnią Turcję i północną Syrię nawiedziło trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,8. Zginęło ponad 1,6 tys. osób, a ponad 11,1 tys. zostało rannych. Tego samego dnia podjęto decyzję, że do dotkniętej kataklizmem Turcji wyleci z Warszawy grupa poszukiwawczo-ratownicza HUSAR Poland - 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów.
Posłuchaj
Trudne trzy dni
Na miejsce poleciało także pięciu ratowników medycznych; zabrano 20 ton sprzętu. Polska grupa zabrała ze sobą sprzęt poszukiwawczy, sprzęt do rozbudowy obozowiska i do stabilizacji konstrukcji uszkodzonych budynków
REKLAMA
Przez kolejne dni polscy ratownicy w Turcji będą poszukiwać ludzi uwięzionych pod gruzami. Wiadomo jednak, że akcja będzie jedną z najtrudniejszych, w jakich strażacy brali udział.
Dowódca grupy, brygadier Grzegorz Borowiec powiedział PAP, że akcja polskich strażaków po trzęsieniu ziemi w Turcji będzie jedną z najtrudniejszych i potrwa około siedmiu dni. - To maksimum w przypadku działań poszukiwawczo-ratowniczych - mówił Borowiec. Dodał, że minusowe temperatury będą utrudnieniem akcji ratunkowej.
- Nie ułatwi naszej pracy to, że w nocy będzie bardzo zimno. Temperatura spada tam do minus 8 stopni - powiedział dowódca grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland. - Przeżywalność osób poszkodowanych, uwięzionych pod gruzami w takiej temperaturze będzie znacznie niższa niż w przypadku, gdybyśmy mieli do czynienia z takim samym trzęsieniem ziemi w dużo cieplejszych warunkach - dodał.
Posłuchaj
Szef BBN: prezydent dziękuje wam za natychmiastową gotowość
Strażacy początkowo mieli wyruszyć z Warszawy o godz. 18. Powodem opóźnienia był dłuższy załadunek specjalistycznego sprzętu.
REKLAMA
- Siedem godzin to czas, który w mało której jednostce wojsk szybkiego reagowania byłby możliwy do osiągnięcia, a w przypadku ciężkiego ratownictwa to czas, który cechuje najlepsze jednostki na świecie - powiedział szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego do ratowników na warszawskim lotnisku Okęcie. Jacek Siewiera zapoznał się z raportem dotyczącym planowanej operacji i przekazał od prezydenta podziękowania za gotowość do natychmiastowych działań.
Zwrócił uwagę, że oprócz ratowników z Państwowej Straży Pożarnej w skład ekipy weszli medycy z Zespołu Pomocy Humanitarno-Medycznej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. - To ludzie, na których można polegać, sprawdziłem to w trakcie pierwszych misji rozpoznawczych w Bergamo - powiedział Siewiera, który dowodził polską misją medyczną w 2020 r., gdy to miasto było epicentrum epidemii koronawirusa.
Polscy strażacy wylecieli już do Turcji. "Bardzo szybkie decyzje"
Komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak mówił o misji polskich ratowników w TVP Info. Przyznał, że o trzęsieniu ziemi dowiedział się ok. 4 rano i od razu poprosił swoich ludzi, aby sprawdzili gotowość.
- Około godz. 6 zadzwoniłem do ministra Macieja Wąsika, który bardzo szybko skontaktował się z ministrem Mariuszem Kamińskim, szybkie decyzje, pan premier, szybko żeśmy zadziałali, bo wiedzieliśmy, że skala problemu będzie ogromna - powiedział. Dodał, że na miejsce wysłano bardzo doświadczonych dowódców strażaków.
REKLAMA
Gen. bryg. Andrzej Bartkowiak: to będzie bardzo trudna akcja
Gen. bryg. Andrzej Bartkowiak podkreślił, że akcja jest bardzo trudnym przedsięwzięciem logistycznym, na co wpływa wiele czynników. Zaznaczył, że wylot polskich strażaków opóźnił się przez warunki atmosferyczne oraz przez sytuację na lotniskach w Turcji. - Wiemy, że niektóre płyty lotniskowe nie nadają się do lądowania. Turcy na bieżąco informują o tym, gdzie można polecieć, stąd małe opóźnienie - mówił.
Przypomniał, że w samolocie znajduje się 76 strażaków i osiem psów, a także pięciu ratowników medycznych i 20 ton sprzętu. - Jedzie mocny zespół, który ma ogromne doświadczenie - powiedział. Podkreślił, że strażacy zdobywali swoje doświadczenie poza granicami, ale i podczas wielu akcji Polsce.
Posłuchaj
"Będziemy walczyć do końca"
Pytany o szanse powiedzenia akcji powiedział, że "po to jadą psy, po to jedzie specjalistyczny sprzęt, który będzie pracował na gruzowisku, po to zabieramy też sprzęt, który będzie nam służył, żeby budować podpory, wsparcia, lewary, różnego rodzaju konstrukcje - po to, żeby dostać się do osób poszkodowanych".
- Do końca będziemy wierzyć. Pogoda nam w tym przypadku nie sprzyja, rzeczywiście jest temperatura minusowa w nocy i to utrudnia, ale jeżeli ludzie są żywi i na tym gruzowisku będą słyszeć, że nasi chłopcy działają, że ekipy ratownicze działają, na pewno to będzie każdego mobilizowało, żeby jeszcze chwilę dać z siebie wszystko, żeby poczekać na ratunek. Wierzę w to i moi ludzie też w to wierzą, że uda nam się uratować wiele osób - podkreślił.
REKLAMA
Jednocześnie wskazał, że 7-8 dni to maksymalny czas, kiedy ratownicy będą mogli pomóc. - Ale historia pokazuje, że człowiek potrafi przetrwać w ekstremalnych warunkach niebywale długo, każdemu trzeba dać szansę i my do końca będziemy o tę szansę walczyć - zapewnił.
- Trzęsienie ziemi w Turcji i w Syrii. MSZ: nie ma informacji, że ucierpieli Polacy
- Nagrania z Turcji mrożą krew w żyłach. Blok runął w kilka sekund
"Jedna z najtrudniejszych akcji polskich strażaków"
Dowódca grupy, brygadier Grzegorz Borowiec powiedział, że akcja polskich strażaków po trzęsieniu ziemi w Turcji będzie jedną z najtrudniejszych i potrwa około siedmiu dni. -To maksimum w przypadku działań poszukiwawczo-ratowniczych - mówił Borowiec.
Przez kolejne dni polscy ratownicy w Turcji będą poszukiwać ludzi uwięzionych pod gruzami. Nie wiadomo jednak, czy działania rozpoczną od razu po przylocie, czy we wtorek nad ranem. Wiadomo jednak, że akcja będzie jedną z najtrudniejszych, w jakich strażacy brali udział.
REKLAMA
- Dodatkowo, nie ułatwi naszej pracy to, że w nocy będzie bardzo zimno. Temperatura spada tam do -8 stopni - powiedział dowódca grupy poszukiwawczo-ratowniczej HUSAR Poland. - Przeżywalność osób poszkodowanych, uwięzionych pod gruzami w takiej temperaturze będzie znacznie niższa niż w przypadku, gdybyśmy mieli do czynienia z takim samym trzęsieniem ziemi w dużo cieplejszych warunkach - dodał.
Grupa HUSAR składa się z 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i ośmiu wyszkolonych psów z jednostek z Łodzi, Krakowa, Warszawy i Gdańska. O godz. 13.30 w poniedziałek grupa zebrała się w punkcie koncentracyjnym na warszawskim Ursynowie.
IAR/PAP/jmo/kor
REKLAMA