To nie jest miasto dla kierowców. Tak Warszawa uprzykrza życie posiadaczom aut
Warszawa walczy z kierowcami na wielu polach. Zwężanie ulic i tworzenie buspasów kosztem przepustowości jezdni, coraz wyższe opłaty za parkowanie pobierane na coraz większym obszarze, a także plan wprowadzenie strefy Tempo 30. Kolejnym ciosem będzie ograniczenie ruchu w centrum miasta i wprowadzenie Strefy Czystego Transportu (SCT). Mieszkańcy stolicy mają porzucić samochody, a co z urzędnikami?
2023-03-27, 16:20
- Władze Warszawy oczekują od mieszkańców stolicy ograniczeń w korzystaniu z samochodów. Jednocześnie ratusz, podległe mu instytucje oraz urzędy korzystają z setek aut.
- Miasto tłumaczy swoje działania troską o środowisko i czyste powietrze, ale aktywiści wskazują na błędy w logice ratusza.
- Jednocześnie wprowadzane w Warszawie regulacje są wprowadzane mimo oporu mieszkańców lub wręcz z jawnym ignorowaniem ich stanowiska.
W przyjętej trzy lata temu strategii "Warszawa 2030" stwierdzono, że będą wprowadzane rozwiązania ograniczające możliwość poruszania się samochodami w strefie śródmiejskiej i w innych obszarach o wysokim poziomie zanieczyszczenia powietrza, a także realizowane działania edukacyjne popularyzujące inne niż samochód środki transportu.
Samochody dla ratusza
A jak do swoich postulatów podchodzą w praktyce urzędnicy w Warszawie? Sam ratusz, bez podległych miastu spółek i urzędów dzielnic, korzysta z 71 samochodów służbowych (w tym dostawczych), a portal tustolica.pl przypomina, że nie tak dawno, bo w 2020 roku, Biuro Administracyjne wzięło w leasing 41 samochodów. I to w sytuacji, gdy warszawscy radni przyjmowali budżet z deficytem wynoszącym ponad 2 mld zł.
Konieczność nabycia pojazdów wynikała z zakończenia poprzedniej umowy leasingowej na samochody służbowe dla Urzędu m.st. Warszawy oraz ze złego stanu technicznego wielu użytkowanych pojazdów. Byliśmy również zobowiązani do wprowadzenia 10 proc. samochodów elektrycznych do floty samochodów służbowych w związku z ustawą o elektromobilności i paliwach alternatywnych - tłumaczył ratusz.
Dziś 60 proc. floty ratusza to auta z napędem elektrycznym lub hybrydowym, a miasto zapowiada sukcesywną wymianę pozostałych samochodów na auta zeroemisyjne lub niskoemisyjne. Ma się to odbywać w miarę możliwości finansowych. Roczny koszt utrzymania takiej floty to wraz z kosztami leasingu ponad 1,8 mln zł.
REKLAMA
Praga skromnie
Urzędnicy dzielnicy Praga-Północ mają do dyspozycji trzy samochody służbowe - dwa z napędem hybrydowym i diesla z 2011 r., który ma zostać sprzedany.
W związku z obecną polityką realizowaną przez m.st. Warszawa wobec mieszkańców, nastawioną na ograniczenie liczby posiadanych lub użytkowanych aut służbowych, Urząd Dzielnicy Praga-Północ zamierza pozbyć się ww. najstarszego samochodu - przekazał rzecznik dzielnicy Mateusz Kędzierski.
Także trzy samochody wykorzystuje urząd Pragi Południe, w tym jeden dostawczy. Wszystkie posiadane przez nasz Urząd auta spełniają wymogi kwalifikujące je do wjazdu do planowanej Strefy Czystego Transportu – wskazał rzecznik Andrzej Opala.
W obu praskich dzielnicach łączny roczny przebieg służbowych aut to ok. 30 tys. km.
REKLAMA
Trzy auta wykorzystuje Żoliborz, tyle samo Ochota.
Osiem samochodów
Bardziej zmotoryzowany jest Mokotów, gdzie urząd dysponuje aż ośmioma samochodami. W ubiegłym roku pokonały one łącznie dystans 55 tys. km.
"Dwa samochody z naszej floty nie kwalifikowałyby się do wjazdu do SCT od roku 2026, jednakże oba planujemy zbyć w drodze przetargu najdalej do roku 2024" - przekazała dzielnica. Planowane jest też zastąpienie samochodu dostawczego o napędzie Diesla (norma Euro 4) nowym samochodem (min. norma 6d).
Także Wola planuje w tym roku wymianę jednego z czterech samochodów (rok produkcji 2007, norma Euro 4).
REKLAMA
Samochody ZDM
Na tym tle wrażenie robi flota Zarządu Dróg Miejskich. W tym przypadku nie znajduje potwierdzenia przysłowie, że szewc bez butów chodzi. Miejska spółka odpowiedzialna za drogi korzysta aż ze 112 samochodów - w tym 19 elektrycznych, które w ubiegłym roku pokonały ponad milion kilometrów.
Tak duży przebieg, jak wskazuje rzecznik ZDM Jakub Dybalski, wynika m.in. z użytkowania aut do e-kontroli w strefie płatnego parkowania.
- To pojazdy używane codziennie na centralnych ulicach miasta, przez bite 12 godzin. Pierwsze, które ruszyły na ulice na początku 2020 r. powoli zbliżają się do 100 tys. km przebiegu. Na ten moment w ten sposób pracuje 9 takich aut - wyjaśnia rzecznik. Wszystkie te samochody mają napęd elektryczny.
ZTM bez nowych zakupów
Zarząd Transportu Miejskiego ma do dyspozycji 45 samochodów służbowych i aż 30 z nich spełnia normę Euro 6, a trzy są zeroemisyjne. W przekazanej Polskiemu Radiu 24 informacji wskazano, że ZTM nie planuje wymiany starszych pojazdów, a flota wraz z ich wycofaniem z eksploatacji będzie redukowana.
REKLAMA
Zakazane samochody
A już w połowie przyszłego roku do centrum stolicy, zgodnie z założeniami, nie wjadą kierowcy, których auta benzynowe mają więcej niż 27 lat, a w przypadku pojazdów z silnikiem diesla - więcej niż 18 lat. Warunkiem jest także spełnianie norm Euro 2 dla benzyniaków i Euro 4 dla diesli.
Może się wydawać, że takie ograniczenia nie są bardzo rygorystyczne i faktycznie wyeliminują najstarsze auta, które najbardziej zanieczyszczają powietrze. Projekt SCT przewiduje jednak stopniowe zaostrzanie przepisów i w finalnej wersji do centrum Warszawy nie wjadą już posiadacze 12-letnich diesli i 18-letnich aut benzynowych. A to, według danych przedstawianych przez ratusz, dotknie prawie co trzeciego kierowcę.
Otwarte jest też pytanie, jaki obszar zostanie wyłączony z ruchu dla tych pojazdów. Teraz to Śródmieście i część sąsiadujących z nim dzielnic, ale zieloni aktywiści, z którymi władze Warszawy idą pod ramię, postulują poszerzenie strefy. Nawet na całe miasto. Biorąc pod uwagę prowadzoną przez ratusz politykę i fascynację Rafała Trzaskowskiego raportem C40 Cities - który przewiduje m.in. ograniczenie transportu indywidualnego - należy taką ewentualność poważnie rozważać.
Konsultacje z mieszkańcami
Na razie, do 25 kwietnia, miasto prowadzi konsultacje, ale wprowadzenie strefy jest przesądzone. Konsultacje nie dotyczą bowiem kwestii, czy wprowadzić strefę, ale tego, jak ją wprowadzić. Miasto tłumaczy, że musi to zrobić.
REKLAMA
"Wdrożenie SCT do 2026 roku to także obowiązek władz Warszawy, który wynika z realizacji Programu Ochrony Powietrza dla Województwa Mazowieckiego" - czytamy na stronach urzędu miasta.
Wola ludu
Ratusz wskazuje też, że realizuje wolę mieszkańców. "87 proc. mieszkańców i mieszkanek Warszawy chce, aby władze lokalne podejmowały działania, których celem jest ograniczenie zanieczyszczenia powietrza, a 76 proc. chce powstania strefy czystego transportu" - miasto powołuje się na badanie opinii z grudnia 2022 r.
- Mam wrażenie, że miasto nadużywa tego poparcia dla swoich inicjatyw - mówi Marek Borkowski z inicjatywy Stop Korkom, a jednocześnie radny Pragi-Południe. - Mogliśmy się o tym przekonać przy okazji strefy płatnego parkowania na Saskiej Kępie, gdzie się okazało, że w praktyce poparcie ogranicza się do kilku aktywistów - dodaje. - Myślę, że tu jest podobnie - stwierdza.
Kontrola wojewody
Dobitnym przykładem tego, jak miasto przejmuje się głosem mieszkańców - a w tym przypadku w dużej części kierowców, jest właśnie wprowadzenie Strefy Płatnego Parkowania Niestrzeżonego na Saskiej Kępie i Kamionku.
REKLAMA
Parkometry mają pojawić się tam w listopadzie, a w międzyczasie uchwałę przyjętą przez radnych bada wojewoda. Już wpłynęły do niego skargi od niezadowolonych mieszkańców.
Mieszkańcy głosu nie mają
Choć kilka miesięcy wcześniej przyjęto dwie petycje, by strefy nie wprowadzać, ostatecznie zignorowano mieszkańców. W kluczowym momencie radni ich nawet nie wysłuchali, mimo że ci przyszli na sesję i czekali, żeby zabrać głos. Uznano, że to, co padło na komisji, wystarczy, więc można głosować.
- Myślę, że można było głos mieszkańców dopuścić, a tłumaczenie, że komisja wystarczy, uważam za skandal. Tak się nie powinno traktować mieszkańców - mówił Krzysztof Adelt z Inicjatywy "Nie dla SPPN na Saskiej Kępie" cytowany przez TVP3 Warszawa.
Cena za brak strefy Tempo 30?
"W kuluarach głośno o tym, że radni zgodzili się na strefę na Saskiej Kępie w zamian za to, że miasto nie wprowadzi na razie strefy Tempo 30" – informowała stacja.
REKLAMA
Takie ograniczenie prędkości miałoby, według pierwszych założeń, obowiązywać na ponad 90 proc. warszawskich dróg. Konsultacje w tej sprawie się zakończyły i teraz miasto wskazuje, że do 2024 roku nie wprowadzi ani jednej takiej strefy.
- Wydaje mi się, że ratusz jest zaskoczony skalą oporu mieszkańców i kontrowersji, jakie budzi strefa Tempo 30. Mnie osobiście to nie dziwi, bo my już od dawna apelowaliśmy, mówiliśmy, że to zły pomysł - powiedział radny PiS i wiceprzewodniczący miejskiej komisji infrastruktury i inwestycji Maciej Binkowski.
Jak ocenił, "Platforma Obywatelska po prostu boi się rozgniewać swoich wyborców mieszkających w Warszawie na parę miesięcy przed wyborami parlamentarnymi".
Po co o tym mówić
A przykładów, że PO w stolicy unika dyskusji i konfrontacji, nie trzeba szukać daleko. Na wniosek radnych Prawa i Sprawiedliwości w środę została zwołana nadzwyczajna sesja Rady Dzielnicy Targówek. Jej tematem miało być przyjęcie stanowiska w sprawie raportu C40 Cities oraz stanowiska w sprawie projektu Tempo 30.
REKLAMA
Przewodniczący Rady Dzielnicy Michał Jamiński otworzył sesję i za chwilę ją zamknął. Powodem okazał się brak kworum. Radni Klubu Platforma - Nowoczesna - Koalicja Obywatelska oraz Klubu Mieszkańcy Bródna - Targówka - Zacisza nie przybyli na sesję.
- Nieprzychodzenie radnych Koalicji Obywatelskiej na sesje Rady Dzielnicy w niewygodnych tematach to już stała praktyka. Wielokrotnie zdarzało się, że sesja nie mogła być przeprowadzona właśnie z uwagi na brak kworum. O dzisiejszej sesji radni doskonale wiedzieli. Jesteśmy zawsze powiadamiani mailowo, telefonicznie i pisemnie o zwoływanych sesjach - tłumaczy radna Marta Borczyńska (PiS).
Transport publiczny
Ale wróćmy do poruszania się po mieście. W oficjalnym przekazie Warszawa przekonuje, że mieszkańcy mogą zrezygnować z samochodów i korzystać z komunikacji miejskiej.
- Transport publiczny w Warszawie nie jest w stanie obsłużyć wszystkich mieszkańców w Warszawie. Są dzielnice jak Wawer, który właściwie nie jest obsługiwany przez komunikację miejską - zauważa Marek Borkowski.
REKLAMA
- Takie rzeczy można robić, kiedy jest jakaś alternatywa. Tutaj tej alternatywy nie ma, a zaczyna się od likwidacji możliwości dojazdu samochodem - dodaje. Jego zdaniem miasto zaczęło tę inicjatywę "od końca".
Czyściej i zdrowiej
Władze miasta tłumaczą, że w nagrodę dostajemy czyste powietrze. Przytaczają raport Najwyższej Izby Kontroli z 2011 r., według którego ruch samochodowy w Warszawie odpowiadał za 63 proc. stężenia pyłów PM10. Z innego cytowanego przez miasto raportu dowiadujemy się, że samochody wyprodukowane w 2005 r. lub starsze, choć odpowiadają tylko za 17 proc. ruchu w Warszawie, emitują łącznie aż 52 proc. wszystkich pyłów PM pochodzących z ruchu samochodowego.
- Ograniczenie prędkości do 30 km/h czy zwężanie ulic generuje korki, a nie zwiększa płynność. Jak samochody stoją w korkach, to emitują więcej zanieczyszczeń, niż kiedy szybko dojeżdżają do celu - Borkowski punktuje logikę stołecznych urzędników.
Inicjatywa Stop Korkom zauważa też, że forsowane w Warszawie zmiany wymuszają wymianę sprawnych samochodów na kolejne, co z ekologią ma niewiele wspólnego.
REKLAMA
Według niej na jakość powietrza w stolicy zasadniczy wpływ mają piece na obrzeżach miasta, a nie ruch samochodowy.
- Zagęszczanie zabudowy Muranowa. Śpiewak: gwałt na przestrzeni, zieleni i historii miasta, "rozwój azjatycki"
- Rowery miejskie: łatwiej wypożyczysz, szybciej dojedziesz
fc
REKLAMA