Kontrowersje wokół budowy spalarni. Prezydent Inowrocławia przekroczył uprawnienia? Radni pytają o konflikt interesów
Ryszard Brejza podpisał rok temu list intencyjny ws. budowy największej spalarni w Polsce. Inwestorem jest m.in. prywatna spółka Ciech S.A. Obecnie prezydent ma wydać decyzję środowiskową dla inwestycji, ale w świetle złożonego podpisu pod wspomnianym dokumentem, rodzą się pytania o ewentualny konflikt interesów. Sprawa już trafiła do prokuratury. To nie koniec kłopotów. Ten sam list intencyjny podpisał też Artur P., aresztowany niedawno za korupcję przy pozyskiwaniu kontraktów w warszawskim MPO.
2023-05-08, 16:08
Inowrocław to miasto posiadające status uzdrowiska. Każdego roku odwiedza go około 40 tys. kuracjuszy. Przyjeżdżają tutaj, by leczyć m.in. choroby płuc. W tej branży zatrudnionych jest kilka tysięcy osób. Na początku 2022 r. prezydent Inowrocławia poinformował opinię publiczną, że do 2026 roku przy zakładach spółki Ciech w Mątwach powstanie instalacja termicznego przekształcania odpadów.
- Po dwóch latach rozmów dziś podpisałem list intencyjny z prezesem Ciech S.A. Dawidem Jakubowiczem oraz szefami kilku firm polskich i niemieckich, które partycypują w tym olbrzymim zamierzeniu - mówił wtedy Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia. Jeszcze wtedy nie wiedział, że te słowa ściągną na niego poważne kłopoty.
Zanim jednak o nich napiszemy, warto tutaj podkreślić, że jak utrzymywał w tamtym czasie magistrat, z tzw. frakcji palnych będzie wytwarzana energia cieplna i elektryczna, która pozwoli na zaspokojenie części potrzeb "Sody-Mątwy", czyli zakładu należącego do Ciechu. Prezydent Inowrocławia zapewnił ponadto mieszkańców, że miasto zyska czystsze powietrze i wyższe wpływy do budżetu. W sumie miałoby to być ok. 1,5 miliona złotych rocznie.
Sprawa listu
Wróćmy jednak do kwestii listu intencyjnego. Ryszard Brejza podpisał go pomimo faktu, że to on będzie wydawał decyzję środowiskową dla budowy nowej spalarni. Decyzja nie jest jeszcze podjęta, ale jej wydanie może rodzić szereg pytań związanych z możliwym konfliktem interesów.
REKLAMA
Karolina Sobieraj, kierownik Referatu Kultury i Promocji w Urzędzie Miasta Inowrocławia, wyjaśniała Gazecie Pomorskiej, że w przypadku stref ekonomicznych w mieście: "Zainteresowanie inwestorów jest wyższe niż możliwości ofertowe. Brak gruntów inwestycyjnych i olbrzymi wzrost ich wartości". Także to, że na tym etapie "nie ma jeszcze takiej zgody... Podpisanie listu intencyjnego nie jest zgodą, jest formą zainteresowania tą inwestycją i zagwarantowaniem wpływu na jej przygotowanie i funkcjonowanie, zgodnie z interesem mieszkańców".
Przedstawiciele Suwerennej Polski nie dali wiary tym tłumaczeniom i złożyli zawiadomienie do prokuratury w sprawie przekroczenia uprawnień przez prezydenta Inowrocławia.
- Skutek tego porozumienia stawia pod znakiem zapytania intencje i to, czy prezydent Brejza miał w ogóle prawo do podpisania takiego dokumentu. Dlatego złożyliśmy wniosek do prokuratury, by to ona sprawdziła, czy nie przekroczył swoich uprawnień - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Ireneusz Stachowiak z Suwerennej Polski.
Posłuchaj
Zamieszanie z SKO
Co ważne, prezydent Inowrocławia, w kontekście listu intencyjnego i na wieść, że 28 marca do magistratu trafił wniosek ze spółki Ciech o wydanie decyzji środowiskowej, 6 kwietnia wystąpił do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o wyłączenie z prowadzenia postępowania w sprawie budowy instalacji do termicznego przekształcania odpadów.
REKLAMA
Pierwotnie SKO zdecydowało, że to burmistrz sąsiedniej gminy Pakość poprowadzi postępowanie w sprawie inowrocławskiej spalarni. Informację podano w mediach. Jednak gdy sprawą zaczęli się interesować społecznicy, SKO nieoczekiwanie uchyliło decyzję z 6 kwietnia i 27 kwietnia zdecydowało, że to Brejza i kierowany przez niego magistrat powinni poprowadzić postępowanie administracyjne.
Co ostatecznie zrobi Brejza? Takie pytanie zadaliśmy prezydentowi. Czekamy na odpowiedź. Tymczasem rozwiązanie dostrzegli lokalni przedstawiciele opozycji.
- Moim zdaniem takie postępowanie należy przenieść do innego miasta o podobnej wielkości co Inowrocław. Należy jednak pamiętać przy tym, by wytypowany magistrat miał możliwości - czas, kadrę - na wydanie decyzji - mówi Ireneusz Stachowiak, radny Suwerennej Polski.
Sprawa spalarni w Inowrocławiu łączy się z aferą odpadową
To nie koniec problemów prezydenta Ryszarda Brejzy. Jak informuje "Gazeta Polska Codziennie", śledczy mogą jeszcze bardziej przyjrzeć się teraz sprawie budowy spalarni w Inowrocławiu, w którą zaangażowany był Artur P., aresztowany za korupcję przy uzyskiwaniu kontraktów w warszawskim MPO.
REKLAMA
Według informacji dziennikarzy GPC na liście intencyjnym widnieje także podpis Artura P., aresztowanego niedawno za korupcję przy uzyskiwaniu kontraktów w warszawskim MPO. P. został zatrzymany wraz z wiceministrem w rządzie PO-PSL Rafałem Baniakiem.
Mieszkańcy protestują
- Choć spalarnia nie jest położona w strefie uzdrowiskowej miasta, to przez fakt, że działać będzie na terenie miasta największa spalarnia w Polsce, budzi kontrowersje. Kto przyjedzie do naszych uzdrowisk, wiedząc, że w Inowrocławiu setki samochodów każdego dnia dowożą odpady do największe spalarni w Polsce? - zadaje pytanie Stachowiak.
- Mieszkańcy Inowrocławia niestety wielkich zysków ze spalarni nie będą mieli, tym bardziej, że jak widzimy, w Polsce buduje się takie obiekty, które służą temu, żeby z odpadów, za które płacą mieszkańcy, produkować ciepło systemowe dla mieszkańców i dostarczać im taniej ciepło do domów. Ta spalarnia ma być większa niż spalarnia w Warszawie. W Warszawie w tej chwili jest rozbudowana spalarnia do 305 tysięcy ton i tam mają trafiać odpady z terenu Warszawy. Natomiast w uzdrowiskowym mieście, w małym, 70-tys. mieście, mamy mieć podobną spalarnię, do której odpady będą musiały być zwożone tirami z całej Polski - podkreśla Stachowiak.
Podobne obawy wyrażają przedstawiciele lokalnych mediów.
REKLAMA
- Spalarnia przede wszystkim najbardziej jest potrzebna inwestorowi, spółce Ciech. Jest konieczna ze względu na prowadzoną działalność. Do tego dochodzi też chęć obniżenia kosztów. Naturalne jest, że wszyscy przedsiębiorcy tak planują swój biznes, żeby zarządzać odpowiednio kosztami. Często jest tak, że ci, którzy prowadzą działalność, stwarzają też pewną uciążliwość dla otoczenia. Stąd te protesty mieszkańców, w szczególności mieszkańców osiedla, które jest najbliżej zakładów - mówi Marcin Habel, redaktor naczelny "Gazety Pomorskiej".
Posłuchaj
Prywatyzacja Ciechu
prokuratura wszczęła postępowanie, dotyczące niedopełnienia obowiązków przez osoby zobowiązane do zajmowania się sprawami majątkowymi Skarbu Państwa w związku ze zbyciem w maju 2014 r. akcji spółki Ciech SA na rzecz spółki KI Chemistry z grupy Kulczyk Investments.
Według prokuratury, przy dokonywaniu tej transakcji doszło do niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez byłych urzędników Ministerstwa Skarbu Państwa, przy współdziałaniu przedstawicieli firmy świadczącej usługi doradcze na rzecz Ministra Skarbu Państwa.
REKLAMA
Jak w poniedziałek informował prok. Łubniewski, przy okazji tej transakcji nie sporządzono rzetelnej wyceny wartości akcji oraz poświadczono nieprawdę w dokumentach, które były podstawą do podjęcia przez ministra decyzji o sprzedaży akcji spółce KI Chemistry. Według śledczych straty mogły sięgnąć nawet 110 mln zł.
Sowa & Przyjaciele
Wątek prywatyzacji Ciechu wypłynął w 2014 roku przy okazji publikacji taśm z restauracji Sowa & Przyjaciele. Fragmenty rozmowy Jana Kulczyka z szefem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim. Kwiatkowski opowiada, że rozmawiał na temat prywatyzacji z ówczesnym ministrem skarbu Włodzimierzem Karpińskim.
- I on mówi: "sam byłem ciekaw reakcji, bo Donald tu dał mi zieloną rękę, ale mówi: no zobaczymy, jak to pójdzie", więc... - mówił Kwiatkowski.
- Znaczy dał zieloną rę...zielone światło - mówił Kulczyk.
- Tak, on dał zielone światło, a jednocześnie mówił: "bierzesz to na własną odpowiedzialność". Jak to Donald - dodał Kwiatkowski.
Na innym nagraniu słychać, jak obaj rozmawiają o prywatyzacji Ciechu. Kwiatkowski przyznaje, że był ciekawy, jakie będą głosy po transakcji.
REKLAMA
- Sprawa Włodzimierza Karpińskiego. Socjolog: może wpłynąć na wzrost notowań PiS
- Sprawa Włodzimierza Karpińskiego. Prokuratura i CBA badają okoliczności zakupu jego mieszkania
GazetanPomorska/GPC/PolskieRadio24.pl/Maciej Naskręt
REKLAMA