"Szukali na mnie haków". Gowin zeznawał przed komisją ds. wyborów kopertowych

2024-01-09, 14:45

We wtorek po godz. 14 sejmowa komisja śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego - tzw. wyborów kopertowych rozpoczęła przesłuchanie Jarosława Gowina, ówczesnego wicepremiera w rządzie Mateusza Morawieckiego.

Gowin na komisji stawił się bez pełnomocnika. Zadawanie pytań rozpoczął przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO). Pytany, skąd wzięła się koncepcja przeprowadzenia wyborów w formie głosowania korespondencyjnego, Gowin wskazał, że o pomyśle dowiedział się od europosła Adama Bielana (wówczas polityka Porozumienia, obecnie - PiS), "który przedstawił to jako swoją propozycję". Gowin wskazał, że Bielan w marcu 2020 roku przedstawił pomysł jako zainspirowany wcześniejszymi wyborami lokalnymi zorganizowanymi w ten sposób w niemieckiej Bawarii.

W opinii Gowina rzeczywiście pomysłodawcą organizacji wyborów kopertowych był Bielan. Jak zaznaczył, sam był sceptyczny wobec pomysłu, który jednak został przyjęty - jak wskazywał - przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Posłuchaj

Gowin o wyborach korespondencyjnych: ich przeprowadzenie groziło chaosem organizacyjnym (IAR) 0:20
+
Dodaj do playlisty

Spytany, jakie - według niego - skutki miałoby przeprowadzenie wyborów w postaci głosowania korespondencyjnego, Gowin stwierdził, że "groziłoby to spotęgowaniem pandemii".

REKLAMA

- Ja i moi przyjaciele z Porozumienia zaproponowaliśmy przesunięcie wyborów o dwa lata, poprzez zmianę konstytucji i wydłużenie kadencji prezydenta do 7 lat, z zasadą taką, że prezydent może być wybierany tylko na jedną kadencję, i z przepisem przejściowym wydłużającym kadencję prezydenta Dudy - mówił. Gowin dodał, że - jego zdaniem - przeprowadzenie głosowania korespondencyjnego skończyłoby się "kompletnym chaosem organizacyjnym", a całe przedsięwzięcie było "nie do przeprowadzenia w tak krótkim czasie".

"Były na mnie naciski"

Gowin powiedział, że podejmowane były działania mające nakłonić go do zmiany krytycznego stanowiska wobec pomysłu organizacji wyborów korespondencyjnych.

- Byłem informowany, że sprawdzane są biznesy mojego syna, że przeprowadzane są kontrole w podległym mi, jako ministrowi nauki i szkolnictwa wyższego, Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Byłem też informowany o tym, jakoby w mojej sprawie sprawdzano akta prokuratorskie w całym kraju - powiedział Gowin.

Jak dodał, po kilku miesiącach, gdy wrócił do rządu, ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro przekazał mu w rozmowie w cztery oczy, że naciskano na niego, żeby wykorzystać przeciwko Jarosławowi Gowinowi prokuraturę, ale odmówił.

REKLAMA

Posłuchaj

Jarosław Gowin o próbach nacisku na niego, by zmienił zdanie ws. organizacji wyborów (IAR) 0:23
+
Dodaj do playlisty

"Jarosław nalega"

W dalszej części przesłuchania były wicepremier powiedział, że po pojawieniu się pomysłu organizacji głosowania w tej formie w kancelarii premiera doszło do spotkania ówczesnego szefa rządu Mateusza Morawieckiego z nim oraz z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim.

- Tam pan minister Szumowski też wyraził się krytycznie o pomyśle przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Ustaliliśmy wtedy we trzech, że będziemy robić wszystko, żeby zapobiec tym wyborom. Po kilku dniach i po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim pan premier Morawiecki poinformował mnie, że, jak się wyraził "Jarosław nalega na przeprowadzenie tych wyborów" i od tej pory Mateusz Morawiecki już konsekwentnie działał na rzecz przeprowadzenia wyborów kopertowych. Pan minister Łukasz Szumowski przez parę tygodni wahał się, po paru tygodniach wydał opinię, przyzwalającą na wybory kopertowe - wskazał Gowin.

Posłuchaj

Posłuchaj

Jarosław Gowin o próbach nacisku na niego, by zmienił zdanie ws. organizacji wyborów (IAR) 0:23
+
Dodaj do playlisty

Były wicepremier zeznał także, że Jarosław Kaczyński sprzeciwiał się pomysłowi przesunięcia wyborów prezydenckich poprzez wprowadzenie jednego ze stanów nadzwyczajnych, co postulowała m.in. część ówczesnej opozycji. Według Jarosława Gowina prezes PiS twierdził, że taki krok może być pretekstem dla kolejnych rządów, by manipulować terminem wyborów.

REKLAMA

"Kaczyński obawiał się, że przesunięcie wyborów w czasie zmniejsza szanse wyborcze Dudy"

- Jarosław Kaczyński obawiał się, że przesunięcie wyborów dalej w czasie zmniejsza szanse wyborcze Andrzeja Dudy - podkreślił Gowin. Jego zdaniem, Kaczyński spodziewał się, że w sytuacji pandemii, w sytuacji kolejnych lockdownów, nastroje społeczne będą coraz gorsze i będą oznaczały odwrócenie poparcia wyborczego dla ówczesnego prezydenta. Pytany, czy na niego i posłów Porozumienia wywierano naciski, czy był szantażowany lub przekupywany, Gowin powiedział, że osobiście nie czuł się szantażowany.

- Wiem o rozmowach, które odbywali posłowie Porozumienia z udziałem Jarosława Kaczyńskiego albo Mateusza Morawieckiego. Przykładowo: ówczesna wiceminister Iwona Michałek była zaproszona przez Mateusza Morawieckiego na spotkanie (...) nie do Kancelarii Premiera, ale do willi premiera. Ale to jest fakt do sprawdzenia. Tam Mateusz Morawiecki sugerował jej dymisję, jeżeli nie zgodzi się poprzeć wyborów kopertowych. Podobnie poseł Michał Wypij - członkowie jego rodziny, piastujący stanowiska w organach administracji państwowej, byli nagabywani o to, aby wpłynęli na pana posła, aby on także zagłosował za wyborami kopertowymi - powiedział Gowin.

Dodał, że w tamtym czasie informowano go o "działaniach wymierzonych w ówczesnego szefa jego gabinetu politycznego Jana Strzeżka, któremu jakoby planowano postawić zarzuty karne".

"Prezydent Duda poparł moje stanowisko ws. wyborów korespondencyjnych"

Gowin przekazał również, że przed wizytą w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej 9 maja 2020 roku - w przeddzień terminu tzw. wyborów kopertowych - odwiedził prezydenta Andrzeja Dudę, "przekonując go do tego, żeby nie poparł scenariusza opisanego" w mediach.

REKLAMA

- Pan prezydent, konsultowany potem przez Jarosława Kaczyńskiego, opowiedział się za moim stanowiskiem i ostatecznie do wygłoszenia orędzia przez panią marszałek (Sejmu Elżbietę) Witek nie doszło, a PiS wycofało się z organizacji wyborów 23 maja - relacjonował b. wicepremier.
Po tej wypowiedzi wiceszef komisji Jacek Karnowski (KO) zgłosił wniosek formalny o 15-minutową przerwę i zwołanie prezydium komisji. Po przerwie członkowie komisji powrócili do zadawania pytań Gowinowi. 

"Moim celem było zapobieżenie katastrofie państwa"

Posłanka Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica) pytała Gowina czy konfrontował te informacje z premierem Morawieckim i prezesem Jarosławem Kaczyńskim oraz czy ze strony Morawieckiego i Kaczyńskiego padło ultimatum, że zostanie usunięty z rządu.

Gowin powiedział, że nie otrzymywał gróźb dotyczących zagrożenia życia. Dodał też, że ultimatum było bezprzedmiotowe, bo sam podał się do dymisji. Natomiast "Kaczyński groził, że jeżeli Porozumienie zablokuje wybory kopertowe, dojdzie do przedterminowych wyborów" - powiedział. Jak mówił Gowin, "to był argument, nad którym nie mogłem łatwo przejść do porządku dziennego, bo byłem przeciwny wyborom prezydenckim m.in. ze względów pandemicznych i do dżumy, jaką była konieczność przeprowadzenia wyborów prezydenckich w warunkach pandemii doszłaby jeszcze cholera w postaci przeprowadzenia wyborów parlamentarnych" - powiedział. - Dlatego byłem zdeterminowany, aby znaleźć kompromis między stanowiskiem Porozumienia i PiS. Ostatecznie to rozwiązanie kompromisowe udało się wypracować - mówił.

Pytany czy konfrontował otrzymane od anonimowej osoby informacje, odparł, że powiedział o tym prezesowie Kaczyńskiemu, który stanowczo zaprzeczył. Dodał też, że nie zaprosił Służb na spotkanie umówione z tajemniczą osobą, bo chciał uniknąć świadków, aby chronić rozmówcę. Jabłoński pytał czy ktoś wiedział o tym spotkaniu, dodał, że poinformował o tym m.in. ówczesnych posłów Porozumienia Magdalenę Srokę, Michała Wypija. Gowin pytany czy zgłaszał to spotkanie służb, odpowiedział, że miał wtedy poważniejsze sprawy na głowie.

REKLAMA

- Moim celem było zapobieżenie katastrofie państwa, jaką byłyby wybory kopertowe, bo załamały by autorytet państwa w oczach obywateli, a wyłoniony w nich prezydent byłby szeroko nieakceptowany za granicą. Więc również autorytet Polski za granicą ucierpiałby - dodał. 

Czytaj także:

PAP/IAR/st

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej