Przemoc domowa "strukturalnym problem". Setki Polek ginie z rąk najbliższych

Sylwia Bagińska

Sylwia Bagińska

2024-07-11, 06:00

Przemoc domowa "strukturalnym problem". Setki Polek ginie z rąk najbliższych
Nie tylko Aleksandra i Natalia. "Ginie jedna Polka dziennie". Foto: PolicjaWielkopolska/Fb

Historie Aleksandry i Natalii, dwóch kobiet, które miały zginąć z rąk swoich mężów, wstrząsnęły opinią publiczną. Przemoc domowa wciąż pozostaje nierozwiązanym problemem w Polsce, a statystyki są przerażające. Co roku blisko 500 Polek traci życie na skutek przemocy domowej. Eksperci podkreślają konieczność systemowych zmian, aby zapobiegać kolejnym tragediom. - Więcej niż jedna kobieta dziennie traci życie w Polsce w związku z przemocą. To nie są odosobnione przypadki, to strukturalny problem - mówi dla polskieradio24.pl Joanna Gzyra z Feminoteki.

Mąż Aleksandry przyznał się, że ją zabił. Małżeństwo doczekałosię dzieci. Działaczka, ubiegająca się o mandat radnej, miała zostać uduszona przez swojego męża podczas małżeńskiej kłótni. Mateusz przyznał się do zbrodni. Wcześniej zgłosił służbom jej zaginięcie. Śledczy znaleźli jej ciało zakopane na terenie posesji, gdzie mieścił się domek letniskowy 41-latki. Teraz mężczyźnie grozi dożywocie.

Polską wstrząsnęła także tragiczna śmierć 39-letniej Natalii z Gortatowa. Kobieta również została uduszona. Jej mąż Adam przyznał się do zbrodni, której miał dokonać w domu. Również zaczęło się od kłótni. 60-latek tłumaczył śledczym, że "coś w nim pękło". Z zeznań mężczyzny wynika, że w momencie, gdy dusił swoją żonę, w domu spał ich 10-letni syn. Czy Natalia obawiała się męża? Jak informowała "Gazeta Wyborcza", 39-latka wykluczyła męża z testamentu, który sporządziła niedługo przed śmiercią. Jeden z jej znajomych ujawnił, że "jeśli coś jej się stanie, podejrzewać należy męża".

Adam, podobnie jak Mateusz, zgłosił zaginięcie żony. W obu przypadkach policja nabrała podejrzeń. Nie wierzyła w ich wersje wydarzeń. Natalii i Aleksandrze nie udało się pomóc. Kobiety nie żyją, zostały uduszone. Niestety, nie są to pojedyncze przypadki. Z rąk polskich mężczyzn ginie znacznie więcej Polek - słyszymy od fundacji Feminoteka, która zajmuje się pomocą pokrzywdzonym kobietom. Dane organizacji pozarządowych są wręcz przerażające.

Blisko 500 Polek rocznie ginie na skutek przemocy domowej

Jak mówi dla portalu polskieradio24.pl rzeczniczka Feminoteki Joanna Gzyra, nie wszystkie przypadki dotyczące kobiet, które giną na skutek przemocy domowej, są nagłaśniane. Nie ma oficjalnych statystyk, które pokazują skalę tego problemu. - To jest duże zaniedbanie państwa. Zbadanie skali tego zjawiska powinno być pierwszym krokiem do stworzenia efektywnej polityki przeciwdziałania takim sytuacjom. Musimy stworzyć procedury, które będą wskazywać osoby najbardziej zagrożone przemocą - wyjaśnia.

REKLAMA

Są jednak dane organizacji pozarządowych. Z tych wynika, że około 400-500 kobiet rocznie w Polsce ginie w związku z przemocą domową. - Statystyki te obejmują zarówno zabójstwa, jak i pobicia ze skutkiem śmiertelnym, bo to inna kwalifikacja prawna czynu, ale także samobójstwa. Kobiety odbierają sobie życie, bo nie radzą sobie z przemocą i nie otrzymują odpowiedniej pomocy. To znaczy, że więcej niż jedna kobieta dziennie traci życie w Polsce w związku z przemocą. To nie są odosobnione przypadki, to strukturalny problem - wyjaśnia Joanna Gzyra.

Od przemocy do kobietobójstwa. Są sygnały przed tragicznym finałem

Przedstawicielka Feminoteki podkreśla, powołując się na badania, że istnieje zespół sygnałów, które świadczą o eskalacji przemocy. Staje się ona bardziej brutalna i może doprowadzić do kobietobójstwa.

- O eskalacji przemocy mówimy m.in. wtedy, gdy sprawca dotychczas stosujący przemoc psychiczną zaczyna bić, dusić lub też zaczyna znęcać się nad innymi członkami rodziny lub zwierzętami obecnymi w domu. - To są np. sygnały świadczące o tym, że przemoc może mieć tragiczny finał - słyszymy.

90 proc. sprawców przemocy domowej to mężczyźni

Jak podaje Feminoteka, statystyki policyjne mówią o tym, że dzieci i kobiety stanowią 90 proc. pokrzywdzonych przemocą domową. To oznacza, że w 90 proc. przypadków sprawcami są mężczyźni.

REKLAMA

- Nierówne traktowanie, wielopoziomowa dyskryminacja, przekłada się na stosowanie przemocy wobec kobiet. Nasz system powoli zmierza w dobrą stronę - o tym się więcej mówi, podejmowane są inicjatywy, aby system ulepszać i sprawiać, aby był bardziej efektywny. Trzeba jednak powiedzieć, że on teraz niestety nie działa dobrze - mówi rozmówczyni polskieradio24.pl.

Jak wyjaśnia, przez to kobiety, które doświadczają przemocy, często czują, że mają słabą pozycję, nikt za nimi nie stoi, trudno jest im znaleźć wsparcie w momencie, gdy doświadczają przemocy. A jak już je znajdują, to sprawca często zostaje bezkarny. Ci z kolei są przekonani, że "w domu można zrobić wszystko".

Dlatego ważne jest, aby społeczeństwo i władza walczyły o równouprawnienie płci, żeby kobiety traktowane były lepiej, bo te czynniki mają wpływ na stosowanie przemocy. - To są działania na różnych poziomach: przeciwdziałanie luce płacowej, wyrównywanie szans na rynku pracy, zwłaszcza dla kobiet, które wracają po urlopie macierzyńskim, a także kwestie wyrównywania dostępu do świadczeń medycznych i opieki nad zdrowiem kobiet - wymienia rzeczniczka Feminoteki.

Czytaj także: 

Zginęły kolejne kobiety. "Brakuje systemowych rozwiązań"

Informowanie o zabójstwie kolejnych Polek z rąk bliskich osób: mężów, narzeczonych, partnerów, konkubentów, etc. powinno uświadomić społeczeństwu, że brakuje systemowych rozwiązań, a system nie działa - podkreśla ekspertka. - Brakuje wspólnej polityki, która pomogłaby Polkom ochronić się przed tragicznym losem, jakim jest zabójstwo. Brakuje zaufania do systemu - mówi Joanna Gzyra.

REKLAMA

Bardzo niewiele kobiet zgłasza przemoc domową. Jak słyszymy, to jest spowodowane m.in. tym, że obecny system nie jest idealnie przygotowany do pomocy, a kobiety nie mają do niego zaufania. - To wielopoziomowy problem, nie ma indywidualnego rozwiązania - kontynuuje rozmówczyni polskieradio24.pl.

Joanna Gzyra przypomina, że gdy czyta się o tragediach Polek, bardzo często okazuje się, że do danej rodziny często była wzywana policja, zakładana była "Niebieska Karta". - To oznacza, że system wiedział, że dzieje się coś złego, a mimo to nie podjęto odpowiednich kroków, aby zapobiec eskalacji, wesprzeć pokrzywdzoną i odizolować sprawcę - mówi i podkreśla, że konieczny jest system monitorowania tego, co dzieje się z pokrzywdzoną i sprawcą, bo dzięki temu można uniknąć kobietobójstwa.

- Policja, prokuratorzy, sędziowie, biegli, medycy, pracownicy socjalni, czyli te osoby, które w swojej pracy zawodowej mogą zetknąć się z koniecznością udzielenia pomocy kobiecie, która doświadczyła przemocy, powinny być odpowiednio przeszkolone, aby umiały tej pomocy udzielić w sposób prawidłowy, profesjonalny i skuteczny - przypomina Joanna Gzyra. 

REKLAMA

Przemoc domowa może mieć różne formy

Feminoteka przypomina, że przemoc domowa może przybierać różne formy: fizyczną, psychiczną, seksualną oraz ekonomiczną.

Jeśli potrzebujesz pomocy, zadzwoń pod ten numer: 888 88 33 88. To telefon przeciwprzemocowy dostępny od poniedziałku do piątku w godzinach 11-19 i w weekendy od 10 do 16.

polskieradio24.pl/Sylwia Bagińska/wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej