Polska potęgą militarną? Maraton umów dla wojska: Apache, Kleszcze, wyrzutnie do Patriotów

Agnieszka Kamińska

Agnieszka Kamińska

2024-08-15, 15:00

  • kontrakt ws. śmigłowców AH-64E Apache to prawdziwa rewolucja, będziemy ich drugim użytkownikiem na świecie po Stanach Zjednoczonych
  • nawet Amerykanie nie mieli w formie cyfrowej tak dokładnej dokumentacji, jaką my musieliśmy stworzyć, żeby uruchomić produkcję w Polsce
  • pod względem wojsk ciężkich, czyli tych wyposażonych w czołgi, Polska wyróżnia się bardzo na mapie Europy - duże państwa Europy mają ledwie 200-300 czołgów
  • "standardem w NATO jest założenie, że jedna trzecia kosztów, które ponosimy w tak zwanym cyklu życia sprzętu, przeznaczona jest na zakup, a dwie trzecie to dalsza jego eksploatacja"

W tym tygodniu polska armia dosłownie co dzień dostawała w prezencie na 15 sierpnia, Święto Wojska Polskiego, nowy kontrakt albo umowę. Każda z nich to mała lub duża rewolucja w polskich siłach zbrojnych. Jest i prawdziwe wojskowe "trzęsienie ziemi".

I tak, w poniedziałek:

- światło dzienne ujrzała umowa o dostawach wyrzutni do systemów Patriot, będą one produkowane w Hucie Stalowa Wola

We wtorek 13 sierpnia:

REKLAMA

- podpisano rewolucyjną umowę o helikopterach Apache, chodzi o 96 śmigłowców szturmowych AH-64E Apache

PAP/Tytus Żmijewski PAP/Tytus Żmijewski

A w środę 14 sierpnia:

- w Wesołej, dzielnicy Warszawy, złożono podpis pod umową na dostarczenie lekkich transporterów opancerzonych Kleszcz, polskiego pomysłu i polskiej produkcji

Czy mówimy o rewolucji?

O wyjaśnienie, co oznacza dla naszej armii zawarcie tych umów i co warto wiedzieć na ten temat, a także na co jeszcze czeka polskie wojsko, poprosiliśmy eksperta Mariusza Cielmę, redaktora naczelnego miesięcznika Nowa Technika Wojskowa.

REKLAMA

A zatem, czy tutaj mamy do czynienia z rewolucją?

- Trzeba zwrócić uwagę na umowę dotyczącą śmigłowców Apache. Co do wartości i przedmiotu tego zamówienia - to rekordowy kontrakt w skali dekad. To 10 miliardów dolarów. Nawet zakup myśliwców F-35 opiewał na niecałe 5 mld dolarów - przekazuje ekspert Mariusz Cielma portalowi polskieradio24.pl.

Co wiemy o tym śmigłowcu? Dlaczego właśnie jego wybraliśmy?

- Trudno powiedzieć, żeby był jakiś inny wybór w tej grupie sprzętu. To najbardziej zaawansowany obecnie śmigłowiec szturmowy. Kupiliśmy ponad 360 czołgów Abrams, część z nich już została dostarczona, pozostałe będą w najbliższych latach przekazane Polsce. A Abrams i Apache to tandem na polu walki - zauważa analityk wojskowy.

REKLAMA

Ekspert zaznacza, że nasze lotnictwo wojsk lądowych nigdy w historii nie posiadało tak licznej floty śmigłowców szturmowych. Bo zwykle liczyła ledwie około trzydziestu maszyn i dziś opiera się na śmigłowcach posowieckich, dostarczonych w latach osiemdziesiątych, "archaicznych", dodaje ekspert.

Tworzy to, jak mówi, spójny system walki: Apache plus Abrams, dodajmy do tego wyrzutnie Himars i Chunmoo.

Jak wskazuje, bardzo ważne jest zaawansowanie tej konstrukcji, bo śmigłowiec szturmowy Apache będzie przez kolejne dekady na służbie także w wojskach lądowych USA.

REKLAMA

Stawiamy na polski przemysł obronny

Dwie pozostałe umowy, jak podkreśla nasz rozmówca, to kontrakty o znacznie mniejszych wartościach. Ważne są jednak także dlatego, że chcemy coraz więcej zamawiać w polskim przemyśle obronnym i to jest cegiełka do urzeczywistnienia takich deklaracji, dodaje ekspert.

- W poniedziałek zamówiono 48 wyrzutni do systemu Patriot - wyrzutni, na których będą montowane kontenery z pociskami rakietowymi. Zostaną one wyprodukowane w naszych zakładach, i to jest efekt porozumienia przemysłu polskiego i amerykańskiego. Dodam tylko, że to nie jest początek produkcji tych wyrzutni w Polsce - bo w ramach pierwszego etapu programu Wisła w ostatnich latach Huta Stalowa Wola wyprodukowała już 16 takich wyrzutni - dodaje Mariusz Cielma.

Łatwo nie było, ale się udało.

- Sami przedstawiciele Huty mówili o tym, że nawet Amerykanie nie mieli w formie cyfrowej tak dokładnej dokumentacji, jaką my musieliśmy stworzyć, żeby uruchomić produkcję w Polsce - zauważa nasz rozmówca.

REKLAMA

Jak dodaje, nasza zbrojeniówka ma nadzieję, że Amerykanie będą zamawiać wyrzutnie nie tylko w ramach polskiego kontraktu, ale również tych, które USA w przyszłości sprzedadzą innym krajom. - I jest na to spora szansa, bo jednak polski przemysł ciągle ma pewne przewagi. Oprócz tego chce się uczyć, chce zdobywać kolejne kompetencje - mówi Mariusz Cielma.

Kleszcz - długo oczekiwany przez zwiadowców

Bardzo potrzebny polskiemu wojsku jest także transporter o skromnej nazwie Kleszcz.

- Chodzi o lekki transporter rozpoznawczy określany przez wojsko Kleszcz, a przez producenta Bóbr 3 - przekazuje nasz rozmówca.

Dodaje, że wóz jest przeznaczony dla jednostek prowadzących rozpoznanie. - To jest wysunięte ramię armii, to są te jednostki, które rozpoznają, gdzie jest przeciwnik i jakie ma siły - mówi ekspert.

REKLAMA

- To jest bardzo niebezpieczna służba, ale i bardzo potrzebna. A ci żołnierze dotychczas wykorzystywali pojazdy, które opracowano przed sześcioma dekadami, czyli w latach pięćdziesiątych. BRDM-2, bo o nich to mowa, były w przeszłości modernizowane, ale to jest rozwiązanie archaiczne - zauważa Mariusz Cielma.

Jak dodaje, od lat mówiło się o budowie nowego pojazdu. - Chodziło o pojazdy opancerzone, wyposażone w nowoczesne środki do rozpoznania, jak radar, głowice optoelektroniczne, czyli z kamerą telewizyjną i termowizyjną. Taki właśnie sprzęt miały otrzymać jednostki, które przecież mają być oczami i uszami batalionów, brygad i innych jednostek bojowych w wojskach lądowych. Program Kleszcz uruchomiono w 2013 roku, wskazuje.

Analityk zaznacza, że program Kleszcz jest prowadzony siłami polskiego przemysłu prywatnego, ale i wojskowych instytutów. To współpraca państwa i firm prywatnych. - Wyposażenie pochodzi natomiast z różnych krajów. Nie jesteśmy w stanie dostarczyć np. tak zaawansowanych systemów, jak radar pola walki - wyjaśnia.

Jak dodaje, na razie podpisano umowę na mniejszą liczbę pojazdów.

REKLAMA

Bo, jak mówi, należy jeszcze je przebadać, przetestować, wojsko powinno sprawdzić, co jeszcze ewentualnie trzeba i można zmienić.

Dlatego na razie mowa jest o 28 pojazdach o wartości blisko 800 mln zł. Wozy mają dotrzeć do żołnierzy w latach 2026-2028.

Czy stajemy się militarną potęgą?

Czy Polska staje się państwem liczącym się w świecie, jeśli chodzi o uzbrojenie?

Jak zauważa ekspert, jeśli zakupimy prawie 100 śmigłowców szturmowych Apache w wersji E, to będziemy drugim użytkownikiem tych śmigłowców na świecie, o czym nawet mówił szef polskiego resortu obrony.

REKLAMA

Wyróżniamy się, jak mówi, także w kwestii czołgów.

- Prowadzimy liczne programy związane z zakupem nowych czołgów, na przykład amerykańskich Abrams i koreańskich K2. Posiadamy czołgi Leopard 2 czy PT-91 Twardy. Pod względem wojsk ciężkich, czyli tych wyposażonych w czołgi, Polska wyróżnia się bardzo na mapie Europy - zauważa Mariusz Cielma.

Dodaje, że my się już od dawna wyróżnialiśmy, ale do tego czasu "posiadaliśmy raczej sprzęt stary i jeszcze często posowiecki".

Analityk zastrzega, że to wszystko mówi, zakładając, że dostawy będą zrealizowane. Na razie często jesteśmy na etapie planów, zapowiedzi, deklaracji i pierwszych zleceń.

REKLAMA

- To duże wydatki - na przykład czołgi Abrams to 6 mld dolarów. Jednak postanowiono najwidoczniej, że szczególnie wobec tego, co się dzieje w ostatnich latach na wschodzie, bezpieczeństwo musi być wzmocnione, nawet jeśli to będą zakupy w dużej mierze kredytowe - dodaje.

- To bardzo duży wysiłek, finansowy, ale i kadrowy czy organizacyjny. Bo trzeba ludzi, którzy będą potrafili obsługiwać taki zaawansowany sprzęt. Potrzeba infrastruktury, odpowiednio przygotowanych garaży do przechowywania tego sprzętu i warsztatów do ich obsługi. I trzeba olbrzymich środków właśnie na utrzymanie sprzętu. Standardem w NATO jest założenie, że jedna trzecia kosztów, które ponosimy w tak zwanym cyklu życia sprzętu, przeznaczona jest na zakup, a dwie trzecie to dalsza jego eksploatacja. I to pokazuje, przed jakim jesteśmy wyzwaniem - dodaje Mariusz Cielma.

Dodaje, że podjęto ważne decyzje i wojsko jest obecnie placem budowy i przebudowy, bo np. wymieniamy stary sprzęt na nowszy, a jednocześnie rozbudowujemy liczebnie armię.

Jeśli wszystko się powiedzie, to w kwestii czołgów w NATO w Europie będzie nas wyprzedzać liczebnie tylko Grecja i Turcja, zaznaczył ekspert, przypominając przy tym, że są to kraje w specyficznej sytuacji. Mają między sobą zatargi. Do tego, mówi ekspert, Turcja stara się realizować swój potencjał jako regionalne mocarstwo.

REKLAMA

Polska, jak mówi Mariusz Cielma, zakupiła już około 500 czołgów, ich dostawy trwają, przy czym nie liczy starszych wersji, bo, jak mówi, Leopardów 2 jest około 250, a czołgów PT-91 Twardy około 200. A Niemcy, Francja, Wielka Brytania - mają czołgów po 200-300. 

Mariusz Cielma zaznacza, że kluczem do obrony flanki wschodniej są Stany Zjednoczone, bo mają określony potencjał odstraszania, w tym przede wszystkim nuklearny. Ale Polska staje się coraz mocniejszym filarem bezpieczeństwa regionu, jego rdzeniem.

Pytany o Himarsy, które odgrywają dużą rolę w wojnie w Ukrainie, ekspert mówi, że na razie kupiliśmy ich 20, ale potem nabyliśmy 300 wyrzutni z Korei Południowej. Dlatego, choć zapowiadane dokupienie 500 Himarsów prawdopodobnie nie dojdzie do skutku, to będziemy posiadać uzbrojenie tej klasy z Korei Południowej.

Inny polski pojazd

Analityk zwraca uwagę na inny pojazd, na który czeka nasze wojsko. Mowa o bojowym wozie piechoty Borsuk.

REKLAMA

- To jest pojazd w pełni polskiej produkcji, efekt współpracy polskiego przemysłu państwowego i prywatnego. W zasadzie zakończył on cykl badań, tych przeprowadzanych z udziałem wojska - dodaje.

- Wszyscy czekają na pierwsze zamówienie. Tak jak Kleszcz, który ma zastąpić stare posowieckie samochody rozpoznawcze, Borsuk ma być następcą posowieckich BWP-1, które też są w naszej armii od lat 70. - mówi Mariusz Cielma.

- Borsuk jest bardziej skomplikowany, jest wozem gąsienicowym. Transportuje i wspiera ogniem piechotę. Bojowe wozy piechoty to ważne wsparcie dla naszej pięści pancernej, o której tutaj też mówiliśmy - zauważa nasz rozmówca.

REKLAMA

Ukrainę martwią czerwone linie

Ukraińskie wojska bardzo martwią "czerwone linie", dotyczące m.in. tego, jak daleko można stosować pociski dalekiego zasięgu. A jest im to bardzo potrzebne, aby blokować logistykę agresora, który ma głębokie zaplecze.

Ekspert Mariusz Cielma mówi portalowi, że w Polsce daleki zasięg mają tworzyć wyrzutnie Himars (Homar-A) i Chunmoo (Homar-K). Tych ostatnich, jak podkreśla, będzie około 300, mają one tworzyć długie ramię z pociskami o zasięgu do 300 km.

- Do tego Polska dla F-16, i F-35 (ich dwa pierwsze egzemplarze zostaną przekazane Polsce w końcu sierpnia), ma i będzie miała jeszcze więcej pocisków o zasięgu prawie tysiąca kilometrów. Mowa o amerykańskich rakietach JASSM. Dodajmy do tego kluczowe do wskazywania celów programy satelitarne. Bo oczywiście trzeba mieć pociski dalekiego zasięgu, ale trzeba również posiadać rozpoznanie dalekiego zasięgu - zauważa nasz rozmówca. Zaznacza, że satelity mają dziś ogromne możliwości - Ukraińcy też to wykorzystują w podpatrywaniu, co się dzieje na zapleczu przeciwnika, i to niezależnie, czy mowa o 100, 200, czy 500 km - mówi.

REKLAMA

Czy Polacy mogą wyprodukować własne pociski dalekiego zasięgu?

- Na tym etapie musimy wdrożyć to, co kupiliśmy, nauczyć się obsługiwać sprzęt pozyskiwany z zagranicy. I dzięki tej nauce możemy myśleć, czy jesteśmy w stanie stworzyć coś własnego. To oczywiście jest perspektywa wielu lat - zauważa ekspert.

I dodaje, że jest dużo obszarów, w których się specjalizujemy. I to są np. bezzałogowce, Warmate, FlyEye, i kompleksowy system Gladius.

- Gladius to system nowatorski - ma w artylerii, oprócz armat, haubic i wyrzutni rakiet, wykorzystywać na polu walki w ramach jednego systemu także bezzałogowce rozpoznawcze i uderzeniowe - tłumaczy Mariusz Cielma

REKLAMA

- Mamy dobrą łączność, jak to się często mówi, nerw armii. - Bez łączności trudno mówić o efektywnym dowodzeniu. Mamy karabinki Grot, to podstawowa broń strzelecka każdego żołnierza, dostarczona już w liczbie ponad 100 tysięcy egzemplarzy - wymienia nasz rozmówca.

Oczywiście, jak mówi, jest jeszcze wiele braków, trzeba dokonać zakupów, ale i przygotować naszych żołnierzy do wykorzystania nowoczesnego sprzętu. I to też wymaga wiele wysiłku, dodaje.

Co zawierają umowy - "prezenty" na święto Wojska Polskiego?

W poniedziałek w bazie 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej podpisana została umowa między Polską Grupą Zbrojeniową i Hutą Stalowa Wola oraz firmą Raytheon.

Chodzi o produkcję 48 wyrzutni M903 dla sześciu baterii systemu Patriot, które trafią do Polski.

REKLAMA

Wyrzutnia M903 w siedzibie 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej w Sochaczewie-Bielicach; PAP/Paweł Supernak Wyrzutnia M903 w siedzibie 3. Warszawskiej Brygady Rakietowej Obrony Powietrznej w Sochaczewie-Bielicach; PAP/Paweł Supernak

To drugi etap programu Wisła, tworzenia obrony powietrznej średniego zasięgu. Wcześniej w ramach pierwszej fazy otrzymaliśmy dwie baterie Patriotów. Ich wyrzutnie także wyprodukowano w spółce Huta Stalowa Wola.

Na uroczystości szef MON przekazał, że 50 procent wydatków na zbrojenia powinno być realizowane w firmach działających na terytorium Polski.

Dwie pierwsze baterie Patriot z drugiego etapu programu Wisła mają do nas trafić w latach 2026 i 2027 rok, całość zamówienia do 2029 roku.

Wisła ma dotyczyć zdolności do rażenia obiektów powietrznych na odległość do 150 km. Niższą warstwę obrony powietrznej stanowi Narew - ponad 40 km. Trzecia warstwa - Pilica - dotyczy likwidacji wrogich obiektów w odległości do 20-25 kilometrów.

REKLAMA

Śmigłowce szturmowe AH-64E Apache

Umowę w sprawie śmigłowców AH-64E Apache podpisano w 56. Bazie Lotniczej w Inowrocławiu. Trafią tam pierwsze wiropłaty z nowego zamówienia, otrzyma je 1. Brygada Lotnictwa Wojsk Lądowych. Zastąpią tam stare poradzieckie Mi-24. Trafią także do baz w Malborku i Świdniku.

Maszyny pojawią się w Polsce w latach 2028-2032.

Zapowiada się też umowę na leasing 8 takich śmigłowców w wersji Delta, przeznaczonych do wcześniejszego szkolenia polskich załóg i techników. 

REKLAMA

Szef MON przypomniał, że już w sierpniu polskie lotnictwo otrzyma dwa pierwsze F-35 - na razie jednak będą one stacjonować w Stanach Zjednoczonych, tam m.in. będą odbywać się szkolenia.

Dostawy Kleszczy mają zacząć się za dwa lata. Transporter został stworzony dzięki współpracy zakładów AMZ Kutno, Wojskowego Instytutu Łączności, Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia (WITU) oraz Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii (WICHiR).

Wartość zamówienia to 800 milionów złotych. Na razie zamówiono 28 wozów, ale docelowo ma ich być prawie 300.

Umowa została podpisana w 1. Warszawskiej Brygadzie Pancernej w Wesołej. Pojazdy Kleszcz to lekkie wozy opancerzone, zostały zaprojektowane i opracowane od samego początku przez polskie firmy i instytuty, państwowe i prywatne.

REKLAMA

 


Czytaj także:

***

Rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej