Porodówki w tarapatach. Chodzi o miliony złotych długu

Zbyt niska wycena porodów powoduje zadłużenie oddziałów ginekologiczno-położniczych, a spadek urodzeń może skutkować zamknięciem niektórych porodówek - alarmuje "Rzeczpospolita".

2024-10-29, 10:47

Porodówki w tarapatach. Chodzi o miliony złotych długu
Porodówki w tarapatach. Chodzi o miliony złotych długu. Foto: Shutterstock

Gazeta podała, że w przypadku 17 małopolskich szpitali średnie zadłużenie porodówki to ok. 4,86 mln zł, a dług wygenerowany przez porody muszą nadrabiać inne oddziały.

Spirala długu

- Koszty porodu niepowikłanego wynosi na ok. 15-16 tys. zł do momentu wypisu pacjentki i dziecka ze szpitala - tłumaczy prof. Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.

Tymczasem za poród siłami natury bez znieczulenia Narodowy Fundusz Zdrowia płaci szpitalom ok. 4,2 tys. zł. Podobnie za cesarskie cięcie.

- Większość długu, który generuje mój szpital i który muszą pracowicie wyrabiać inne oddziały, jest spowodowana przez oddział ginekologiczny i noworodkowy - mówi "Rzeczpospolitej" Krzysztof Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych i dyrektor SP ZOZ w Garwolinie.

REKLAMA

Widmo likwidacji

Dyrektorzy placówek biją na alarm. Mimo że w lipcu Ministerstwo Zdrowia wprowadziło premie dla placówek, które zwiększą odsetek znieczuleń w porodach, wycena świadczeń ginekologiczno-położniczych nadal jest zbyt niska.

"Finanse to niejedyny problem porodówek. Tym najmniej obleganym, których funkcjonowanie nie jest konieczne, grozi likwidacja" - dodaje gazeta.

Czytaj także:

"Rzeczpospolita"/PAP/mr/wmkor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej