Obozy koncentracyjne i sale tortur. Żaryn: kolejne informacje pokazują bestialstwo rosyjskich okupantów

- Rosjanie organizują obozy koncentracyjne i sale tortur, wobec Ukraińców stosują m.in. rażenie prądem, pobicia i gwałty - poinoformował pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn.

2022-10-08, 21:55

Obozy koncentracyjne i sale tortur. Żaryn: kolejne informacje pokazują bestialstwo rosyjskich okupantów
Stanisław Żaryn: armia Putina na Ukrainie organizują obozy koncentracyjne i sale tortur. Foto: PAP/EPA/YEVGEN HONCHARENKO

"Kolejne informacje pokazują bestialstwo rosyjskich okupantów na Ukrainie. Rosjanie organizują obozy koncentracyjne i sale tortur" - napisał na Twitterze Stanisław Żaryn.

Jak podkreślił, "rażenie prądem, pobicia, gwałty, wyrywanie zębów, imitowanie egzekucji i straszenie zabiciem rodziny - to część działań Rosjan przeciwko Ukraińcom".

Stanisław Żaryn do swego wpisu dołączył również link do informacji z lipca na temat zidentyfikowanej przez polskie służby sieci obozów koncentracyjnych, które Rosjanie prowadzą niemal od początku inwazji na Ukrainę. 

W masowym grobie znaleziono 180 ciał, w tym dzieci

Wczoraj (7 października) szef Wydziału Patrolowego Policji Narodowej Jewhen Żukow, poinformował, że w masowym grobie, odkrytym w pobliżu wyzwolonego Łymania w obwodzie donieckim, znaleziono 180 ciał. Są to często całe rodziny, w tym dzieci w wieku dwóch, trzech lat.

REKLAMA

Doniecka Administracja Wojskowa wcześniej informowała, że w rejonie Łymania mieszkańcy zgłosili 39 miejsc masowych pochówków.

"Zachowywali się jak po narkotykach, niszczyli i plądrowali"

Z koeli przed wojną wieś Mała Komyszuwacha w obwodzie charkowskim na wschodzie Ukrainy, która niedawno została wyzwolona, liczyła ponad 200 ludzi. Obecnie mieszka w niej 15 osób. Na ulicach nie widać nikogo. Żaden dom przy głównej wiejskiej drodze nie nadaje się do życia. To, czego nie zniszczyły pociski, zrujnowali mieszkający w nich okupanci. 

- Mój Boże, co oni tutaj wyprawiali! Nie wyobrażacie sobie tego. Zajechali czołgami, było ich chyba ze 300 sztuk, i tak krążyli na nich wokół wioski przez cały dzień. Śmiali się głośno i krzyczeli, że robią nam helikopter, zabawa taka. Byli albo pijani, albo po narkotykach. Myśleliśmy, że tu zwariujemy - opowiada o rosyjskich żołnierzach Tamara, mieszkanka wyzwolonej niedawno wsi Mała Komyszuwacha. 

Około 60-letnia kobieta mieszka przy cerkwi, którą Rosjanie wykorzystywali jako szpital polowy. Teren wokół świątyni zryty jest gąsienicami. Tuż przy niej wykopano stanowiska czołgowe. Obok porozrzucano fragmenty umundurowania, puste słoiki i konserwy.

REKLAMA

"Tam nie ma czego odbudowywać"

Wewnątrz cerkwi zakrwawione nosze i łóżka dla rannych, narzędzia chirurgiczne i bandaże, szmaty i gnijące warzywa. Z podziurawionego sufitu kapie woda, tworząc w części budynku ogromną kałużę. Przed obrazami świętych, umieszczonych w ikonostasie, stoją wypełnione piaskiem skrzynie na amunicję. Zastawione są nimi także okna.

- To straszne, co oni tu narobili, nie tylko w cerkwi. Cerkiew to miejsce święte, ale oni wszędzie zachowywali się tak samo. Chodziliście już po domach? Wszystko z nich powyciągali, porozrzucali, podeptali. Niczego świętego dla nich nie było, niczego - mówiła.

Rosyjskie wojska stały we wsi od 1 kwietnia do 10 września. Ich główną bazą była szkoła. - A szkoła?! Cała zniszczona, szkoda gadać. Porozrzucane książki, połamane meble, zawalony dach. Na pewno już nigdy jej nie odbudują, tam nie ma czego odbudowywać - mówi.

- Idźcie do szkoły, tylko patrzcie pod nogi, bo choć saperzy już tam byli, to nigdy nie wiadomo, czy nie natkniesz się na minę. Najgroźniejsze są te motylkowe - ostrzega kobieta.

REKLAMA

Czytaj także:

nj, PAP, IAR

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej