Wieloletni współpracownik ks. Blachnickiego: można uznać go za męczennika, ofiarę systemu komunistycznej przemocy

2023-03-21, 15:19

Wieloletni współpracownik ks. Blachnickiego: można uznać go za męczennika, ofiarę systemu komunistycznej przemocy
Ks. Franciszek Blachnicki był jednym z wielu duchownych represjonowanych przez komunistów w PRL. Foto: Polskie Radio/grafika na podstawie Henryk Przondziono / Gość Niedzielny / Forum / Pixabay

- Działalnością ks. Franciszka Blachnickiego zaniepokojeni byli ludzie ze Związku Sowieckiego. Oskarżenia wobec niego pojawiały się nawet w tamtejszej prasie. Działalność agentów wokół niego trzeba widzieć też i w tym kontekście - wpływów Moskwy - mówi w rozmowie z Przemysławem Goławskim ks. dr hab. Piotr Kulbacki, przewodniczący Rady Instytutu im. ks. Franciszka Blachnickiego, jego wieloletni współpracownik.

Nowe informacje o śmierci założyciela Ruchu Światło-Życie wyraźnie wskazują, że nastąpiła ona w wyniku otrucia. Instytut Pamięci Narodowej poinformował, że śmierć założyciela Ruchu Światło-Życie w dniu 27 lutego 1987 r. nastąpiła na skutek zabójstwa poprzez podanie ofierze śmiertelnych substancji toksycznych. Wykazały to czynności procesowe, przeprowadzone w Polsce oraz na terenie Niemiec, Austrii i Węgier przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.

Do tych ustaleń odnosi się ks. dr hab. Piotr Kulbacki, współpracownik ks. Franciszka Blachnickiego, wykładowca KUL, wieloletni moderator Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, obecnie przewodniczący Komisji teologiczno-programowej Ruchu Światło Życie i przewodniczący Rady Instytutu im. ks. Franciszka Blachnickiego.

Przemysław Goławski: Jak należy spojrzeć na wyniki śledztwa ws. śmierci ks. Franciszka Blachnickiego? To rezultat badań z zakresu genetyki, toksykologii, medycyny sądowej i analityki medycznej. Wiele osób podejrzewało jednak już wcześniej, że nie była to śmierć naturalna.

Ks. dr hab. Piotr Kulbacki: Trzeba spojrzeć na całe życie ks. Franciszka Blachnickiego, który od swojej młodości był człowiekiem niezwykle zafascynowanym wolnością człowieka. Miał spojrzenie personalistyczne. Po swoim nawróceniu w celi śmierci zdecydował, że może służyć wolności człowieka poprzez głoszenie Ewangelii, przez święcenia kapłańskie. Rzeczywiście całe jego życie ukształtowało się w ten sposób, że nie myślał już, by być wojskowym czy dyplomatą, ale kapłanem i w ten sposób kontynuować misję Jezusa Chrystusa.

Misją ks. Blachnickiego było "wyzwolenie człowieka z tego, co najgorsze, czyli grzechu". Cała jego działalność duszpasterska była taka ukierunkowana, począwszy od pierwszych dzieł, jak Krucjata Wstrzemięźliwości. Za to był aresztowany przez władze komunistyczne, zaniepokojone działalnością na rzecz otrzeźwienia narodu. Trzeba też zauważyć, że całą jego działalność komuniści doskonale "docenili". Należy przyznać, że doskonale się zorientowali, że to nie jest tylko pobożne śpiewanie pieśni, jak nieraz się mówiło. Zorientowali się, że to nie tylko śpiewanie przy ognisku, to nie tylko modlitwa, ale, że to ma kształtować życie osobiste i społeczne człowieka.

Należę do pokolenia, które w latach 70. było formowane przez księdza Franciszka Blachnickiego. Tak to przeżywaliśmy. Jeździliśmy do Krościenka nad Dunajcem jako pewnej przestrzeni wolności. Tam on uczył nas, co to znaczy nie bać się, nie lękać. Co to znaczy żyć Ewangelią. Tę swoją misję kontynuował także, kiedy został zmuszony do emigracji. Dlatego tam zaczął tworzyć ośrodek Maksymilianum, międzynarodowe centrum ewangelizacji. Tak było w stanie wojennym, kiedy za wszystkimi emigrantami, niezależnie czy była to emigracja polityczna, czy kogoś zmuszono do wyjazdu, wysyłano za nimi liczną agenturę. Miała ich tam kontrolować. Tak samo było z ks. Franciszkiem Blachnickim, bo dostrzegano jednak, że jego działalność to coś, co przemienia serca ludzkie, a nie jakaś działalność religijna zamknięta do czterech ścian zakrystii. To coś, co wpływa rzeczywiście na życie społeczne. Widzimy to do dziś, kiedy tylu ludzi uformowanych przez Ruch Światło Życie podejmuje ewangeliczną odpowiedzialność za życie społeczne, kierując się katolicką nauką społeczną.

Ksiądz Blachnicki wskazywał przestrzeń odnalezienia i umacniania osobistej wolności w każdej osobie. Tak, jak ksiądz mówi, przybrało to formę ruchu społecznego, który stanowił wyłom w tym, co komuna chciała zafundować polskiemu społeczeństwu. Dlatego komuniści tak bardzo chcieli zniszczyć zarówno dzieło księdza Blachnickiego, jak i samą postać założyciela Oaz.

Tak. Dlatego, że metoda, którą on pokazywał, była jedyną skuteczną metodą przywracania człowiekowi poczucia jego godności. To wyzwolenie do grzechu. Przecież w tamtym czasie szerzyła się w Ameryce Łacińskiej, a zainspirowana przez marksizm, ideologia nazywana teologią wyzwolenia. Głoszono: "musimy walczyć o wyzwolenie człowieka karabinem, bo ludzi dotyka tyle nieszczęść". To było przełożenie na grunt środowisk chrześcijańskich, pod nazwą teologii, pewnych ideologii materialistycznych, marksistowskich. Ks. Franciszek Blachnicki dlatego był tak skuteczny i trzeba powiedzieć, że nadal jego przesłanie jest tak skuteczne, bo pokazywał wyzwolenie przez Ewangelię. Jeżeli w ciągu ostatnich 30 lat, od przełomu roku 1989, widzimy jakieś niepowodzenia, to widzimy je tam, gdzie zabrakło przemiany serca człowieka przez przyjęcie Ewangelii, przyjęcie Jezusa Chrystusa i życia Ewangelią.


Posłuchaj

Ks. prof. Piotr Kulbacki: działalnością ks. Franciszka Blachnickiego zaniepokojeni byli ludzie ze Związku Sowieckiego. Najlepszy dowód to to, że w tamtejszej prasie pojawiały się oskarżenia wobec niego 1:48
+
Dodaj do playlisty

 

Dlatego komuniści, na wszelki sposób starali się przeszkadzać w tej działalności. Wielokrotnie mieliśmy różne incydenty, pomówienia, fałszowanie dokumentów, które miały ukazać ks. Blachnickiego jako kogoś, kto jest wręcz wrogiem Kościoła. Te pomówienia były często powtarzane w różnych środowiskach. Gdy jego działalność rozszerzała się, kiedy gromadził wokół siebie także ludzi z różnych krajów bloku wschodniego, kiedy mówi wprost o przygotowaniu "postsovieticum", które musi polegać na nawróceniu człowieka, znaleźli się w jego otoczeniu liczni agenci. Donosili i obserwowali, usiłowali poróżnić ludzi albo tylko dokumentowali to, co się dzieje. W Instytucie Pamięci Narodowej można zobaczyć raporty po takich przyjazdach do Carlsbergu.

Czytaj także:

Ojciec Blachnicki zmarł nagle 27 lutego 1987 r. Wprawdzie był dosyć schorowany, ale okazało się, że było to w tym momencie, kiedy uznał - a wcześniej nie chciał w to wierzyć - że w swoim otoczeniu ma agentów. Wtedy, gdy dowody na to były przekonujące, nagle zmarł. Ostatnie kwerendy wykazały, że w tym czasie miał otrzymać duże wsparcie dla drukarni, by umożliwić druk książek religijnych także dla Polski. Obiecywane pieniądze nie wiadomo, czy nie doszły, czy zniknęły. Myślę, że to będzie nadal przedmiotem badań odpowiednich służb.

Tych dociekań nie można przerwać, trzeba poszukiwać sprawców. To także podkreślają stosowne instytucje, że po potwierdzeniu faktu otrucia, że nie była to śmierć naturalna, teraz należy odszukać sprawców i mocodawców, aby sprawiedliwości stało się zadość.

W końcu lat 80. została wydana książka o ks. Franciszku Blachnickim, która zawiera w zasadzie zbiór prelekcji dla elektorów partyjnych. "Oazy i Ruch Światło Życie" - taki nosiła tytuł i zebrano tam mnóstwo materiałów. Zaczyna się od opisu, że narasta konflikt pomiędzy Wschodem i Zachodem, pomiędzy systemami. Na pewno działalnością ks. Franciszka Blachnickiego zaniepokojeni byli ludzie ze Związku Sowieckiego. Najlepszy dowód to to, że w tamtejszej prasie pojawiały się oskarżenia wobec niego. Działalność agentów wokół niego trzeba widzieć też i w tym kontekście - wpływów Moskwy.

W sprawie śmierci ks. Blachnickiego było już raz prowadzone dochodzenie, w pierwszej dekadzie lat 2000. Niestety zostało ono umorzone. Nawet nie przesłuchano wówczas żyjących jeszcze oficerów Służby Bezpieczeństwa, prowadzących agenturę wokół ks. Franciszka Blachnickiego. To było zaskakujące. Badania, jakie wówczas przeprowadzane, także toksykologiczne, w zasadzie niczego nie wykazały. Dopiero teraz przeprowadzono bardzo żmudne badania, które trwały 2,5 roku. Okazało się, że rzeczywiście należało uznać, iż śmierć została spowodowana toksycznymi substancjami wprowadzonymi do organizmu ks. Franciszka Blachnickiego i to sztuczny sposób.

Czy ta informacja wpływa na postrzeganie procesu beatyfikacyjnego ks. Franciszka Blachnickiego? Co może się zmienić w związku z nowymi ustaleniami śledczych?

Już od pewnego czasu mówiło się, przy podjęciu drugiego śledztwa, że być może okaże się, że ks. Blachnicki zmarł śmiercią nienaturalną, że został zabity, zamordowany, a to może wpłynąć na proces beatyfikacyjny. I tak, i nie. Dlatego, że dekret o heroiczności cnót, został wydany w 2015 r. w wyniku procesu wyznawcy. Do beatyfikacji potrzeba więc jeszcze cudu, o który się modlimy. Oczywiście wiele jest łask i wiele cudów, których doświadczamy ze strony wstawiennictwa księdza Franciszka Blachnickiego, jednak Kościół kieruje się taką metodą, że cud powinien być rzetelnie udokumentowany. W tym sensie nadal należy się modlić o tak cud.


Posłuchaj

Ks. prof. Piotr Kulbacki: to jest cudem, że w tak ciężkich warunkach tylu ludzi zwrócił ku Chrystusowi. To są miliony ludzi w Polsce, ludzie w różnych krajach 2:27
+
Dodaj do playlisty

 

Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby w przyszłości uznać go za męczennika. Tak było ze świętym Maksymilianem Kolbe. Był beatyfikowany jako wyznawca, a kanonizowany jako męczennik. Jeżeli jednak ta dokumentacja jeszcze zostanie uzupełniona, bo nie wszystko zostało ujawnione, na razie jeszcze trwają pewne procedury, to wówczas można będzie wszcząć rzeczywiście starania o uzupełnienie tego procesu beatyfikacyjnego, by mógł być beatyfikowany jako męczennik za wiarę.

Ma to ciekawe znaczenie, dlatego, że od razu wskazuje go jako ofiarę systemu komunistycznej przemocy, od razu pokazuje, dlaczego zmarł. To jest cudem, że w tak ciężkich warunkach tylu ludzi zwrócił ku Chrystusowi. To są miliony ludzi w Polsce, ludzie w różnych krajach, dzisiaj Ruch Światło Życie rozwija się na całym świecie. Oczywiście w ramach tego uzupełnienia procesu trzeba będzie udowodnić, że zginął z powodu wiary, co chyba nie będzie takie trudne.

Rozmawiał Przemysław Goławski.

Czytaj także:

Polecane

Wróć do strony głównej