Czy Zielona Europa czeka na Armię Czerwoną? Felieton Miłosza Manasterskiego
Premier Mateusz Morawiecki coraz donośniej nawołuje do zmian punktu ciężkości polityki ekologicznej Unii Europejskiej. W przeciwnym razie zeroemisyjna Europa będzie zmuszona zmierzyć się w swoich granicach z wysokoemisyjnymi rosyjskimi czołgami.
2022-07-07, 13:23
"Zielona transformacja nie może odbywać się kosztem bezpieczeństwa europejskiego, które może wymagać nawet tymczasowego powrotu do tradycyjnych źródeł energii, jak węgiel" - pisze premier Mateusz Morawiecki w artykule opublikowanym w "Financial Times". Polski głos rozsądku coraz skuteczniej trafia do zachodnioeuropejskich społeczeństw, ale dzieje się to ciągle zbyt wolno.
Zapewne trudno oczekiwać, żeby z dnia na dzień elity w Brukseli zmieniły orientację z ultraekologicznej na prospołeczną i proobronną. Teoretycznie między ekologią, obronnością i interesem społecznym nie ma konfliktu - w końcu rozwiązania ekologiczne powinny służyć społeczeństwu. A wojna na Ukrainie pokazuje jak zbrojna agresja jest destrukcyjna także dla środowiska. Wszyscy chcemy oddychać czystym powietrzem, cieszyć się doskonałej jakości żywnością i obfitością niczym nieskażonej przyrody. Niestety promując cele ekologiczne (np. słynny "Fit for 55") instytucje UE są gotowe radykalnie pogorszyć bezpieczeństwo i jakość życia Europejczyków, a nawet pogrążyć ich w ubóstwie.
Premier Mateusz Morawiecki w artykule dla "FT" przekonuje, że "odzyskanie stabilności i zapewnienie godnych warunków życia mieszkańcom Europy wymaga obecnie porzucenia pewnych ważnych założeń, zwłaszcza w zakresie polityki energetycznej". W tych dniach ekoekstrema w Parlamencie Europejskim forsowała wykluczenia z kategorii "zielonej energetyki" gazu i siłowni jądrowych. Po raz kolejny zwyciężył rozsądek, także za sprawą polskich europosłów. Trudno się jednak cieszyć, bo to nie żaden postęp w urealnieniu polityki UE, o który zabiega premier Mateusz Morawiecki, tylko obrona stanu posiadania.
Oczywiście istnieją koszty środowiskowe korzystania z gazu jak i atomu. Kłamstwem popularyzowanym przez zielone lobby jest to, że pozyskiwanie energii odnawialnej takich kosztów nie powoduje. Tymczasem nie ma jak wytwarzać energii z rachunkiem zerowym. Nawet te rozwiązania uznawane za nieszkodliwe mają swoje ciemne strony. Panele słoneczne nie są produkowane z eteru przez skrzaty, tylko w energochłonnych fabrykach, a ich żywot jest zdecydowanie za krótki. Ekolobbyści ignorują zupełnie także to, jak farmy słoneczne oraz wiatrowe szpecą krajobraz - a przecież ochrona krajobrazu i środowiska naturalnego powinna być dla nich równie ważna, co emisja dwutlenku węgla. Co gorsze - podobnie jak fotowoltaika - śmigła wiatraków nie działają cały czas, zużywają się, a po zakończeniu ich eksploatacji ich utylizacja jest niebywale problematyczna. Zastawienie nawet całej Europy wiatrakami i fotowoltaiką to z pewnością świetny biznes dla ich producentów (to specjalizacja niemieckich koncernów), ale nie ma najmniejszej pewności, że zapewniłoby to nam prąd choćby od 8 rano do 16.
REKLAMA
- "Jest zagrożeniem dla rolnictwa". Jan Krzysztof Ardanowski o Zielonym Ładzie UE
- Gigantyczne protesty rolników w Holandii. "Unijne elity chcą zlikwidować branżę"
- PE odrzucił propozycję modyfikacji systemu handlu emisjami. Obawy o wpływ na gospodarkę
Tak jak proponuje premier Mateusz Morawiecki, w związku z wojną na Ukrainie i kryzysem energetycznym wywołanym przez Federację Rosyjską (i przynoszącym jej ogromne zyski pomimo sankcji) Europa powinna natychmiast przeprosić się z węglem. To paliwo będące w Unii Europejskiej od lat na cenzurowanym jest zasobem, z którego możemy i powinniśmy korzystać przynajmniej do czasu jakiegoś skoku technologicznego, który pozwoli zastosować powszechnie zasilanie wodorem. Dlatego trzeba przywrócić pełną eksploatację europejskich złóż (w tym bogatych polskich zasobów), jednocześnie sowicie finansując granty naukowe na rozwój technologii wodorowych i węglowych. Dlaczego zakładamy, że nauka jest w stanie rozwijać dalej energetykę odnawialną, a nie próbujemy zmobilizować inżynierów do uczynienia węgla bardziej "zielonym"? Może znaczące dofinansowanie badań nad nisko kosztową gazyfikacją węgla i produkcją syntetycznej benzyny pozwoliłoby uczynić znaczący postęp? A może przynajmniej udałoby się jeszcze skuteczniej oczyszczać powietrze po "tradycyjnym" spalaniu węgla?
Premier Mateusz Morawiecki po raz kolejny apeluje o reformę systemu ETS. Tu również instytucje unijne zmierzają pod prąd zdrowemu rozsądkowi. W odpowiedzi na wzrost koszt paliwa polski rząd obniżył na nie akcyzę i VAT do najmniejszej możliwej stawki. Rząd Zjednoczonej Prawicy wyszedł z założenia, że skoro nie może wpłynąć na ceny na giełdzie surowców, to może ograniczyć narzucone daniny. Dzięki temu ostateczny koszt dla polskich kierowców jest znacząco niższy, choć ciągle powyżej przyzwyczajeń. Identycznie należy postąpić w kwestii parapodatku, jakim ETS. Mateusz Morawiecki przypomniał, że pięć lat temu koszt emisji jednej tony dwutlenku węgla wynosił znacznie poniżej 10 euro, a obecnie jest to 80-100 euro. ETS to nie tylko jedno ze źródeł dzisiejszej inflacji w Europie. Premier Morawiecki zwrócił także uwagę, że ETS jest opłatą "antymodernizacyjną". Żeby ograniczyć emisję w przedsiębiorstwach potrzebne są inwestycje, ale nie ma na nie środków, bo trzeba pożerają je drakońskie opłaty do ETS.
"Zielone lobby" swoją siłę budowało na powszechnym w Europie przekonaniu, że gospodarki cały czas rosną a największym zagrożeniem jest rozwój naszej cywilizacji kosztem środowiska naturalnego. Przekonanie to budowano przez dekady, a rozpad Związku Sowieckiego i Układu Warszawskiego tylko przekonania takie umocnił, ponieważ zagrożenie konfliktem zbrojnym w Europie znacząco zmalało. Skierowano więc uwagę społeczeństwa na tzw. ekologię (niewiele mającą wspólnego z prawdziwą nauką o ten nazwie). Najpierw miały się skończyć surowce naturalne i tlen. Potem miała nas zabić "dziura ozonowa" i kwaśne deszcze. Kiedy to się ciągle nie stało, ma nas zniszczyć "globalne ocieplenie".
REKLAMA
Tylko, że po 24 lutego 2022 r. od nieco wyższych temperatur w Europie bardziej obawiamy się ognia rosyjskiej artylerii. I choćby z tego powodu atak Federacji Rosyjskiej na Ukrainę powinien zablokować wpływy "ekologicznego lobby", a strumień pieniędzy Unii Europejskiej i jej członków powinien być błyskawicznie przekierowany na obronność. Tak jak proponuje premier Morawiecki ceny uprawnień do emisji CO2 powinny zostać zamrożone na poziomie 30 euro na co najmniej rok, z możliwością przedłużenia o dwa.
Nie będzie to jednak łatwe zadanie. Problemem są budowane przez dekady powiązania "środowisk ekologicznych" i "pacyfistycznych" z Rosją (z tradycją sięgającą jeszcze Związku Sowieckiego). Dławienie rozwoju gospodarczego Unii Europejskiej przez tzw. "zielone rozwiązania" jest całkowicie zbieżne z planami agresora, który nie chce Europy uzbrojonej i zdolnej do obrony przed Armią Czerwoną. Już dzisiaj na Kremlu śmieją w kułak patrząc jak panikują Niemcy uzależnione od rosyjskiego gazu, które wcześniej w imię "zielonych ideałów" wyłączyły własne elektrownie atomowe...
Fanatyczne "zielone frakcje" w Europie trzeba powstrzymać i miejmy nadzieję, że głos polskiego premiera będzie wysłuchany. Zielona rewolucja nie zatrzymuje się i pożera własne dzieci. W Holandii planowane jest właśnie wprowadzenie podatku od przejechanych kilometrów prywatnymi samochodami i to niezależnie od ich napędu! Ma prawo czuć się oszukany ten, który wydał sporo więcej na samochód elektryczny, licząc na to, że "zielone lobby" da mu nim pojeździć. W Holandii, która jest w eko-awangardzie elektromobilność już nie jest zbawieniem planety - eko-rządzący w Holandii wchodzą na wyższy poziom i planują ograniczyć możliwości indywidualnego poruszania się swoich obywateli. Czyż nie podobnie ekologiczny był Związek Sowiecki, gdzie samochód mógł mieć tylko aparatczyk a zwykły obywatel potrzebował pozwolenia na podróż?
Co będzie dalej? Europejski limit długości życia w trosce o emisję CO2? Brzmi jak pomysł rodem z horroru SF, ale przecież już dzisiaj "najzieleńsi z zielonych" promują aborcję i rezygnację z posiadania własnego potomstwa dla dobra Ziemi.
REKLAMA
Miłosz Manasterski
REKLAMA