Krajew: potrzebujemy obrony przeciwrakietowej, a także czołgów. Wahanie Niemiec to duży problem, blokuje inne państwa
- Ukraina potrzebuje obecnie obrony przeciwrakietowej, by móc obronić miasta i infrastrukturę, także energetyczną, przed atakami Rosjan. Potrzeba wszelkiego rodzaju uzbrojenia, amunicji. Problemem są wahania Niemiec, jeśli chodzi o dostawy czołgów – Berlin jest dostawcą tego sprzętu dla wielu krajów NATO i jego postawa blokuje także te państwa - przekazał portalowi PolskieRadio24.pl Ołeksandr Krajew z Rady Polityki Zagranicznej "Ukraiński Pryzmat".
2022-09-16, 21:00
PolskieRadio24.pl: Widzimy, że współpraca państw Zachodu z Ukrainą staje się coraz bardziej zaawansowana. Jednak to wciąż za mało, by Ukraina mogła zwyciężyć. Jak mogliśmy przeczytać ostatnio m.in. w artykule, które współautorem był Wałerij Załużny, naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, choć Ukraina obecnie odnosi sukcesy, to, aby wygrać, potrzebuje więcej zaawansowanego uzbrojenia, zwłaszcza dalekiego zasięgu. O tym mówi też wielu ekspertów. Chodzi o to, by móc wyrównać szanse z Rosją.
Ołeksandr Krajew z Rady Polityki Zagranicznej "Ukraiński Pryzmat": Po udanej zdaniem wielu operacji ukraińskiej w obwodzie charkowskim, na Ukrainie wierzymy, że możemy osiągnąć cel maksimum. Chodzi o przywrócenie naszych granic z 1991 roku - wyzwolenie całej wschodniej Ukrainy i Krymu. Wcześniej paleta wymienianych celów była szersza, były wśród nich i te skromniejsze.
Zauważamy obecnie, że sojusznicy Ukrainy w coraz większym stopniu, i w Europie, i w USA, chcą przyczynić się do osiągnięcia naszego celu maksimum. Wypowiedzi i działania naszych partnerów stały się odważniejsze.
Nasz naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Wałerij Załużnyj w swoim niedawnym artykule zauważa, że możliwy jest wciąż atak Rosji na Kijów, na Odessę, na południowe regiony Ukrainy. Jego artykuł miał pokazać, że choć osiągnęliśmy wiele sukcesów, oswobodziliśmy duże połacie ziemi od rosyjskiej okupacji, to pozostajemy wciąż czujni, zachowujemy zimną krew, i ciągle istnieje możliwość rosyjskiego kontrataku. Załużny wskazuje, że potrzebujemy większego wsparcia, by móc odnosić zwycięstwa.
REKLAMA
To zachęta dla naszych partnerów, by bardziej angażować się we wspieranie bezpieczeństwa Ukrainy.
Więcej na ten temat:
- "Polskie czołgi i Kraby bardzo się przydały". Musijenko: potrzeba broni dalekiego zasięgu, by uderzać w zaplecze Rosji
- Rosjanie uciekają, sprzęt zostaje. MON Ukrainy: zbieramy trofea jak Super Mario
- Spotkanie prezydentów Rosji i Chin. Tematem rozmów Ukraina i Tajwan
A pomoc Ukrainie jest wciąż bardzo potrzebna - bo wciąż brakuje uzbrojenia, by definitywnie pokonać Rosję.
Potrzebujemy amunicji, więcej sprzętu wojskowego. Trzeba nam więcej tego wszystkiego, co otrzymywaliśmy wcześniej. Oprócz tego potrzeba nam systemów obrony powietrznej. Dostarczono nam nieco systemów przeciwlotniczych, jednak nie wszystkie z nich są skuteczne, jeśli chodzi o przechwytywanie rakiet. Rosjanie zaś ciągle ostrzeliwują nimi ukraińskie miasta i infrastrukturę.
Wystarczy wspomnieć tutaj niedawne ataki infrastrukturę energetyczną, na elektrociepłownię w Charkowie. Niektórzy eksperci zauważyli ironicznie, że skoro zaatakowano teraz, a nie w listopadzie, przynajmniej będziemy mogli przygotować się do takich ataków w zimniejszych miesiącach. Tego rodzaju terrorystyczne akty Rosji powinny być zatrzymane - dlatego potrzebujemy systemów antyrakietowych, nie tylko przeciwlotniczych.
REKLAMA
Oczywiście, bardzo potrzebne są nam czołgi. Widzimy jednak, że kanclerz Niemiec Olaf Scholz wciąż się waha. To dla nas bardzo poważny problem. Niemcy są bowiem ważnym dostawcą czołgów dla europejskiej części NATO - to często jedyny dostawca pewnych rodzajów czołgów dla niektórych krajów. Chodzi o państwa bałtyckie, Hiszpanię, inne państwa Europy Południowej.
Dlatego, by czołgi mogły do nas dotrzeć, potrzebujemy zmiany stanowiska Niemiec. W innym razie będzie bardzo trudno przekonać inne państwa, by przekazały nam swoje czołgi.
REKLAMA
Olaf Scholz wstrzymując się od pomocy Ukrainie - pomaga przecież de facto Rosji.
Pomoc naszych prawdziwych przyjaciół, z Europy Środkowej, Wschodniej, zza oceanu jest bardzo ważna z wielu względów. To nie tylko wsparcie w postaci uzbrojenia czy pomoc ekonomiczna. To także bardzo potężny argument, gdy rozmawiamy z Niemcami, czy z Węgrami.
W takim przypadku możemy bowiem powiedzieć: "Widzicie? Każdy z waszych sąsiadów, każdy z zachodnich narodów nas popiera, dają nam wszystko, dają nam nawet swoje ostatnie czołgi, ostatnie naboje, ostatnie pieniądze. Dlaczego wy nam nie pomagacie? Czy chcecie w tej historii być po stronie Rosji? Wtedy jednak będziecie po stronie zła".
Jak pamiętam, to właśnie polski premier Mateusz Morawiecki powiedział, że w przypadku tej wojny albo stoimy po stronie Ukrainy, albo po stronie zła.
Nie ma tutaj szarości. Jest tylko czerń i biel. W czasie kryzysu nie ma miejsca na szarości - albo jest się po dobrej stornie, albo po złej.
REKLAMA
Jakie są Pana wrażenia po ostatnim spotkaniu formatu Ramstein 5?
Spotkanie Ramstein 5 było bardzo ważne dla Ukrainy. Jeśli mówić o poprzednich czterech spotkaniach formatu Ramstein, dominowały tam kwestie polityczne. Na przykład: część państw była przekonana, że należy dopomóc Ukrainie, inne, jak na przykład Niemcy, wciąż się wahały. Nie były gotowe, by przekazać nam pewne rodzaje broni.
Z kolei Polska, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone starały się przekonać pozostałe kraje, że Ukrainie należy pomóc tak bardzo, jak tylko to możliwe.
Piąta konferencja w formacie Ramstein była bardzo ważna, bo oprócz politycznej części wydarzenia, spotkań ministrów, konferencji, zapowiedziano także w niedalekiej przyszłości spotkanie dotyczące tego, jak koncerny obronne mogą współpracować, by móc dostarczyć Ukrainie potrzebne jej sprzęty wojskowe.
Myślę, że nasi przyjaciele z USA, Wielkiej Brytanii, Polski, państw bałtyckich przekonali biznes, że pomaganie Ukrainie jest korzystne dla gospodarki. Przypuszczam, że wkrótce możemy poznać ciekawe rezultaty tych rozmów.
REKLAMA
W czasie rozmów w Ramstein miała także miejsce duża niespodzianka dla wszystkich Ukraińców - Kijów odwiedził sekretarz stanu USA Antony Blinken. W pewnym sensie, był to swego rodzaju "argument" wspomagający format Ramstein. Część państw, wzbraniając się przekazać nam broń, twierdzi, że może ona "wpaść w ręce Rosjan". Tymczasem wizyta Blinkena była bardzo zwyczajna - spacerował po ulicach, spotykał się z dziennikarzami, fotografował się ze słynnym pieskiem Patronem.
Chodziło o to, by przekonać wszystkich, że, można ufać ukraińskim siłom zbrojnym, siłom bezpieczeństwa.
Wizyta Blinkena i zapowiedzi sekretarza obrony Lloyda Austina, spotkanie w sprawie możliwości firm zbrojeniowych- dają nadzieję na obiecujące rezultaty.
***
REKLAMA
Z Ołeksandrem Krajewem rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
REKLAMA