Tajne plany Putina i Łukaszenki. Sannikau: poprzednia wizyta Szojgu w Mińsku miała miejsce trzy tygodnie przed inwazją

2022-12-06, 15:10

Tajne plany Putina i Łukaszenki. Sannikau: poprzednia wizyta Szojgu w Mińsku miała miejsce trzy tygodnie przed inwazją
.Foto: PAP/EPA/BELARUS PRESIDENT PRESS-SERVICE HANDOUT/MADDATORY CREDIT

- Wizyta Siergieja Szojgu w Mińsku oznacza zagrożenie. Gdy spotykają się kryminaliści, Siergiej Szojgu, Wiktar Chrenin i Alaksandr Łukaszenka, nie porównują przepisów na wigilijnego karpia. Omawiali przygotowania do ofensywy i dalszy przebieg wojny - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl były wiceszef MSZ Białorusi Andrej Sannikau, komentując niedawne rozmowy ministra obrony Rosji w Mińsku.

B. wiceszef MSZ Białorusi i były kandydat opozycji na urząd prezydenta Andrej Sannikau, odnosząc się do niedawnej wizyty ministra obrony Rosji w Mińsku, zauważył, że poprzedni taki wyjazd Siergieja Szojgu do stolicy Białorusi miał miejsce dokładnie trzy tygodnie przed początkiem inwazji Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, czyli 3 lutego 2022 roku.

- W mojej ocenie i tym razem Szojgu przybył, żeby sfinalizować przygotowania do kolejnej ofensywy z terytorium Białorusi, dopiąć szczegóły. Przygotowania do tej nowej inwazji mają inny charakter niż w lutym, jednak jest ona nie mniej groźna. Mamy bowiem co najmniej 9-10 tysięcy rosyjskich żołnierzy na terytorium Białorusi. Oprócz tego ma miejsce ukryta mobilizacja. A Białorusini, jak wyznał Alaksandr Łukaszenka, szkolą się razem z rosyjskim wojskiem. To oznacza, że przygotowuje się ofensywę połączonych sił - armii Łukaszenki i Putina - powiedział Andrej Sannikau, były wiceminister spraw zagranicznych Białorusi, były więzień polityczny, były kandydat opozycji na urząd prezydenta Białorusi i lider kampanii społecznej Europejska Białoruś.

O nagłym zgonie szefa MSZ Białorusi

Andrej Sannikau mówił także, że Uładzimir Makiej, zmarły ostatnio szef MSZ Białorusi, był lojalny i wobec Kremla, i wobec Mińska, a na pewno nie wobec Białorusinów - odgrywał wiernie role, jakie mu wyznaczono, także rolę liberała, by pozyskać od Zachodu więcej pieniędzy dla łukaszenkowskiego reżimu.

Nie nałożono nowych sankcji na Łukaszenkę

Sannikau zauważył, że ostatni pakiet sankcji nie dotknął Białorusi. - Jeśli jest się zbyt łagodnym wobec dyktatorów, ci stają się jeszcze bardziej agresywni. Sygnał, że Łukaszenka nie został objęty sankcjami, dla Putina oznacza, że może robić w tej kwestii, cokolwiek mu się podoba - mówił. - Nastawienie Łukaszenki nie jest tu istotne: czy jest niechętny wobec większego zaangażowania w wojnę, czy też nie. Niechętny, czy nie - nie ma to żadnego znaczenia. Nie ma prawa wyboru. Podlega rozkazom Władimira Putina. Wcześniej czy później podporządkuje się jego decyzjom - podkreślił opozycjonista.

B. wiceszef MSZ podkreślił także, że analizy zachodnie popełniają stale ten sam błąd, za który potem płaci wiele osób: przyznają zbyt dużą swobodę działania Alaksandrowi Łukaszence. 

Kontekst wizyty Szojgu na Białorusi

3 grudnia w Mińsku ministrowie obrony Rosji i Białorusi Siergiej Szojgu i Wiktar Chrenin podpisali protokół o zmianach w porozumieniu o "wspólnym zapewnieniu bezpieczeństwa regionalnego w dziedzinie militarnej" z 19 grudnia 1997 roku. Nie podano, jakie zmiany wprowadzono.

Wizytę Szojgu w Mińsku poprzedzała rozmowa telefoniczna Putina i Łukaszenki (2 grudnia), której szczegółów tradycyjnie nie ujawniono. Kreml wskazał, że dotyczyła relacji dwustronnych, natomiast administracja Łukaszenki napisała, że rozmawiano o "operacji" na Ukrainie, dodając, że uzgodniono harmonogram kolejnych spotkań, w tym zapowiedziano grudniowe spotkanie Putina i Łukaszenki w Moskwie. "Zsynchronizowano" zegarki przed szczytem Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, która odbędzie się 9 grudnia w Kirgistanie.

3 grudnia Szojgu spotkał się w Mińsku ze swoim odpowiednikiem, ale także z Łukaszenką. Upubliczniono kilka krótkich wideo ilustrujących spotkanie, na jednym z nich Łukaszenka mówi m.in. o tym, że  tworzona jest "wspólna armia", szykowane jest wspólne zgrupowanie wojsk, a rosyjscy i białoruscy oficerowie szkolą i Białorusinów, i Rosjan. 

W pierwszej dekadzie października Alaksandr Łukaszenka przekazał, że uruchamiane jest Regionalne Zgrupowanie Wojsk Rosji i Białorusi. Tworzone jest na terytorium Białorusi. Wcześniej, 26 września, Łukaszenka i Putin spotkali się osobiście w Soczi. Nie podawano, czego dotyczyły rozmowy, zapewne omawiano także formowanie zgrupowania, jednak z pewnością nie tylko. W połowie października (16.10) agencje prasowe, powołując się na białoruski resort obrony, podały, że na Białoruś z Rosji w celu formowania zgrupowania trafić ma około 9 tysięcy wojskowych. 

Więcej w rozmowie.

Czytaj także:

***

PolskieRadio24.pl: Minister obrony Rosji Siergiej Szojgu 3 grudnia w sobotę przyjechał z wizytą do Mińska. Wydaje się, że mogło to odbyć się w trybie nagłym, bo dzień wcześniej miała miejsce telefoniczna rozmowa Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina. Alaksandr Łukaszenka mówił w sobotę, że podczas tej rozmowy Putin zapowiedział przyjazd Szojgu.

Wiemy, że Mińsk i Moskwa uzgadniają wszystko w sekrecie. Tym bardziej utajniają swoje działania w warunkach wojny, gdy zaskoczenie może przesądzać o powodzeniu akcji.

Rozmowy, plany są sekretne, i mogą skłaniać do tego, by powiedzieć sobie: nic nie wiadomo, po co nad tym dyskutować, skoro nie przyniesie to wiążących ustaleń.

W kontekście trwającej wojny musimy jednak sobie stawiać pytanie o cel takiej wizyty i o to, co ona przyniesie.

Jakie są Pana refleksje z tym związane?

***

Andrej Sannikau, były wiceminister spraw zagranicznych Białorusi, były więzień polityczny, były kandydat opozycji na urząd prezydenta Białorusi i lider kampanii społecznej Europejska Białoruś:

Ta wizyta zwiastuje zagrożenie. Gdy spotykają się kryminaliści, minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu,  minister obrony Białorusi Wiktar Chrenin i Alaksandr Łukaszenka, nie omawiają przepisów na wigilijnego karpia.

Dyskutowali zapewne o przygotowaniach do ofensywy i dalszym przebiegu wojny.

Omawiano z pewnością wojnę.

Warto zauważyć, że poprzednia wizyta Szojgu w Mińsku miała miejsce w lutym, kilka tygodnia przed inwazją.

W tamtym czasie Łukaszenka kłamał, że mają miejsce ćwiczenia wojskowe, a Rosja i Białoruś sprawdzają "kompatybilność", koordynację między oddziałami obu państw.

Jednak wówczas Putin i Łukaszenka szykowali inwazję, co teraz już wszyscy wiemy.

Zupełnie o tym zapomnieliśmy - tylko Pan pamięta. Sprawdzam właśnie dokładną datę - 3 lutego 2022 roku. Dokładnie 21 dni przed inwazją Rosji na Ukrainę, która miała miejsce 24 lutego. 

Wczesnym rankiem 24 lutego oddziały Rosji weszły także z terenów Białorusi. I teraz - jak Pan mówi - Szojgu przybył z podobną misją.

W mojej ocenie  Szojgu przybył, żeby sfinalizować przygotowania do kolejnej ofensywy z terytorium Białorusi, dopiąć szczegóły.

Przygotowania do tej nowej inwazji mają inny charakter niż w lutym, jednak nie jest ona mniej groźna. Mamy bowiem co najmniej 9-10 tysięcy rosyjskich wojsk na terytorium Białorusi.

Oprócz tego mamy ukrytą mobilizację, a mobilizowani są szkoleni. Do tego Białorusini, jak wyznał Łukaszenka, szkolą się razem z rosyjskim wojskiem.

To oznacza, że Moskwa i Mińsk przygotowują ofensywę połączonych sił,  armii Łukaszenki i Putina. Skoro mamy wojnę na Ukrainie, jest to wszystko przygotowywane po to, by zaatakować Ukrainę.

Zgrupowanie regionalne Rosji i Białorusi jest tworzone od października. Wcześniej 26 września miało miejsce osobiste spotkanie Putina i Łukaszenki w Soczi, na którym zapewne o tym mówiono. Wypowiedzi, które upubliczniono na Białorusi w związku z wizytą Szojgu 3 grudnia, dotyczą stanu prac nad funkcjonowaniem Zgrupowania Regionalnego Wojsk Rosji i Białorusi. Mowa jest także o podpisaniu protokołu o zmianach w białorusko-rosyjskim porozumieniu ws. bezpieczeństwa regionalnego (z 19 grudnia 1997 r.). Podpisali go w sobotę ministrowie obrony Rosji i Białorusi. Nie wiadomo, co zawiera dokument. 

Podpisanie protokołu nie wnosi zapewne nic nowego - przynajmniej jeśli chodzi o zgrupowanie regionalne. Tego rodzaju zgrupowania były już wpisane w doktrynę militarną Rosji i Białorusi.

Teraz jednak Putin i Łukaszenka realizują ten plan w praktycznym wymiarze. I wygląda to tak, że białoruscy wojskowi są włączani w oddziały, pozostające pod dowództwem Rosjan. Białorusinom nie będzie się pozwalać na kierowanie tymi jednostkami.

Chciałoby się nie widzieć w tym tak dużego zagrożenia. Nie możemy sobie jednak na to pozwolić. Nie można nad tym przejść spokojnie do porządku dziennego. 

Niestety, trzeba lepiej rozumieć rolę Łukaszenki, Szojgu i innych funkcjonariuszy reżimów - bo oni pełnią istotne funkcje w rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Putin na pewno chciałby użyć żołnierzy białoruskich w działaniach wojennych. Po to ma być zapewne tworzone zgrupowanie regionalne. W rozmowie z Łukaszenką Szojgu oświadczył, że na Białorusi przebywa "rosyjski zastępca dowódcy wojsk lądowych".

Są różne scenariusze. Na przykład ekspert Jurij Felsztyński, mieszkający w USA uważa, że Putin mógłby uderzyć bronią jądrową z terytorium Białorusi na Polskę czy Litwę, a pamiętamy, że w czasie rosyjsko-białoruskich manewrów Zapad ćwiczono takie scenariusze.

Inny scenariusz to ofensywa w stronę Kijowa. Wiemy, że dla Putina Kijów to najcenniejsze miejsce, jego propaganda głosi, że Ukraina pozbawiona stolicy zostanie podbita, nie będzie mogła odeprzeć ataku.

Jakikolwiek jednak przyjmiemy scenariusz -  każdy zakłada użycie terytorium Białorusi.

A tymczasem, podkreślmy, Zachód wysyła niewłaściwe sygnały Łukaszence. Ostatni pakiet sankcji nie obejmuje Mińska.

Jeśli jest się zbyt łagodnym wobec dyktatorów, ci stają się jeszcze bardziej agresywni. Sygnał, że Łukaszenka nie został objęty sankcjami, dla Putina oznacza, że może robić w tej kwestii, cokolwiek mu się podoba.

Nastawienie Łukaszenki nie jest tu istotne: czy jest niechętny wobec większego zaangażowania w wojnę, czy też nie.

Niechętny, czy nie - nie ma to żadnego znaczenia. Nie ma prawa wyboru. Podlega rozkazom Władimira Putina. Wcześniej czy później podporządkuje się jego decyzjom.

Jeśli wrócić do spotkania z Szojgu, Łukaszenka na udostępnianych wideo zapewnia kilkukrotnie: zrobimy wszystko, cokolwiek uzgodniliśmy, będzie wykonywać nasze zobowiązania. Podkreśla to, ponieważ prawdopodobnie Putin obiecał mu dodatkowe środki finansowe, żeby przedłużyć jego dyktatorski reżim.

Zawsze było błędem Zachodu, że potrafił wymyślić jakieś "pole manewru" Łukaszenki. To niewłaściwe podejście.

Wciąż pojawiają się opinie, które głoszą, że decyzja w sprawie zaangażowania oddziałów białoruskich w wojnę zależy od Alaksandra Łukaszenki, a on tego nie chce. Taką opinię podtrzymują na przykład autorzy codziennych opisów dla Instytutu Badań nad Wojną (ISW). Niektórzy oceniają, że Łukaszenka nie wyśle wojsk na Ukrainę, bo miałoby to oznaczać jego koniec i jest on tego świadomy.

Znów podkreślę - musimy z większą uwagą tworzyć nasze analizy.

Jeśli bazujemy naszą analizę na tym, co Łukaszenka chce zrobić, albo czego nie chce, to nie jest realistyczne podejście.

To brak rozsądku, obecny od dawna w tego rodzaju analizach o Białorusi, który, jak widać, wciąż obserwujemy. Wciąż widzimy te narracje, które przyznają Łukaszence sprawczość, pole manewru.

Może być to czasem ważny czynnik, ale wiemy przecież, jak Pan zauważył, i każdy się z tym musi zgodzić - może to nie być czynnik decydujący. Należałoby to uwzględnić. Dla Kremla, który ma przewagę i kontroluje Białoruś, liczy się jego własny plan.

Co więcej: wola Alaksandra Łukaszenki jest tutaj nieistotna. Regionalne Zgromadzenie Wojsk, o którym mówiliśmy, będzie podporządkowane Kremlowi. I nie Łukaszenka będzie decydował, czy przekroczy ono granicę państwa.

Formalnie jako autor tych decyzji może być przedstawiania tzw. Najwyższa Rada Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, jednak de facto pełną kontrolę nad nimi będzie miał Kreml. A zatem zdanie Łukaszenki nie ma żadnego znaczenia.

Łukaszenka jest dyktatorem, człowiekiem zdeprawowanym, chorym - zawsze czuję się dziwnie, gdy widzę analizy, które bazują na jego uczuciach albo zachowaniu.

A mamy przecież konkretne, jasne fakty, jeśli chodzi o to, co się dzieje na terytorium Białorusi. Musimy od tego właśnie wychodzić.

Z całą pewnością Łukaszenka i Putin coś planują. Strona ukraińska prezentuje w tej kwestii różne opinie: twierdzi, że na razie nie widać przygotowań do ataku z udziałem Białorusinów. Nie podaje jednak, na jakich danych opiera swoje prognozy, czy ma możliwość obserwowania ruchów wojsk, ponadto trzeba mieć świadomość, że to ocena "na ten moment", w ciągu niedługiego czasu wiele może się zmienić. Z drugiej strony czasem mowa jest o tym, że wojska z Białorusi miałyby uderzyć na Wołyń, tak by odciąć szlak dostaw biegnący przez Polskę.

Można też postawić pytanie, skąd taka nagłość, jeśli chodzi o wizytę Szojgu. W piątek 2 grudnia miała miejsce rozmowa Putina i Łukaszenki, a potem 3 grudnia Szojgu osobiście pofatygował się do Mińska. Czy to dyktatorskie kaprysy, czy coś ważnego za tym stoi?

Tutaj rozwój wydarzeń jest dość logiczny. Łukaszenka i Putin omawiali sytuację we wrześniu w Soczi, potem Putin przekazał przez telefon Łukaszence, że przygotowują się do kolejnego uzgodnionego etapu, który z nim wcześniej omówili, dlatego Szojgu przyjedzie w sobotę do Mińska  i wyjaśni mu, co dokładnie im potrzeba.

Myślę, że tak właśnie to wyglądało. Znowu, nie jest właściwe postrzeganie rozmowy telefonicznej i potem wyjazdu do Mińska jako czegoś "niespodziewanego".

Trzeba mieć świadomość, że Putin i Łukaszenka prowadzą działania systemowo, są w stałym, bardzo regularnym kontakcie. Prace się toczą, a oni rozmawiają, gdy jest taka potrzeba.

Trzeba mieć w pamięci że przecież na terytorium Białorusi ma miejsce bardzo intensywna działalność wojsk rosyjskich, i to od wielu miesięcy.

Ma Pan rację, to wymaga bardzo bliskiej, intensywnej współpracy.

Na Białorusi szkoleni są obecnie mobilizowani żołnierze. Ma miejsce stały ruch wojsk, sprzętu wojskowego, broni. Część uzbrojenia zmierza do Rosji, część na Białoruś.

W ostatnim czasie, w niedzielę, na terytorium Białorusi widziano zestaw taktycznych rakiet Toczka, który został przywieziony z Rosji.

Nie wiemy, co dokładnie dzieje się w barakach wojskowych na Białorusi, jakie przygotowania mają tam miejsce.

Są informacje o obecności rosyjskich generałów na terytorium Białorusi. Ja myślę, że obecnie jest tam sporo rosyjskich oficerów - włącznie z oficerami wywiadu, FSB. Wszyscy oni są wysoce zmobilizowani, wszyscy pracują.

Białoruskie media państwowe opublikowały 30 listopada wywiad z Wiktarem Chreninem, który pytany o mobilizację, mówił, że to sprawdzanie danych, uaktualnianie spisów. Skądinąd jednak przychodzą informacje, że ma miejsce utajona mobilizacja.

Reżim Łukaszenki zawsze kłamie. Mówi, że chodzi o obronę Białorusi… Łukaszenka przekonuje obecnie, że Białoruś nigdy nie chciała wojny. Wierzą, że jeśli powtórzą kłamstwo wiele razy, to ludzie łatwiej w nie uwierzą.

Myślę, że Łukaszenka i Putin z całą pewnością przygotowują kolejny etap operacji militarnej.

Sądzę, że szczególnie Ukraińcy powinni być tym zaalarmowani, ale nie tylko oni. Zaniepokojony powinien być także Zachód, ponieważ Putin nie zamierza się zatrzymać.

Sygnały, które zachęcają dyktatora, to wystawienie nas wszystkich na większe niebezpieczeństwo. Chodzi mi tu o brak sankcji dla Łukaszenki, mówienie o "gwarancjach bezpieczeństwa" dla Rosji i Putina….

Co sądzi Pan o takiej propozycji prezydenta Francji Emmanuela Macrona?

To powrót, by użyć tego słowa, do wcześniej już obserwowanej - głupoty. Zachód demonstrował ją wobec niebezpieczeństwa płynącego ze strony Kremla od wielu lat.

Czasem można zadać sobie pytanie, czy to głupota, czy jednak coś jeszcze innego za tym stoi? Dziwne, że nie wyciąga się wniosków z własnych błędów… Kanclerz Niemiec Olaf Scholz rozmawiał przez godzinę z Putinem, nie wiedzieć z jakiego powodu, potem Macron mówi o gwarancjach bezpieczeństwa…

Już dano gwarancje bezpieczeństwa - Ukrainie, w Memorandum Budapesztańskim, właśnie mija rocznica jego podpisania. Sygnatariuszka Rosja napadła na Ukrainę, a zapisów nie dotrzymują Francja, Wielka Brytania, USA…

Można zadać jednak sobie pytanie, skąd taka chęć do rozmów z Moskwą ze strony Berlina, Paryża. Dopiero co Rosja zbombardowała Ukrainę. Logika podpowiada, że gdyby poniosła za to karę, może nie odważyłaby się zrobić tego kolejny raz, za parę dni… Tymczasem zamiast ukarać Moskwę, prowadzi się rozmowy.

Trwa zima. Wielu ludzi w Europie, zwłaszcza w bogatszych krajach, przywykło do wygodnego życia, nieważne, co dzieje się na świecie, czy ktoś umiera, czy głoduje. Są przyzwyczajeni do komfortu, wygody. Liderzy takich państw kierowani są strachem przed zmianą tej sytuacji i przekonaniem, że mają zapewnić "stabilność", obojętnie jakim sposobem. Tak chcą prowadzić politykę. Stają się niezbyt udatnymi menadżerami, zamiast stawać się prawdziwymi liderami wolnego świata.

Nie reagują prawidłowo na to co się dzieje. Powinni demonstrować swoją siłę i przywództwo, a nie zastanawiać się, jak wygrać kolejne wybory.

Kilka dni temu poinformowano o śmierci ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja. Na ten temat krąży wiele spekulacji krąży, jedni oceniają, że to nie była naturalna śmierć, inni chcą to wiązać z polityką Rosji i Białorusi.

Z jednej strony wszystko ze sobą można wiązać, nawet na siłę, z drugiej strony - nie można o niczym przesądzać,  na razie nie mamy pewnych informacji.

W tej sytuacji nie ma to dużego znaczenia. Reżimy Putina i Łukaszenki są krwawe, mordują i oponentów, i tych, którzy są lojalni.

Ważna jest jednak ocena roli Makieja w historii Białorusi. Jestem zaskoczony, że niektórzy opisują go jako osobę o postawie szczerze proeuropejskiej. Nic takiego nie miało miejsca.

Też zdziwiły mnie tego rodzaju opisy.

Makiej był postacią związaną ze służbami. Wedle mediów na wczesnym etapie kariery pracował w radzieckim GRU. Dla mnie jasne było, że ma powiązania i z białoruskim KGB, i z rosyjskim FSB.

Narracje dowodzące, że założył białoruską koszulę-wyszywankę, a więc Moskwa go nie lubiła - bardzo mnie zaskakują i są, można rzec, zbyt uproszczone, by nie rzec prymitywne.

Był najlepszym przyjacielem Siergieja Ławrowa. To było jasne. Był w bardzo przyjaznych relacjach z Moskwą. Konsultował się z Ławrowem za każdym razem, gdy coś się działo. Miał zezwolenie na to, by odgrywać rolę liberała i negocjować z Zachodem, aby uzyskać pieniądze dla reżimu Alaksandra Łukaszenki.

Dla mnie jest to jasne, gdyż znam bardzo dobrze ten system od wewnątrz. Znałem także Makieja. Nie był bardzo bystrą osobą, ale był bardzo lojalny, zarówno wobec Łukaszenki, jak i wobec Kremla. Nie było w nim lojalności wobec Białorusinów.

Miał odgrywać taką rolę, jaką mu zalecono.

Niektórzy piszą, że został fizycznie zlikwidowany, ponieważ starał się oderwać Białoruś od Rosji. Nic z tych rzeczy.

Był osobą, która bardzo silnie popierała tzw. Państwo Związkowe Rosji i Białorusi. Współorganizował połączone posiedzenia ministrów spraw zagranicznych Rosji i Białorusi. Pracował zawsze dla Łukaszenki, ale i dla Putina.

Jeśli miał zostać zamordowany, to logiczniej jest przyjąć, że zabili go ludzi Łukaszenki, nie Putina. Biskie relacje jakiegokolwiek urzędnika  z Kremlem są istotnym motywem do pozbycia się takiej osoby, jeśli chodzi o tak paranoicznie myślącą osobę, jak Alaksandr Łukaszenka.

Może wiedział zbyt dużo?

Wszystko to jednak nie ma to dużego wpływu na sytuację. Były komentarze, że jest to zdarzenie, mające cechy tzw. czarnego łabędzia - w takim sensie, że jest nieoczekiwane, bo my nie mamy całej wiedzy o tym, co się dzieje.

Gdy system jest już u granic możliwości swego funkcjonowania, wówczas pojawiają się w nim napięcia i wtedy zwiastunem tego mogą być tego rodzaju "czarne łabędzie".

Wówczas należy oczekiwać więcej czarnych łabędzi - więcej nieoczekiwanych rzeczy, które mogą się zdarzyć.

Takich wydarzeń nie umiemy dobrze analizować, są nieoczekiwane.   Niemniej jednak implikują one słabości reżimu i wieszczą ostateczny jego upadek.

Niemniej jednak trzeba dodać, że sytuacja jest tak niebezpieczna, że nie powinniśmy spekulować. Trudno bowiem opierać swoje myślenie na spekulacjach.

Często nie wiemy, co tak naprawdę się dzieje, co planują Mińsk i Moskwa, ale tym bardziej trzeba się nad tym zastanowić. Trzeba stawiać pytania.

Jeśli czegoś nie wiemy, musimy wrócić do tego, co już jest nam dobrze wiadome.

Trwa wojna. Wojnę tę prowadzi Kreml, wykorzystując do tego terytorium białoruskie i reżim Alaksandra Łukaszenki. Napięcie na północnej granicy Ukrainy tworzy reżim Łukaszenki. M.in. proste fakty powinny być podstawą każdej analizy.

Zastanawianie się, w jakim nastroju był Łukaszenka, nie ma sensu.

Oczywiste jest obecnie i to, że Putin i Łukaszenka coś planują.

Trzeba rozumieć, że stale i intensywnie współpracują i definitywnie coś planują. To jest pewne.

Dlatego istotne jest, aby wszelkie analizy opierać na faktach. A fakty przekonująco pokazują, że działania Łukaszenki są integralną częścią wojny z Ukrainą. Konieczne jest stosowanie wobec niego takich samych sankcji i środków powstrzymujących jak wobec Rosji.

Ostatecznie oba reżimy muszą stanąć przed międzynarodowym trybunałem, by odpowiedzieć za swoje zbrodnie.

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej