Erdogan w starciu z opozycją w "wyborach stulecia". Adam Michalski (OSW) o trzech powyborczych scenariuszach w Turcji

2023-05-13, 14:14

Erdogan w starciu z opozycją w "wyborach stulecia". Adam Michalski (OSW) o trzech powyborczych scenariuszach w Turcji
Obaj główni kandydaci w wyborach prezydenckich w Turcji mają szanse na zwycięstwo. Foto: PAP/EPA/SEDAT SUNA

- Obóz władzy w Turcji ma bardzo duże szanse, by wygrać wybory. Jednocześnie zły stan tureckiej gospodarki powoduje, że Turcy szukają alternatyw. Sprzyja to opozycji, która sugeruje kroki naprawcze, choć bez konkretnej strategii wyjścia z kryzysu - przekazał portalowi PolskieRadio24.pl Adam Michalski (OSW), opisując sytuację przed tureckimi "wyborami stulecia".

14 maja w Turcji odbędą się wybory parlamentarne i prezydenckie. - Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) bardzo silnie polaryzuje tureckie społeczeństwo, tak jak i kandydatura samego Recepa Tayyipa Erdoğana. Z jednej strony ma on nadal bardzo pozytywny wizerunek wśród niektórych segmentów społeczeństwa, zwłaszcza konserwatywnych i islamskich. Jednak kręgi liberalne, świeckie, są już zmęczone jego obecnością w polityce i opowiadają się za zmianami - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Adam Michalski z Ośrodka Studiów Wschodnich, mówiąc o sytuacji partii rządzącej przed wyborami w Turcji. Zaznaczył, że dla Erdoğana i jego partii przegrana oznaczałaby zapewne konieczność rozliczenia po 20 latach rządów.

***

Kto jest tak naprawdę faworytem wyborów w Turcji i jakie są najbardziej realistyczne powyborcze scenariusze? Co może zdarzyć się w przypadku wygranej opozycji, która prezentuje bardzo ambitny projekt przebudowy państwa i dlaczego nie do końca można spodziewać się szybkiej realizacji takich planów?

Dlaczego trudno liczyć na zmianę polityki Turcji względem Rosji, a także, czy po wyborach można spodziewać się szybkiej zgody Turcji na przyjęcie Szwecji do NATO?

***

Więcej na te tematy - w rozmowie z ekspertem Adamem Michalskim z Ośrodka Studiów Wschodnich.

***

Zapraszamy do lektury wywiadu.

***

PolskieRadio24.pl: Co można powiedzieć o głównych aktorach nadchodzących wyborów w Turcji? Jakie są ich mocne strony w oczach wyborców i czym przyciągają elektorat?

Adam Michalski (Ośrodek Studiów Wschodnich): W wyborach prezydenckich i parlamentarnych rywalizują dwa obozy.

Ekipa rządząca opiera się na Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), która rządzi Turcją już od ponad 20 lat. Partia zasłynęła tym, że w ciągu dwóch dekad wygenerowała w Turcji znaczny wzrost gospodarczy i de facto przyczyniła się do stworzenia nowej klasy średniej. Wcześniej w Turcji ona niemalże nie istniała, AKP znacznie tę klasę poszerzyła. Zaplecze polityczne składa się w większości z osób religijnych, które pochodzą przeważnie z peryferii Turcji, z mniejszych wiosek, i które sprowadziły się do dużych miast w ostatnich dekadach, korzystając z poprawy sytuacji gospodarczej.

W efekcie Erdoğan jest bardzo pozytywnie odbierany wśród sporej części tureckiego elektoratu. Jest postrzegany jako lider, który wprowadził Turcję w nową erę, jeśli chodzi o poziom dobrobytu.

Jest to wszak tylko jedna strona tej układanki. Z drugiej strony, po 20 latach rządów, społeczeństwo jest bardzo zmęczone Erdoğanem. W dodatku od kilku lat mamy do czynienia z potężnym kryzysem gospodarczym, który jest m.in. efektem polityki monetarnej partii rządzącej. Trzeba przypomnieć także, że w tym roku w lutym miało miejsce trzęsienie ziemi, które zabiło ponad 50 tysięcy osób.  Do tego dochodzą pojawiające się już od dłuższego czasu tysiące oskarżeń o wzrost tendencji autorytarnych AKP.

To wszystko składa się na "podwójny wizerunek" AKP: z jednej strony jako partii, która zmodernizowała kraj, a z drugiej strony jako ugrupowania, które doprowadziło do ruiny gospodarki i standardów demokratycznych.


Wiec w Stambule. Fot. PAP/EPA/ERDEM SAHIN Wiec w Stambule. Fot. PAP/EPA/ERDEM SAHIN

W rezultacie AKP bardzo silnie polaryzuje tureckie społeczeństwo, tak jak i kandydatura samego Recepa Tayyipa Erdoğana. Z jednej strony ma on nadal bardzo pozytywny wizerunek wśród niektórych segmentów społeczeństwa, zwłaszcza konserwatywnych, islamskich. Jednak kręgi liberalne, świeckie, są już zmęczone jego obecnością w polityce i opowiadają się za zmianami.

Tymczasem turecka opozycja zyskuje poparcie polityczne, także na fali zmęczenia rządami Recepa Tayyipa Erdoğana i AKP. Przedstawia się bowiem jako siła, która jest w stanie doprowadzić kraj do porządku, jeśli chodzi o gospodarkę i o stan demokracji. Prezentuje siebie jako aktora, który mógłby dokonać zmiany.


Wiec w Stambule. Fot. PAP/EPA/ERDEM SAHIN Wiec w Stambule. Fot. PAP/EPA/ERDEM SAHIN

Takie ambicje prezentuje Republikańska Partia Ludowa (CHP) i skupiony przy niej obóz opozycyjny. Co można powiedzieć o niej i o jej liderze?

Aktualnie liderem Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) jest Kemal Kılıçdaroğlu. Jest on także głównym rywalem Erdoğana w wyborach prezydenckich.

Republikańska Partia Ludowa (CHP) została założona przez Mustafę Kemala Atatürka. Jest to zatem jedna z najstarszych partii w Turcji.

Ma korzenie kemalistowskie, cechuje ją sekularne podejście, jeśli chodzi o religię i rolę państwa. Jest to jednak partia konserwatywna pod tym względem, że głosi typowe wartości republikańskie, wyznaje idee założycielskie państwa tureckiego. Zakłada, że państwo tureckie jest świeckie i ma w pewnym stopniu odwzorowywać standardy zachodnie. Prezentuje się też jako partia zbliżająca Turcję do Zachodu, a Erdoğan przedstawiany jest jako siła oddalająca kraj od tego bloku. Kemal Kılıçdaroğlu, w mojej ocenie, wokół tego buduje przekaz swego ugrupowania.


Wiec opozycji w Ankarze. PAP/EPA/SEDAT SUNA Wiec opozycji w Ankarze. PAP/EPA/SEDAT SUNA

Tymczasem zły stan tureckiej gospodarki powoduje, że ludzie automatycznie szukają alternatyw. Sprzyja to opozycji, która sugeruje naprawę, choć bez wskazania konkretnej strategii wyjścia z kryzysu.

Kemal Kılıçdaroğlu ma w sondażach dość wyrównane poparcie - w porównaniu do Erdoğana. Są sugestie, że Kılıçdaroğlu mógłby wygrać wybory prezydenckie w pierwszej turze. Stało się to bardziej prawdopodobne po rezygnacji trzeciego kandydata na prezydenta. Obecnie stojący na czele innej partii Muharrem İnce, były kandydat Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) w wyborach prezydenckich 2018 roku, ogłosił, że rezygnuje ze startu. Jego wyborcy zagłosują zatem najpewniej na CHP.

Był to zwrot akcji w ostatnich dniach przed wyborami. Niemniej jednak wyścig jest bardzo wyrównany i trudno przesądzać o wyniku.

Jakie są w Pana ocenie główne scenariusze powyborcze?

Wyróżnijmy trzy spośród nich. Wciąż najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest w moim odczuciu wygrana ekipy rządzącej, i to zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i prezydenckich.

Ma to związek z tym, że w ciągu 20 lat rządów struktura państwa uległa dużej zmianie, chodzi o konsolidację dookoła ośrodka władzy. Oddanie tej struktury opozycji oznaczałoby de facto rozliczenie się z 20 lat swoich rządów. Erdoğan nie będzie chciał do tego dopuścić. Można przypomnieć, że 150 tysięcy osób było oskarżanych o uczestnictwo w puczu, wiele znajduje się w więzieniach lub straciło pracę. Erdoğan ma także spore grono wrogów osobistych. Przegrana w wyborach podsycić może chęć rewanżyzmu części tureckiego społeczeństwa za 20 lat jego rządów.  

Niemiej jak już wspominałem, jest to wciąż popularny kandydat. Wynik wyborczy jest wyrównany, władza ma spore szanse, by wygrać wybory. Kontroluje media. Ma także do dyspozycji cały aparat państwowy a w tym budżet. Te elementy dają jej olbrzymią przewagę. 

Drugi scenariusz wyborczy to wygrana opozycji. Opozycja chce odsunięcia Erdoğana od władzy, rozliczenia go za 20 lat coraz bardziej autorytarnych tendencji w jego rządach, czy uwolnienie z więzień przeciwników Erdoğana.

Inną kwestią jest powrót do założeń i podstaw, "ustawień fabrycznych" republiki. Chodzi o odtworzenie założeń republikańskich, które zakładają, że państwo powinno być świeckie i skonstruowane na wzór zachodni.

Ten scenariusz sugerowałby potężną zmianę do której potrzebne jest doświadczenie w zarzadzaniu strukturami państwowymi. To jednak duży znak zapytania, jako że turecka opozycja nie była u władzy od 20 lat. Trudno przewidywać też, jaki kształt przybrałyby ostatecznie deklarowane zmiany w polityce zagranicznej i wewnętrznej, czy realizowano by je w dużej czy małej skali oraz jak szybko.

W przypadku wygranej opozycja najtrudniejszym okazać się może przejecie całego aparatu państwa. Jest on dziś skonsolidowany dookoła władzy, wymiana kadr zajęłaby zapewne kilka lat.

Choć wygrana opozycji, wydaje mi się realna, to implementacja obietnic i planów będzie bardzo trudna, ze względu na problemy natury strukturalnej.

Dodatkowo, obóz opozycji składa się z sześciu partii, które są bardzo zróżnicowane ideologicznie. Zatem nawet jeżeli odbiorą władzę Erdoğanowi, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że koalicja może się rozpaść w trakcie swoich rządów.

To działałoby na korzyść Erdoğana, który, nawet gdyby przegrał wybory, i tak próbowałby odzyskać mandat wyborczy.

Istnieje możliwość, że Turcja mogłaby się destabilizować politycznie pod rządami opozycji.

Trzeci scenariusz zakłada wygranie wyborów prezydenckich przez jeden z obozów, a wyborów parlamentarnych przez drugi. Trzeba pamiętać, że największe kompetencje ma obecnie urząd prezydenta - referendum konstytucyjne z 2017 roku zmieniło ustrój państwa z parlamentarnego na prezydencki i przyznało prezydentowi szeroki wachlarz pełnomocnictw. Najważniejszym z nich jest możliwość rządzenia dekretami.

Prezydent w dużej mierze może rządzić państwem poprzez rozporządzenia, a te może wydawać z dnia na dzień. Ktokolwiek zatem zdobędzie fotel prezydencki, będzie mógł w dużej mierze kierować państwem.

Wydaje się, że obecnie opozycja ma szanse wygrać wybory prezydenckie, ekipa rządząca wybory parlamentarne. Urząd prezydenta dałby opozycji możliwość sprawowania rządów. Wówczas jednak Turcja byłaby niestabilnym bytem politycznym.

Bez spójności w parlamencie i wokół urzędu prezydenta rodziłyby się społeczne napięcia. Taki system w teorii mógłby funkcjonować, w praktyce jednak mogłoby to oznaczać protesty, zamieszki a to wszytko to mogłoby doprowadzić do przyspieszonych wyborów.

Przebudowa Turcji to zatem raczej odległa perspektywa?

Mogłoby to trwać latami. Pytanie, jak struktura władzy zachowa się w przypadku wygranej opozycji.

Wygrana w wyborach w Turcji nie oznacza natychmiastowego przekazania sztafety. To kraj pod tym względem szczególny. Są tam duże napięcia polityczne i ostra rywalizacja. Proces przejęcia władzy byłby nieprzewidywalny.

Czy może pojawiają się plany, deklaracje sił politycznych, na które warto zwrócić uwagę, zarówno w zakresie polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej, czy to z racji ich wagi, czy z punktu widzenia naszego regionu?

Jednym z głównych postulatów opozycji jest powrót do systemu parlamentarnego, czyli de facto rozmontowanie całej struktury wewnętrznej państwa tureckiego i skonstruowania tego systemu politycznego na nowo. Ten proces trwałby jednak latami. To daleka perspektywa.

Jeżeli chodzi o politykę zagraniczną, ekipa rządząca i opozycja nie różnią się od siebie aż tak bardzo. Gdy mówimy na przykład o polityce Turcji wobec Rosji, to trzeba brać pod uwagę więzi strukturalne z Moskwą. Ankara importuje około 40-45 procent gazu z Rosji, w kwietniu otwarto w Akkuyu elektrownię atomową, zbudowaną przez Rosatom. Trudno liczyć, że Turcja przyłączy się do sankcji przeciwko Rosji. Gospodarka Turcji jest w złym stanie a Ankara obawiałaby się odwetu od Moskwy w przypadku pogorszenia bilateralnych.

Spodziewać się można raczej zmian kosmetycznych, niż faktycznego dołączenia Turcji do bloku zachodniego. Taka narracja może być obecna w obozie opozycyjnym, ale trudno spodziewać się dużych zmian polityki.

Czy wynik wyborów przesądzi o kwestii wejścia Szwecji do NATO, któremu sprzeciwia się Turcja?

Trzeba poczekać na rozstrzygnięcie wyborów i stabilizację sytuacji w Turcji. Karta szwedzka, tureckie weto wobec akcesji Szwecji do NATO, powoduje, że Zachód musi zwracać uwagę na priorytety Turcji, na przykład sprawy kurdyjskie, i poświęcać Ankarze więcej uwagi. Ankara traktuje Szwecję jako potencjalnie ważną kartę przetargową, także w rozmowach z Amerykanami, na przykład w kwestii samolotów F-16. Opozycja zapewne będzie bardziej skłonna do ustępstw, niemniej jednak również będzie próbowała w jakimś stopniu wykorzystać tę kartę.

***

***

Czytaj więcej:

Z Adamem Michalskim z Ośrodka Studiów Wschodnich: rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

Wróć do strony głównej